PolskaBiznesmen z Olsztyna wezwany do prokuratury w sprawie dokumentów nt. Zyty Gilowskiej

Biznesmen z Olsztyna wezwany do prokuratury w sprawie dokumentów nt. Zyty Gilowskiej

Gdańska prokuratura, która prowadzi postępowanie w sprawie domniemanego szantażu lustracyjnego Zyty Gilowskiej, przesłucha w charakterze świadka olsztyńskiego przedsiębiorcę Tobiasza Niemiro, który w niejasnych okolicznościach wszedł w posiadanie dokumentów ze sprawy lustracyjnej Zyty Gilowskiej.

Poinformował o tym sam Niemiro. Potwierdziła to rzeczniczka prokuratury okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk. Podkreśliła ona, że badana będzie autentyczność dokumentów, jakie posiada olsztyński biznesmen oraz okoliczności, w których je otrzymał.

W prokuraturze stawię się w przeszłym tygodniu, we wtorek, ponieważ mam swoje obowiązki i nie mogę z dnia na dzień wszystkiego rzucić - powiedział Niemiro. Podkreślił, że został wezwany w charakterze świadka.

O tym, że olsztyński biznesmen wszedł w posiadanie dokumentów nt. Gilowskiej, poinformowały w środę "Wiadomości" TVP. Sam przedsiębiorca powiedział, że dokumenty mu podrzucono, a on uznał je za wiarygodne i postanowił ujawnić.

Według Niemiro, wśród dostarczonych mu materiałów znalazły się meldunki agenta "Beata" i inne materiały dawnej SB, a treść dokumentów pokrywa się z przebiegiem procesu. Pieczątki wskazują, że zostały skopiowane już po tym, jak trafiły do Sądu Lustracyjnego. Dostęp do tych materiałów powinny mieć tylko osoby uczestniczące w procesie.

Dokumenty, o których mówi Niemiro, to m.in. meldunki operacyjne oficera kontrwywiadu z Lublina Witolda Wieczorka, który twierdzi, że fikcyjnie zarejestrował w 1986 r. Gilowską jako TW "Beata". Są to m.in. meldunki nt. obywatela USA Michaela Harscha oraz Niemiec - Gerda Leptina, w których jako "sprawdzone" źródło figuruje TW "Beata" (miała ona mieć "bezpośrednie kontakty" z oboma). Przed sądem Gilowska mówiła, że ledwo ich znała.

Jak powiedział olsztyński przedsiębiorca, otrzymał on dokumenty w poniedziałek. Podkreślił, że zostały mu podrzucone, lecz nie wyjaśnił, w jakich okolicznościach do tego doszło. Plik dokumentów, który trafił w ręce biznesmena, liczył 30 kartek.

Na początku myślałem, że to żart, ale po przeczytaniu uznałem dokumenty za wiarygodne i postanowiłem upublicznić - powiedział. Zaznaczył, że według niego zawartość merytoryczna tych dokumentów "ma niską wartość". Doszedłem do wniosku, że każdy może zostać w ten sposób "wrobiony" - dodał.

Podkreślił, że nie zna, ani nigdy nie poznał Zyty Gilowskiej. Przyznał jednocześnie, że nie powiadomił o tej sprawie ani prokuratury, ani policji, a zdecydował się przekazać materiały jedynie dziennikarzom.

Tobiasz Niemiro jest prezesem utworzonego w Olsztynie przed kilkoma laty Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa, które pomagało wymiarowi sprawiedliwości w schwytaniu i osądzeniu bandy, która zajmowała się porwaniami dla okupu lokalnych przedsiębiorców i członków ich rodzin. Jego zdaniem, to właśnie ta pełniona przez niego funkcja mogła być powodem, że to jemu podrzucono dokumenty dotyczące lustracji Gilowskiej.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)