Bogdan Borusewicz o Janie Olszewskim: "Odszedł człowiek wielkiej odwagi"
Bogdan Borusewicz: - To, co robił dla opozycji Jan Olszewski, wymagało od niego odwagi i poświęcenia. Był bardzo zaangażowany, robił więcej niż niejeden człowiek KOR. Należy mu się oczywisty szacunek.
08.02.2019 | aktual.: 08.02.2019 15:54
Sebastian Łupak: Jak pan zapamięta premiera Jana Olszewskiego?
Bogdan Borusewicz: Pamiętam go z okresu opozycji, z lat 70., gdy powstawał Komitet Obrony Robotników (KOR). On był na zapleczu KOR razem z adwokatami, którzy bronili sponiewieranych robotników z Radomia i Ursusa. To byli Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki oraz Stanisław Szczuka. Olszewski był bardzo zaangażowany, robił więcej niż niejeden człowiek KOR. To wymagało od niego odwagi i poświęcenia. Oni nas bronili społecznie, bez pieniędzy, a przecież musieli z czegoś żyć. Każdy z nich był w każdej chwili do naszej dyspozycji. Cały czas dyżurowali, jeździli na sprawy do Radomia, do Gdańska. Byli poddawani atakom milicji, bojówkarzy partyjnych.
Pana też bronił Jan Olszewski?
W stanie wojennym bronił m.in. Lisa, Frasyniuka i Michnika. A w 1986 roku został moim obrońcą. Siedziałem wtedy w więzieniu. Na szczęście do procesu nie doszło. Zostaliśmy wypuszczeni w wyniku amnestii. I całe szczęście, bo to byłby groźny proces: ciężkie oskarżenia o zdradę, o kontakty z Zachodem i działania w celu obalenia siłą ówczesnej władzy. Sprawa miała być przed sądem wojskowym.
Zmarły premier należał do innego pokolenia niż wy. To nie stanowiło bariery?
Tak, my byliśmy młodsi o kilkanaście lat. A jego pokolenie pamiętało okupację i potem okres stalinowski. My tych traumatycznych doświadczeń nie mieliśmy. Jan Olszewski był członkiem Klubu Krzywego Koła [1955-62 – red.], takiej grupy niezależnej, dyskusyjnej, której znaczenie było bardzo duże. Był też redaktorem niezmiernie ważnego tygodnika "Po Prostu". Tam ukazał się w 1956 r. kluczowy tekst, którego Olszewski był współautorem, czyli "Na spotkanie ludziom z AK". Ten tekst, jako pierwszy po okresie stalinowskim, przywracał godność żołnierzom AK, którzy właśnie wychodzili z więzień, na podstawie amnestii postalinowskiej W tym piśmie i w tym klubie toczyły się bardzo ważne dyskusje. Jan Olszewski w tym nurcie cały czas był, dlatego znalazł się potem na zapleczu KOR.
Jan Olszewski był premierem w latach 1991-92. W 1992 roku Sejm przegłosował wotum nieufności dla jego rządu. Jak pan wtedy głosował?
Wstrzymałem się ja i cały nasz klub związkowy, klub Solidarności, się wstrzymał. Byłem wtedy szefem frakcji Solidarności w polskim parlamencie.
Rząd upadł po tym, jak ówczesny minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz dostarczył do Sejmu listę rzekomych współpracowników SB, na której był m.in. Lech Wałęsa oraz marszałek sejmu Wiesław Chrzanowski.
Rząd Olszewskiego nie miał większości, a konflikt z ówczesnym prezydentem Wałęsą tylko upadek tego rządu przyspieszył. Premier nie może się wszystkim podobać. To jest funkcja, która powoduje wchodzenie w konflikty. Taka była jego sytuacja: jego rząd drżał od konfliktów politycznych. On miał nawet konflikt wewnątrz Porozumienia Centrum i nawet jego baza polityczna zaczęła się gwałtownie kurczyć. Parlament był rozdrobniony, trudno sterowalny i rząd wisiał na włosku. Sama sprawa lustracji po prostu dobiła rząd.
Ale to Jan Olszewski, jako premier, musiał dać Macierewiczowi zielone światło, by grać teczkami SB.
To była moim zdaniem decyzja Macierewicza, o której Olszewski zapewne dowiedział się późno. Moim zdaniem Macierewicz zrobiłby to tak czy inaczej. Ze zgodą czy bez akceptacji premiera.
Janowi Olszewskiemu należy się oczywisty szacunek. Był w końcu drugim niekomunistycznym premierem po 1989. Wielka szkoda, że odszedł.