Boom powołań kapłańskich
Seminaria duchowne przeżywają oblężenie. W
niektórych diecezjach chętnych jest nawet dwa razy więcej niż
zazwyczaj - informuje "Gazeta Wyborcza". Księża są przekonani, że
to "owoc życia Jana Pawła II". Jednocześnie przestrzegają, że
wiele decyzji młodych ludzi może być pochopnych.
Rekrutacja do wyższych seminariów duchownych dopiero się rozpoczęła i potrwa jeszcze dwa miesiące, ale już wiadomo, że polski Kościół katolicki na brak powołań narzekać nie będzie.
Z badań przeprowadzonych w ub. roku przez Instytut Katolicki w Paryżu wynika, że mamy - obok Ukrainy - najwyższą ilość powołań kapłańskich w Europie pisze "Gazeta Wyborcza".
Mamy ponad dwudziestu chętnych, to dwa razy więcej niż w ubiegłym roku - mówi gazecie ks. prof. Władysław Nowak z Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej w Olsztynie. A dokumenty zbieramy dopiero niecały tydzień - dodaje.
Skąd ten boom na kapłaństwo? Duchowni nie mają wątpliwości: "To owoc życia i śmierci Jana Pawła II". Efektem jest wzrost powołań.
Zawsze przybywało powołań w tak zwanych latach papieskich, czyli po kolejnych pielgrzymkach - mówi ks. Zbigniew Tracz z łódzkiej kurii. Sam jestem z takiego rocznika. Po wizycie Jana Pawła II w Łodzi w 1987 roku do seminarium przyszło 30 osób. Teraz też mamy rok papieski, tylko zamiast kolejnej wizyty, przeżyliśmy odejście Ojca Świętego.
Niektórzy mogą się pomylić i wybrać nieodpowiednią dla siebie drogę tylko z powodu tegorocznych wydarzeń - przestrzega na łamach "Gazety Wyborczej" ks. Józef Kupny, rektor śląskiego seminarium w Katowicach. (PAP)