"Boimy się". Mieszkańcy Kobyłki żyją w strachu po zuchwałym napadzie
- Boimy się. Tu zawsze było bezpiecznie, a teraz? Blady strach na nas padł - mówią mieszkańcy podwarszawskiej Kobyłki. 13 lutego czterech zamaskowanych bandytów napadło na dom, w którym przebywało małżeństwo. Sprawcom nie przeszkadzała pora (było po godz. 18) i to, że obok znajdowała się ruchliwa ulica.
13 lutego w Kobyłce, w powiecie wołomińskim, czterech zamaskowanych mężczyzn wtargnęło do domu małżeństwa w średnim wieku, podając się za funkcjonariuszy CBŚP. Napastnicy spryskali psy gazem pieprzowym, a następnie skuli i zakneblowali domowników. Po przeszukaniu domu ukradli kosztowności, w tym złoto i gotówkę.
Prokurator Norbert Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w rozmowie z WP podkreśla, że sprawcy byli dobrze przygotowani, używali kominiarek, czapek i rękawiczek. Służby podejrzewają, że mógł to być gruziński gang. Na razie jednak to tylko podejrzenia, a sprawcy pozostają nieuchwytni. Do podobnych zdarzeń dochodziło na terenie woj. podkarpackiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okradł wynajmowane mieszkanie. Potem uciekał od policji
Na mieszkańców i pracujących w Kobyłce padł blady strach. - Niestety takich przypadków będzie więcej - obawia się Piotr z warsztatu samochodowego niedaleko miejsca napadu. - To przerażające, że napadli na ludzi, którzy byli w mieszkaniu. Dobrze, że im nic nie zrobili. Trzeba uważać. My mamy pod ręką dużo metalowych przedmiotów, w razie czego mamy się czym bronić - dodaje.
Mężczyzna uważa jednak, że to nie był przypadek. - To musiało być zaplanowane. Ktoś musiał wiedzieć, że oni trzymają w domu pieniądze i duży majątek - twierdzi.
Dom, w którym doszło do napadu, znajduje się przy ruchliwej drodze prowadzącej z Wołomina do Warszawy. Tuż przy innych domach jednorodzinnych i obok sklepu spożywczego.
Pokrzywdzone małżeństwo do dzisiaj jest w szoku. Podczas rozmowy z reporterem WP wyznali, że są na silnych środkach uspokajających. Proszą o uszanowanie ich prywatności, nie chcą wracać do sprawy napadu. Po szczegóły odsyłają do policji.
"Boimy się"
W okolicy mówi się, że napadnięta rodzina jest majętna. Wynajmują m.in. budynek pod działalność sklepu spożywczego i prowadzą inne interesy w Kobyłce i okolicach.
- Ludzie mają różne teorie o tym, co się wydarzyło. Czekamy aż policja złapie tych bandytów. Boimy się, ale musimy dalej żyć. Zamykamy się i pilnujemy z sąsiadami. Kiedyś tak nie było, teraz robi się coraz bardziej niebezpiecznie - komentuje Zbigniew, mieszkaniec Kobyłki.
- Moja córka mieszka w Kobyłce. Ja tu przebywam głównie w lecie. Do tej pory ta okolica była bardzo spokojna. Czy mamy się czego bać? - pyta z kolei pani Krystyna.
Bandyci, przebrani w policyjne mundury, zaskoczyli domowników około godz. 18. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że ukradli 200 tys. zł w gotówce i kosztowności warte ok. 300 tys. zł.
Czytaj też: