Bitwa o Ankonę - akcja adriatycka Wojska Polskiego
• Latem 1944 r. II Korpus Polski skierowano do walki na wschodzie Włoch
• Pierwszym sukcesem polskich żołnierzy było odbicie z rąk niemieckich Loreto
• Najważniejszym momentem "akcji adriatyckiej" była zwycięska bitwa o Ankonę
• Niestety, wiktoria nie miała większego znaczenia strategicznego - wcześniej alianckie lotnictwo zniszczyło port
Samodzielny udział Polski w II wojnie światowej zakończył się dość szybko. Stało się to 17 września 1939 r., gdy na Rzeczpospolitą napadła Armia Czerwona, a polski rząd musiał opuścić teren kraju. W następnych latach podejmowano próby odzyskania niezależności, ale one nie powiodły się. W 1940 r. na przeszkodzie stanęła klęska Francji, a w roku 1943 - tajemnicza śmierć premiera i wodza naczelnego, generała Władysława Sikorskiego. I chociaż polscy żołnierze, lotnicy i marynarze byli obecni niemal na każdym froncie II wojny światowej, to po 1939 r. przeprowadzili tylko jedną samodzielną operację - ''akcję adriatycką''. Jej zwieńczeniem było wyzwoleniem Ankony 18 lipca 1944 r. Przeprowadził ją II Korpus Polski.
Dowodzony przez generała Władysława Andersa II Korpus Polski narodził się latem 1941 r. na ziemiach Związku Sowieckiego, a jego żołnierzami mieli być Polacy więzieni w łagrach. Rosjanie ze wszystkich sił starali się utrudnić formowanie polskiego wojska. Ostatecznie jednak opuściło ono niegościnną Rosję, przenosząc się przez Iran i Irak do Palestyny i Egiptu. Dopiero tam udało się sformować dwie dywizje - 3. Dywizję Strzelców Karpackich i 5. Kresową Dywizję Piechoty - i wysłać je w początkach 1944 r. na front włoski. W porównaniu z innymi alianckimi korpusami korpus generała Andersa był dwukrotnie słabszy - miał jedynie dwie dywizje zamiast trzech, a każda z nich miała dwie brygady zamiast trzech. W dodatku nie było żadnych rezerw i strat nie można było uzupełniać - chyba że rozwiązując mniej przydatne pododdziały. Co więcej, o ile żołnierze brytyjscy, hinduscy a nawet amerykańscy mieli duże doświadczenie wojenne, to w szeregach II Korpusu Polskiego posiadali je jedynie nieliczni żołnierze...
Żołnierze generała Andersa najbardziej znani są z udziału w bitwie pod Monte Cassino. Jednak, paradoksalnie, zdobycie ''niezdobytego'' klasztoru było raczej sukcesem propagandowym niż militarnym. W dodatku przyniosło krwawe straty, których - jak wspomniano - nie było jak uzupełnić. II Korpus Polski został więc przerzucony na spokojniejszy odcinek frontu.
Podziękowania od papieża
Prowadzenie wojny we Włoszech jest bardzo utrudnione przez geografię. Półwysep Apeniński jest przecięty górami sięgającymi niemal 3 tys. m. Do ataku nadają się jedynie nadmorskie równiny. Na zachodzie półwyspu działali Amerykanie i Brytyjczycy - tam był Rzym, tam była sława, a wschód półwyspu - nad Adriatykiem - został latem 1944 r. oddany Polakom. Celem działań wojennych była wolność Włochów. Chodziło nawet nie tyle o uwolnienie ich spod okupacji niemieckiej, co o uniknięcie okupacji Włoch przez Sowietów. Armia Czerwona rozpoczynała wówczas wyścig przez Półwysep Bałkański i miała nadzieję dotrzeć do północnych Włoch przed aliantami.
W wyścigu tym niebagatelna rola przypadła Polakom. Stało się to dość przypadkowo, bowiem dowództwo alianckie nie oczekiwało od słabego polskiego korpusu zbyt wiele. Wzmocniło go nawet formacją włoskiej piechoty i brytyjską artylerią oraz czołgami. Co więcej, naprzeciw Polaków stały niemal równe siły niemieckie - 71. oraz 278. dywizja piechoty z LI Korpusu Armijnego. Na korzyść Polaków przemawiał fakt, że obie dywizje niemieckie zostały mocno pokiereszowane w niedawnych walkach o Monte Cassino i Rzym. Na korzyść Niemców zaś to, że mogli bardzo szybko odbudować straty bojowe. Ich magazyny i składy zaopatrzenia były tuż za linią frontu, a magazyny alianckie - daleko na południu Włoch, skąd zaopatrzenie trzeba było dowozić rzadką siecią zniszczonych włoskich dróg.
Wojsko Polskie do ''akcji adriatyckiej'' zaczęło wchodzić dość niemrawo. 21 czerwca 1944 roku przejęto front od Brytyjczyków, następnie rozpoczęto walkę patroli i szukano słabych punktów w pozycjach niemieckich. A te były dobrze przygotowane do obrony i silnie ufortyfikowane - miedzy innymi ''Pantherturmami'', czyli wieżami czołgowymi osadzonymi w betonowych fortyfikacjach. 30 czerwca rozpoczęło się natarcie, które sukces przyniosło dopiero 1 lipca: niemieckie linie obrony zostały oskrzydlone i Polacy mogli szybciej ruszyć do przodu.
O żadnym błyskawicznym pościgu nie mogło być mowy. Niemcy wycofywali się w dużym porządku, wykorzystując do powstrzymywania Polaków liczne rzeki płynące wzdłuż frontu i pasma wzgórz schodzące ku morzu. Walki trwały niemal dwa tygodnie, a Polacy posunęli się do przodu raptem kilkadziesiąt kilometrów. Co gorsza, uciekający Niemcy palili za sobą wszystko i niszczyli każdy most i każdą drogę. Podpalili nawet katedrę w Loreto (za udział w jej gaszeniu polscy żołnierze dostali podziękowania od papieża.)
Cel: zdobyć Ankonę
Pierwszym polskim sukcesem było wyzwolenie właśnie tego miasta. Loreto - choć niewielkie - sławą przewyższa Ankonę. Znajduje się tam bowiem sanktuarium maryjne, pochodzące jeszcze z czasów średniowiecza. Mniej znana Ankona to licząca 100 tys. mieszkańców stolica regionu Marche (czyli ziem leżących na spodniej stronie ''uda'' włoskiego ''buta''). Ankona jest także najważniejszym portem na środkowym Adriatyku, którego zdobycie mogło ułatwić aliantom zaopatrywanie walczących wojsk. Problemem było tylko to, że podczas wycofywania się z portów Niemcy mieli zwyczaj całkowitego ich demolowania. Ankonę należało więc zdobyć sprawnie i szybko - najlepiej, w trosce o życie cywilów - bez ostrzału artyleryjskiego i bombardowania lotniczego.
Natarcie na Ankonę rozpoczęło się rankiem 17 lipca 1943 r. Niemcy nazwali pozycje wokół miasta linią Edyty (Edith-Linie) i broni jej dwiema dywizjami. Partyzantom włoskim powierzono związanie walką 71. dywizji niemieckiej. Ankony broniła 278. dywizja niemiecka. Pomiędzy obie niemieckie dywizje miała uderzyć 2. Warszawska Brygada Pancerna, wsparta brytyjskim pułkiem czołgów i polskimi komandosami. Zadaniem tej grupy było przecięcie niemieckich pozycji i odizolowanie obu ugrupowań Wehrmachtu. Wówczas, na osamotnioną niemiecką 278. DP uderzyć miały obie dywizje II Korpusu Polskiego, a 3. DSK - wkroczyć do miasta.
O ile manewry czołgów na wąskich drogach nieco się opóźniały, to natarcie piechoty było dobrze przygotowane i bardzo szybko przyniosło sukces. Linie obrony Wehrmachtu zostały przerwane już w południe, a niemiecki odwrót zaczął przypominać paniczną ucieczkę. Nadchodząca noc wstrzymała pościg za uchodzącymi Niemcami, a rankiem okazało się, że Ankona jest już przez nich niemal opuszczona. O 14:30 - przez pamiętającą starożytność bramę świętego Stefana - do miasta weszły patrole pułku ułanów karpackich. Ankona została wyzwolona.
Rozczarowujące zwycięstwo
Chociaż bitwa zakończyła się sukcesem, to rezultat był nieco rozczarowujący. Okazało się, że Niemcy byli w stanie uciekać szybciej, niż nacierali Polacy, więc zamiast całej 278. Dywizji udało się zniszczyć tylko jeden spośród trzech jej pułków - 992. pułk piechoty. Zdobyto przy tym kilkadziesiąt dział i dziesięć czołgów. Polskie straty nie były zbyt duże - dzięki dobremu przygotowaniu do działań zginęło tylko kilkudziesięciu żołnierzy, kilkuset zostało jednak rannych. W całej akcji adriatyckiej II Korpus stracił 496 poległych, 1789 rannych i 139 zaginionych - czyli dwa razy mniej niż Niemcy w jednej tylko bitwie o Ankonę.
O ile ucieczkę Niemców można było przeboleć, to wiele większym rozczarowaniem był stan portu. Wymagał długiego remontu. Nie wynikało to jednak z opieszałości Polaków - wkroczyli oni do miasta tak szybko, że Niemcy nie zdążyli wysadzić go w powietrze. Zniszczenia wynikały... z bombardowań alianckich. Port w Ankonie był bowiem wielokrotnie celem alianckich bomb, jeszcze w 1943 r., gdy miasto leżało daleko za linią frontu.
Akcja adriatycka skończyła się we wrześniu 1944 r. II Korpus Polski doszedł niemal pod San Marino i został przerzucony na inny odcinek frontu. I chociaż nie wszystko przebiegało zgodnie z alianckim planem, to jednak Polakom, Brytyjczykom i Amerykanom udało się zrealizować swoje cele: siły niemieckie we Włoszech zostały rozbite zanim przyszli tam Sowieci. Niebezpieczeństwo było jednak bliskie - oddziały komunistyczne zajęły Triest, dopuszczając się tam masowych mordów na Włochach (to miasto zostało zwrócone Włochom dopiero w 1954 r.)
Wiosną 1945 r. zakończył się również szlak bojowy II Korpusu Polskiego. Brytyjskie dowództwo przesunęło go na zachodni odcinek frontu, żeby Polakom nie przyszło do głowy rzucić się na stojąca nad Adriatykiem Armię Czerwoną...
###Dr Tymoteusz Pawłowski dla Wirtualnej Polski