BOR‑owcy nie chronią już polskiej ambasady w Bagdadzie
W "Rzeczpospolitej" czytamy: polskiej ambasady w Bagdadzie nie chroni już BOR. Nie miało odpowiedniego sprzętu. Tego, że będzie działać w warunkach wojny, nie przewidziała żadna ustawa.
Decyzja o wycofaniu BOR z Iraku zapadła po październikowym zamachu na konwój z polskim ambasadorem. W eksplozji trzech ładunków zginął wtedy oficer BOR Bartosz Orzechowski, a ambasador gen. Edward Pietrzyk został ranny. W sprawie dalszej ochrony dla ambasady w Bagdadzie MSZ porozumiało się z MON. Korzystam teraz z wielkiej życzliwości wojska. Mam niezawodną i profesjonalną ochronę. To świetnie wyszkoleni ludzie z ogromnym doświadczeniem - mówi "Rzeczpospolitej" generał Pietrzyk.
Zgodnie z ustawą to BOR powinien zapewnić ochronę polskim ambasadom, urzędom konsularnym i przedstawicielstwom przy organizacjach międzynarodowych. Ale jak się dowiedział dziennik, szef tej formacji zapowiedział, że jego ludzie będą służyć w takich krajach jak Irak lub Afganistan dopiero, gdy otrzymają odpowiednie uzbrojenie. Ludzi wyjeżdżających do kraju w stanie wojny wyposażamy w zupełnie inny sprzęt niż w normalnych warunkach. Inaczej też przygotowujemy się do objęcia ochroną takiej placówki - mówi kpt. Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR.
Na podstawie wewnętrznych przepisów formacja szykuje się do zakupu trzech samochodów pancernych. Funkcjonariusze jadący do Iraku dostaną też inną broń strzelecką i kamizelki kuloodporne. Pieniądze mają być wydzielone z puli na modernizację służb, która została zapisana w tegorocznym budżecie. W BOR liczą, że poprawiona zostanie też ustawa. Gdy była przygotowywana ustawa o BOR, nikt nie myślał, że funkcjonariusze będą musieli wykonywać swoje działania w warunkach wojny - mówi Aleksandrowicz.
O szczególnym traktowaniu pracowników działających w strefie wojny nie wspomina też ustawa o służbie zagranicznej. Jak się dowiedziała gazeta, MSZ zabiega m.in., aby nowe przepisy przygotowywane przez Kancelarię Premiera wprowadzały różne kategorie placówek dyplomatycznych.
Na razie niezależnie od tego, czy dyplomaci pracują w Iraku czy na bezpiecznej placówce, zarabiają tyle samo. Nie ma też wielkich różnic w dietach określanych przez MSZ dla pracowników BOR. W Iraku dostają 61 dolarów dziennie, a np. w spokojnej Bratysławie ponad 40 euro. W złotych to mniej więcej tyle samo - informuje "Rzeczpospolita". (PAP)