Boom powołań kapłańskich
Seminaria duchowne przeżywają oblężenie. W
niektórych diecezjach chętnych jest nawet dwa razy więcej niż
zazwyczaj - informuje "Gazeta Wyborcza". Księża są przekonani, że
to "owoc życia Jana Pawła II". Jednocześnie przestrzegają, że
wiele decyzji młodych ludzi może być pochopnych.
04.07.2005 | aktual.: 04.07.2005 06:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rekrutacja do wyższych seminariów duchownych dopiero się rozpoczęła i potrwa jeszcze dwa miesiące, ale już wiadomo, że polski Kościół katolicki na brak powołań narzekać nie będzie.
Z badań przeprowadzonych w ub. roku przez Instytut Katolicki w Paryżu wynika, że mamy - obok Ukrainy - najwyższą ilość powołań kapłańskich w Europie pisze "Gazeta Wyborcza".
Mamy ponad dwudziestu chętnych, to dwa razy więcej niż w ubiegłym roku - mówi gazecie ks. prof. Władysław Nowak z Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej w Olsztynie. A dokumenty zbieramy dopiero niecały tydzień - dodaje.
Skąd ten boom na kapłaństwo? Duchowni nie mają wątpliwości: "To owoc życia i śmierci Jana Pawła II". Efektem jest wzrost powołań.
Zawsze przybywało powołań w tak zwanych latach papieskich, czyli po kolejnych pielgrzymkach - mówi ks. Zbigniew Tracz z łódzkiej kurii. Sam jestem z takiego rocznika. Po wizycie Jana Pawła II w Łodzi w 1987 roku do seminarium przyszło 30 osób. Teraz też mamy rok papieski, tylko zamiast kolejnej wizyty, przeżyliśmy odejście Ojca Świętego.
Niektórzy mogą się pomylić i wybrać nieodpowiednią dla siebie drogę tylko z powodu tegorocznych wydarzeń - przestrzega na łamach "Gazety Wyborczej" ks. Józef Kupny, rektor śląskiego seminarium w Katowicach. (PAP)