Panie profesorze, skoro już rozmawiamy o konkretach z tej kampanii wyborczej. Pojawił się nowy pomysł 500+ bonu wakacyjnego na każde dziecko.
Dlaczego nie 1000? To pokazuje proszę państwa, czym się zajmują ci ludzie, którzy uczestniczą w kampanii. Mówię zwłaszcza o przedstawicielach PiS-u.
Oni myślą, jak więcej wydać pieniędzy, a nie skąd się biorą realne pieniądze. Przypominam, że realne pieniądze nie rosną na drzewach.
Realne pieniądze na dłuższą metę nie są drukowane przez Narodowy Bank Polski.
Realne pieniądze wypracowuje się dzięki systemowi, który nagradza, a nie każe za przedsiębiorczość i porządną pracę.
Ale jesteśmy w trakcie realnego kryzysu i być może to 500+, ten bon taki turystyczny inaczej wypłacany będzie właśnie zastrzykiem dla chociażby polskiego całego sektora gospodarki turystycznej?
A od kiedy właściwe decyzje podejmuje się na podstawie haseł? A nie na podstawie rachunku ekonomicznego? Od kiedy?
Myśli pan, że tutaj nie ma żadnego rachunku ekonomicznego? Pan zna taki rachunek oprócz hasła? Nie, bo jeszcze nie znam tego projektu ustawy.
To bardzo proszę pytać o to, gdzie jest rachunek, gdzie jest uzasadnienie, a nie próbować uzyskiwać odpowiedzi odnośnie pewnych haseł.
To jest niepoważna polityka, gdzie wyborcy traktowani są jako - jakby to powiedzieć - niespecjalnie rozgarnięci.
Ale już to działało. Czyli co? To jest taki kolejny pomysł czysto wyborczy? 500+ bonu wakacyjnego?
A jak pan sądzi? Jeżeli nie ma rachunku, nie ma porządnego uzasadnienia, to jaki jest cel?
I Polacy się dadzą na to nabrać w takim razie?
Zawsze w jakimś społeczeństwie są tacy, którzy mają mniej czasu, czy mniej przygotowania do oceny projektów.
I jeżeli tacy przeważają, to wszyscy tracą. Mam nadzieję i mam wrażenie, że po tych pięciu latach, kiedy rzeczywistość zaczyna dochodzić do głosu.
Przypomnę, że spowolnienie gospodarki zaczęło się jeszcze przed koronawirusem.
Nie można zwalać wszystkiego na epidemię. Przypomnę to, o czym powiedziałem, to jest szczególnie ważne.
My mamy najniższy udział inwestycji prywatnych wśród krajów w Unii Europejskiej.
A słyszymy, że to inwestycje państwowe - czyli jak w socjalizmie - mają nas zbawić.