Bieszyński nie mówi, kto podjął decyzję o zatrzymaniu Marcina T.
Szef zarządu śledczego b. UOP, a potem ABW
Ryszard Bieszyński, który stanął przed sejmową
komisją śledczą ds. PKN Orlen, nie jest w stanie powiedzieć, kto
podjął decyzję o zatrzymaniu pod zarzutem szpiegostwa Marcina T.,
byłego asystenta byłego przewodniczącego komisji Józefa Gruszki -
twierdzą posłowie komisji.
23.05.2005 14:45
Na zamkniętym posiedzeniu komisji ogłoszono przerwę, podczas której Bieszyński ma się skontaktować ze współpracownikami, by przypomnieć sobie nazwiska osób, które brały udział w podjęciu decyzji o zatrzymaniu Marcina T. Pułkownik Bieszyński nadzorował zatrzymanie przez ABW asystenta posła Gruszki.
W lutym 2002 ten sam oficer, jako szef zarządu śledczego b. UOP, nadzorował zatrzymanie b. prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego.
B. asystent społeczny posła Gruszki, Marcin T. został aresztowany 5 marca br. pod zarzutem zgody na współpracę z obcym wywiadem. Grozi mu za to do 8 lat więzienia. Zgodnie z decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie, Marcin T. może pozostać w areszcie do 3 czerwca.
Jak powiedział Antoni Macierewicz (RKN), zeznania Ryszarda Bieszyńskiego są "kompletnie nieprzekonujące".
On robi wrażenie krętacza. Do tego jest agresywny, pobudzony, odwołuje się do swego przekonania o wyższości prawniczej. Taka postawa, to próba ucieczki od odpowiedzialności - powiedział Macierewicz.
Zdaniem posła RKN, pułkownik Bieszyński nie odpowiada na podstawowe pytanie, jakie stawiają mu członkowie komisji - kto podjął decyzję o zatrzymaniu Marcina T.
Wprawdzie (świadek) uważa, że zrobiła to prokuratura, ale gdy jest pytany o to, który z prokuratorów osobiście, to okazuje się, że decyzję podjęto kolegialnie - dodał Macierewicz.
Przewodniczący komisji Andrzej Aumiller (UP) przyznał, że pozwolił Bieszyńskiemu na zadzwonienie do współpracowników, by przypomniał sobie interesujące komisję fakty. Dochodzimy do wiedzy o tym, kto wydał decyzję. Na razie tego nie wiemy - powiedział przewodniczący.
Wiceprzewodniczący komisji Zbigniew Wassermann zeznania Bieszyńskiego określa jako "niekonwencjonalne".
Pan pułkownik reprezentuje poczucie wyższości, przekonanie o wyjątkowym profesjonalizmie i ma tendencje pouczania wszystkich członków komisji - opisał zachowanie Bieszyńskiego Wassermann.
Zupełnie inaczej przesłuchanie szefa zarządu śledczego ABW odebrał Andrzej Różański (SLD).
Pan Bieszyńki jest urzędnikiem państwowym, który używa określeń "procedura","paragraf", "standard". W tym kontekście trudno mu odmówić racji, a moim zdaniem stara się on realizować to, na co pozwalają mu przepisy. Przemawia do mnie rygorystyczna formuła jaką reprezentuje, że przepis to jest przepis i należy go egzekwować bez względu na własne odczucia - powiedział poseł SLD.