Bitwa o handel niedzielny
Grupa łódzkich radnych, którzy w lipcu jednym głosem przegrali uchwalenie zakazu handlu w niedziele i święta, rozpoczyna drugą rundę walki. Skrzydeł dodała im wczorajsza zapowiedź Romana Giertycha, lidera LPR, że jego partia będzie dążyć do ograniczenia niedzielnego handlu we wszystkich miastach. W przyszłym tygodniu radni z Łodzi zbierają się, aby ustalić taktykę.
19.08.2004 | aktual.: 19.08.2004 10:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Musimy się zastanowić nad nową formułą uchwały, aby nasza propozycja mogła uzyskać większość w radzie - mówi Adam Stefan Lepa, szef klubu radnych LPR.
Najdalej idzie propozycja Mariana Budnera z LPR, który proponuje zamknięcie w niedziele wszystkich placówek z wyjątkiem aptek, kiosków, sklepów z pamiątkami i na dworcach. Większe szanse będzie jednak miała kompromisowa propozycja zakazu handlu w święta państwowe i kościelne lub radykalne skrócenie czasu pracy sklepów do godzin 11 - 14, tak jak to zrobiono w Radomiu.
Zdecydowanym przeciwnikiem "majstrowania" przy niedzielnym handlu jest Władysław Skwarka, szef klubu radnych SLD, który uważa, że może to doprowadzić do masowych zwolnień w hipermarketach.
Za wygraną nie zamierzają też dać zgierscy radni, którzy, jako pierwsi w kraju, 27 maja zabronili handlu w niedzielę w sklepach o powierzchni powyżej 300 m kw. Zakaz miał obowiązywać od 1 sierpnia, ale nie wszedł w życie, bo uchwałę unieważnił wojewoda. Autorzy wniosku odwołali się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, który nie wydał jeszcze orzeczenia.
- Będziemy walczyć do skutku - zapowiada Marek Matuszewski, przewodniczący Rady Miasta Zgierza. - Jeśli WSA odrzuci nasze odwołanie, skierujemy sprawę do NSA w Warszawie. Jeśli i tam sprawy nie potoczą się po naszej myśli, przygotujemy nową uchwałę, ale już w takiej formie, by wojewoda nie miał podstaw do jej unieważnienia.
Stanowisko sieci hipermarketów, które najwięcej straciłyby na uchwaleniu zakazu, jest oczywiste. - Ewentualny zakaz handlu na pewno pociągnie za sobą zwolnienia - twierdzi Wojciech Sokół, rzecznik "Tesco". - Poza tym konsument powinien mieć prawo wyboru terminu robienia zakupów.
Pracownicy marketów obawiają się zwolnień, ale równocześnie narzekają na brak wolnych niedziel. - Najgorzej jest w święta, kiedy wszyscy siedzą z rodzinami, a my pracujemy - żali się Magdalena Banaszak, kierowniczka sklepu z odzieżą w łódzkim "Geant".
(pi, mał, jul)