Bieszczady. Cisza i głusza czy hipsterski tłum na szlaku? Jak wygląda alternatywa wobec Zakopanego
Południe Polski to nie tylko Tatry. Wiedzą o tym doskonale ci, którzy od wielu lat wybierają znacznie spokojniejsze i ustronne Bieszczady. Wiernie wracają w dobrze znane im już miejsca. Czy tych, którzy idą w ich ślady, przybywa i coraz więcej osób wybiera właśnie ten kierunek?
- Niestety, coraz więcej osób na szlakach. Ale cóż, jest tak pięknie, że trudno się dziwić. Bieszczady to nie tylko Tarnica, warto odkrywać nowe miejsca – brzmi rada pana Andrzeja. On jako pierwszy odpowiedział na naszą ankietę na platformie dziejesie.pl. Zapytaliśmy o frekwencję i ceny w Bieszczadach.
A co mówią mieszkańcy? Okazuje się, że ten region Polski wybierają turyści najwierniejsi. Od wielu lat wybierają "swoje" miejsce i przyjeżdżają do niego w "swoim" czasie.
Turysta sentymentalny
Schronisko Kremenaros jest położone w Ustrzykach Górnych. Wolne miejsca na najbliższe, wrześniowe tygodnie jeszcze są. – W tej chwili większość naszych gości to emeryci, raczej osoby starsze. Ale spodziewamy się przyjazdu studentów, najczęściej to oni nas odwiedzają we wrześniu – powiedziała nam pracownica schroniska.
Podkreśliła, że rodziny z dziećmi wyjechały pod koniec sierpnia. Teraz w Bieszczadach nastała taka pora roku i moment w sezonie turystycznym, kiedy już tradycyjnie przyjeżdżają studenci.
W Cisnej zróżnicowanie turystów jest większe. – Nie jest to typowy najazd studentów. Mamy sporo emerytów i osób starszych. Choć trudno generalizować. Np. w piątek odwiedziło mnie dużo ludzi ok. trzydziestki. Są ludzie z dziećmi w wieku przedszkolnym i jeszcze młodszymi – wylicza w rozmowie z WP Jolanta Trawka z Centrum Informacji Turystycznej w Cisnej.
Baza noclegowa w tej okolicy to 6 tys. miejsc. – Pogoda piękna, sezon trwa, miejsca wolne jeszcze są – dodaje. Nasza rozmówczyni przyznaje, że sierpniowa burza w Tatrach przełożyła się na ruch na szlakach w Bieszczadach.
- Rozmawiałam z kilkoma osobami, które otwarcie przyznały, że wolały przyjechać właśnie tutaj. Więc w sierpniu mieliśmy duży ruch – zaznacza Jolanta Trawka.
We wrześniu widzi dobrze znajome twarze. – To jest grupa, która woli mniejszy ruch i odwiedza Bieszczady zawsze jesienią. W tygodniu są to wprawieni turyści, wybierają dłuższe ścieżki i szlaki w Bieszczadach Wysokich. A w weekendy przyjeżdżają osoby, które nie mają już zbyt wiele tego urlopu, ale chcą każdą wolną chwilę spędzić w górach. To są też rodziny z dziećmi, dzieci jeszcze nie chodzą do szkół. To są osoby, które wolą ten moment sezonu turystycznego, lubią jesień – przyznaje.
Oczekiwanie na złotą jesień nad Soliną
Solina. Restauracja "Szałas nad Soliną" jest jedną z najstarszych w Bieszczadach. - Teraz pogoda jest niezbyt dobra, ale liczymy jeszcze na piękną polską złotą jesień – powiedziała nasza rozmówczyni, właścicielka miejsca nad Soliną.
Od początku września tą okolicę w Bieszczadach odwiedzają głównie wycieczki. – A oni raczej mają czas zorganizowany, więc raczej do nas nie zaglądają. Mniejszy ruch mieliśmy też w lipcu. Ale sierpień był piękny, ciepły i słoneczny i wtedy odwiedziło nas dużo osób. Zresztą, to już tradycja, że w sierpniu dużo turystów przyjeżdża w Bieszczady – mówi w rozmowie z WP właścicielka restauracji.
Weekend majowy, weekend kiedy przypada Boże Ciało, dni w okolicach 15 sierpnia – wtedy oprócz odpowiednich butów w góry trzeba zabrać ze sobą cierpliwość.
– Ludzie wiedzą, że jeśli jest więcej osób to muszą zaczekać. Są wyrozumiali, nie mają o to pretensji. Jasne, że są przypadki kiedy ktoś stanie w drzwiach i nie pasuje mu wszystko. Ale generalnie klienci do nas wracają, i to od wielu lat – mówi restauratorka.
Potwierdzenie słyszymy w Bieszczadzkim Centrum Informacji i Promocji. - Wrzesień i październik to miesiące kiedy mamy duże obłożenie turystyczne. Gości jest dużo. To osoby starsze i młodsze. Te, które przyjeżdżają z sentymentu i są po raz pierwszy – mówi nam pracownica punktu w Ustrzykach Dolnych.
Turyści kupują mapy i pytają o szlaki, te w niższych, ale i wyższych partiach gór. - W tym sezonie najpopularniejsza była Tarnica i Połonina Wetlińska. Teraz słyszymy pytania także o inne trasy do wędrowania – podkreśla nasza rozmówczyni.
Nie jest jednak idealnie. - Sandały na niektórych nogach też są. Wtedy przypominamy o odpowiednich butach, kiedy idzie się na szlak. I wodzie i prowiancie. Na większości bieszczadzkich szlaków nie ma schronisk. Ci, którzy są tu po raz pierwszy spodziewają się rozbudowanej infrastruktury, jak w Tatrach. Nie wiedzą, że w Bieszczadach jest inna rzeczywistość – słyszymy.
Przedstawicielka Bieszczadzkiego Centrum Informacji i Promocji na koniec przypomina: - Może to banał, ale warto powtórzyć. Bieszczady to niższe góry. To nie są Tatry. Ale niebezpieczeństwo na szlakach, wszystkich szlakach, jest takie samo – przestrzega.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl