Bieszczady. "Ręce do góry, padnij, nigdy nie uciekaj", czyli co robić, gdy na szlaku stanie niedźwiedź
Ostrzeżeń przed dziką zwierzyną nigdy za wiele – takiego zdania jest leśniczy z Baligrodu w Bieszczadach Kazimierz Nóżka. - Im więcej będzie takich informacji, tym lepiej dla turystów, zwłaszcza wyjeżdżających w Bieszczady – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Warto przypomnieć o tym, jak zachować się w górach, kiedy spotkamy np. niedźwiedzia. W tym roku nie brakuje ich na szlakach, zwłaszcza w Bieszczadach. Pod koniec lata Podkarpacie może czekać wzmożony ruch, ze względu na zmianę planów turystów po ostatnich burzach w Tatrach i rezygnację z wyjazdów do Zakopanego.
Bieszczady. "Nie ma groźniejszych drapieżników niż niedźwiedzie"
Kazimierz Nóżka z Nadleśnictwa Baligród wie, że mieszkańcy tego regionu poradzą sobie jakoś stając naprzeciw niedźwiedzia.
– Gorzej jest z ludźmi, którzy przyjeżdżają na wypoczynek w Bieszczady, często po raz pierwszy. Oni nie znają tych stron. Zwykle jest też taka grupa, którą mierzi zbyt duży ruch na szlakach i zapuszcza się samotnie w las – opowiada nam leśniczy z Bieszczad.
Zobacz także: PiS wciąż zdecydowanym liderem. Nowacka komentuje najnowszy sondaż
I tu pojawia się problem. – Do spotkań człowieka z niedźwiedziem prawie nigdy nie dochodzi na szlakach turystycznych czy na drogach. Jeśli obserwuje się drapieżniki z drogi, wtedy zachowana jest bezpieczna odległość. Ale jeśli już ktoś szuka dzikiej ścieżki, jest spontaniczny, może być różnie. Ja się nie dziwię – każdy chce się znaleźć jak najdalej od ludzi, jeśli już przyjeżdża w Bieszczady. Ale trzeba liczyć się z tym, że natkniemy się na drapieżniki, zwłaszcza na niedźwiedzie. One są najgroźniejsze nie ma wątpliwości Kazimierz Nóżka.
- Nie ma w tej chwili groźniejszych zwierząt niż niedźwiedzie. A jak się zachować? Tu trzeba rozsądku i dobrej oceny sytuacji. Każdy przypadek może być inny, każdy niedźwiedź może zachować się inaczej wobec człowieka – przyznaje nasz rozmówca.
- Jeden niedźwiedź przejdzie obojętnie i nie zwróci uwagi, nawet przechodząc kilka metrów od nas. A drugi może zaatakować bez żadnego ostrzeżenia. Dlatego zawsze powtarzam: jeśli zobaczymy pierwsi niedźwiedzia, który np. żeruje, to jesteśmy w dobrej sytuacji – możemy bezszelestnie wycofać się na bezpieczną odległość, zmienić kierunek marszu i zostawić go w spokoju – udziela wskazówek Nóżka.
Niedźwiedź na drodze, krok po kroku
W ostatnich kilku miesiącach populacja niedźwiedzi w Bieszczadach zwiększyła się o 8 osobników. Zwiększyły się tym samym szanse na ich spotkanie w górach.
– Jeśli zauważymy, że niedźwiedź dostrzegł nas, zainteresował się nami i sierść jeży mu się między uszami, czyli ma nas w "swoich radarach", to musimy zwiększyć swoją objętość – instruuje Kazimierz Nóżka.
Co to znaczy i jak to zrobić? Należy podnieść ręce, unieść plecak albo kurtkę, tak, żeby niedźwiedź zobaczył kogoś jak najwyższego. – 99 na 100 niedźwiedzi ucieknie. To jednak są dzikie zwierzęta i taki ruch powinien dać przewagę człowiekowi – uważa leśnik.
Co z pozostałym, jednym przypadkiem? – Tu sprawa się komplikuje – przyznaje Kazimierz Nóżka, który kilka razy stanął z drapieżnikiem oko w oko. – Sytuacja jest dynamiczna i praktyka pokazuje, że każdy zareaguje inaczej – mówi nam Nóżka.
Procedury na wypadek spotkania z niedźwiedziem są dosyć jasne. Jeśli wspomniany "wzrost objętości" nie spłoszy drapieżnika i widzimy, że biegnie w naszą stronę i zaatakuje – padamy na ziemię.
- Klatką piersiową i twarzą staramy się przylgnąć do ziemi, i zakryć głowę rękoma – tłumaczy Kazimierz Nóżka. Dodaje, że ma świadomość tego, jak mało osób jest skłonnych to zrobić.
– Zwykle ludzie próbują ratować się ucieczką. I mówię to z własnego doświadczenia. Ale jeśli już uciekamy to rzućmy coś za siebie, cokolwiek – plecak, mapę, bluzę, reklamówkę. Niedźwiedź prawie zawsze zatrzyma się przy takim gadżecie. Także mamy chwilę przewagi, na dobiegnięcie do samochodu albo do grupy ludzi. I jeszcze jedno: krzyczeć, krzyczeć i jeszcze raz krzyczeć – wymienia kolejno Nóżka.
Nóżka: głowa swoje, nogi swoje – ja zawsze uciekałem
Leśniczy z Baligrodu przyznał, że ma za sobą cztery spotkania z niedźwiedziami. Wszystkie zakończyły się udaną ucieczką.
– Głowa mówi, żeby się rzucić na ziemię. A nogi, żeby uciekać. Dwa razy uratował mnie samochód, do którego zdążyłem dobiec i schronić się w nim. Dwa razy chyba niedźwiedź po prostu się rozmyślił – przypuszcza nasz rozmówca. – To było 30-40 metrów pościgu, niedźwiedź chciał mnie przegonić ze swojego terenu. I udało mu się to – uzupełnia Nóżka.
Bez względu na to, jak zareaguje turysta albo mieszkaniec gór, każdy musi pamiętać o tym, że niedźwiedź zawsze dogoni człowieka. Między mity trzeba włożyć opowieści o tym, że uciekniemy w dół stoku, w górę stoku lub na drzewo.
– Niedźwiedzie wspaniale się wspinają. Do tego są bardzo szybkie, przed nimi nie ma ucieczki nigdzie – przestrzega leśniczy.
Bieszczady bez koszy na śmieci
W Nadleśnictwie Baligród nie ma koszy na śmieci. I nigdy ich tam nie będzie, żeby drapieżniki nie szukały śladów człowieka. Najgorsze, co człowiek może zrobić drapieżnikowi to pozostawienie mu resztek jedzenia i przyzwyczajenie do nowego smaku i zapachu.
– Ogryzki po owocach, skórki po bananach, puszki po konserwach zostawiane w pobliżu wiat, ławek, przystanków autobusowych sprawiają, że niedźwiedzie będą wracać w to miejsce. Ludzie muszą zabierać te odpadki, nie jesteśmy w stanie co godzinę opróżniać kosze na śmieci, oszalelibyśmy – zaznacza Kazimierz Nóżka.
Pytanie tylko, jak nauczyć ludzi zabierania śmieci, jeśli nie sposób oduczyć ich głupich zachowań – zastanawia się nasz rozmówca. Opowiedział nam, że czasem można zobaczyć żerującego na łące niedźwiedzia, a w pobliżu ojca z dzieckiem na ręku, robiącego selfie.
– Głupszych zachowań przecież nie ma. Może niedźwiedź wygląda na bryłę kudłatego mięsa, ale jest szybki. Ataki w moją stroną takie były. W życiu bym się tego nie spodziewał, że tak szybko zareaguje tak potężny drapieżnik – przestrzega Nóżka.
Cisza w lesie – zakazana
Jeszcze jedna wskazówka dla amatorów górskich wędrówek: absolutny zakaz ciszy.
– Kiedyś uczyło się ludzi tego, że mają zachować ciszę w lesie. Teraz wręcz przeciwnie. Namawiamy, by wędrujący po górach rozmawiali ze sobą, a jeśli idą w pojedynkę pokrzykiwali albo śpiewali co jakiś czas. Taki gwar to sygnał nie tylko dla niedźwiedzi. Drapieżniki usuną się, a my przejdziemy. Nawet nie będziemy świadomi, że gdzieś np. 15 metrów od nas siedzi sobie niedźwiedź – zaleca leśnik.
Na koniec historia ku przestrodze. - Rozmawiałem z człowiekiem, który został zaatakowany przez niedźwiedzia. Walił kamieniem w łeb. Niedźwiedź na chwilę odpuścił. Potem znów zaatakował, człowiek uderzał w nos. Nie martwmy się, że zrobimy krzywdę zwierzęciu. Ratujmy swoje życie, bo zagrożenie jest bardzo poważne – przyznaje Kazimierz Nóżka.
Tym bardziej, że 99 proc. turystów robi sobie zdjęcie z tablicami informacyjnymi, ale ich nie czyta.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl