Birmańska junta: będzie reakcja na protest mnichów
Rządząca w Birmie junta wojskowa zagroziła, że "podejmie środki" przeciwko protestującym od tygodnia w Rangunie mnichom buddyjskim, do których przyłączyły się dziesiątki tysięcy ludzi - poinformowały birmańskie media państwowe.
24.09.2007 | aktual.: 24.09.2007 17:37
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/protest-mnichow-w-birmie-6038700637189249g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/protest-mnichow-w-birmie-6038700637189249g )
Protest mnichów w Birmie
Jest to pierwsza oficjalna reakcja władz Birmy na pokojowe manifestacje antyrządowe - największe od zdławienia przez wojsko ruchu na rzecz demokracji w Rangunie w 1988 roku.
Birmańskie media podały, że minister ds. religii generał Thura Myint Maung spotkał się w poniedziałek z hierarchami buddyjskimi.
Jeśli mnisi sprzeciwią się regułom posłuszeństwa nauk buddyjskich, podejmiemy środki stosownie do obowiązującego prawa - powiedział minister cytowany przez telewizję państwową.
Około stu tysięcy ludzi, z czego połowę stanowili mnisi buddyjscy, wyszło na ulice Rangunu. W Mandalaj ulicami przemaszerowało około sześciuset mnichów.
Wojskowe władze, sprawujące rządy w Birmie (przemianowanej przez juntę na Myanmar) przez około 45 lat, dotychczas ostro reagowały na jakiekolwiek wyzwania, zatrzymywały pod najmniejszym pretekstem działaczy opozycji i krytyków rządu, a od czterech lat ponownie przetrzymują w areszcie domowym przywódczynię opozycji Aung San Suu Kyi.
Anonimowy dyplomata jednego z państw regionu, cytowany przez agencję AP, ocenił, że wojskowe władze Birmy są obecnie pod silną presją Chin, które ze względu na swe rozległe interesy w tym kraju nie chcą, by w miastach birmańskich doszło do konfrontacji. Domagają się więc, by miejscowe władze zaczęły stopniowo spełniać żądania społeczności międzynarodowej w kwestii powrotu do demokracji. Pekin, gospodarz przyszłorocznej olimpiady, obawia się, że w razie brutalnej akcji władz w Rangunie ucierpi też wizerunek Chin - głównego dostawcy pomocy dla junty.
Amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice potępiła w niedzielę brutalny reżim w Birmie, zapowiadając, że z bardzo bliska będzie śledziła sytuację w tym kraju.
Na początku września prezydent USA George W. Bush wezwał władze w Birmie, żeby przestały zastraszać swoich obywateli, którzy walczą na rzecz demokracji i praw człowieka, oraz żeby uwolniły wszystkich więźniów politycznych, w tym Aung San Suu Kyi.