Blok Senat 2001: raczej nie będzie wspólnego klubu senackiego
Krakowscy kandydaci Komitetu Wyborczego "Blok Senat 2001" uważają, że po wyborach senatorowie bloku raczej nie utworzą wspólnego klubu senackiego, lecz będą współpracować w ramach koalicji.
06.08.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Spodziewam się, że po wyborach - niezależnie od tego, czy "Blok Senat 2001" będzie w większości, czy w mniejszości -utworzenie wspólnego klubu senackiego może nie być możliwe, ale koalicja i współpraca zdecydowanie tak - powiedział w poniedziałek Krzysztof Kozłowski.
Komitet Wyborczy "Blok Senat 2001" tworzą kandydaci Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy, Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości oraz Unii Wolności. W Krakowie o cztery miejsca do Senatu ubiegają się: Wojciech Grzeszek (AWS-P), Zygmunt Kolenda (PO), Stefan Jurczak (PiS) oraz Krzysztof Kozłowski (UW).
Stefan Jurczak podkreślił, że po wyborach senatorowie "Bloku Senat 2001" nie chcą być podporządkowani jednemu ugrupowaniu politycznemu, ale stać ponad podziałami partyjnymi. Dla nas na pierwszym miejscu jest obywatel i państwo - oświadczył. Kandydaci podkreślają wspólny solidarnościowy rodowód, który daje możliwość stworzenia mocnej alternatywy dla SLD. To inicjatywa wychodząca naprzeciw oczekiwaniom społecznym, zdolna do stworzenia alternatywy dla monopartyjnego podejścia do wyborów parlamentarnych - stwierdził Wojciech Grzeszek.
W opinii Krzysztofa Kozłowskiego i Zygmunta Kolendy, obserwowana obecnie negatywna reakcja społeczeństwa na uczestnictwo w życiu politycznym państwa może skutkować nawet 65-70% wygraną SLD w wyborach parlamentarnych.
Obserwowany pewien bojkot polityków i partii wywodzących się z Solidarności to bardzo niebezpieczne zjawisko, które przy zdyscyplinowanym elektoracie SLD grozi 65-70-procentową wygraną Sojuszu w wyborach - ocenił Kolenda.
Ten stopień odrzucenia wyborów, partii politycznych, jest bardzo niepokojący - obywatel polski zaczyna się obawiać państwa, instytucji państwowych oraz elit politycznych, które traktowane są jako zagrożenie. Grozi to nikłą frekwencją i może się okazać, że SLD będzie miało nie 50 proc. ale wiele więcej - mówił Kozłowski. (ajg)