Bliski Wschód: napięta sytuacja w Izraelu

Według świadków, atak przeprowadzono z jadącego samochodu, z którego mężczyźni zaczęli strzelać do ludzi czekających na przystanku autobusowym. Znajdujący się w pobliżu policyjni detektywi po cywilnemu odpowiedzieli ogniem zabijając napastników.

Izraelskie radio publiczne podało, że na przystanku zginęły dwie osoby (w tym jedna kobieta), jednak informacje o drugiej ofierze nie zostały jeszcze oficjalnie potwierdzone.

Do zamachu w Haderze przyznał się Islamski Dżihad, który obok Hamasu należy do organizacji najczęściej przeprowadzających akcje terrorystyczne przeciwko Izraelczykom.

Tymczasem izraelski minister obrony Beniamin Ben Eleazar powiedział na posiedzeniu rządu, że armia izraelska może opuścić rejon Betlejem nawet jeszcze w niedzielę wieczorem. Warunkiem odwrotu jest całkowite wstrzymanie palestyńskich akcji zbrojnych.

Szef palestyńskich sił bezpieczeństwa Dżabel Radżub oświadczył jednak, że wstrzymanie akcji palestyńskich może nastąpić dopiero po wycofaniu się wojska izraelskiego z terytoriów palestyńskich.

Przywódca palestyński Jaser Arafat zapowiedział w niedzielę, że Palestyńczycy nigdy nie poddadzą się Izraelowi i będą walczyć do zwycięskiego końca. Arafat przemawiał do tysięcy Palestyńczyków, którzy stracili pracę w wyniku izraelskich blokad miejscowości w Autonomii Palestyńskiej.

Rząd Izraela odroczył w ostatniej chwili zaplanowane na sobotni wieczór wycofanie wojsk z Betlejem i Beit Dżala z powodu trwających tam walk. Izraelczycy wkroczyli do sześciu miast palestyńskich na Zachodnim Brzegu po tym, jak 17 października palestyńscy zamachowcy zamordowali izraelskiego ministra turystyki Rehawama Zeewiego.

Od czasu wybuchu palestyńskiego powstania we wrześniu ub.r. zginęło ponad 670 Palestyńczyków i ponad 170 Izraelczyków. (an, mag)