"Biesiadny" Komorowski - eksperci o wystąpieniu Komorowskiego
Bronisław Komorowski podsumował pięć lat prezydentury i przedstawił plany na następną kadencję. Na specjalnie zorganizowanej konferencji mówił o swoich priorytetach: dialogu, bezpieczeństwie, rodzinie, konkurencyjnej gospodarce, dobrym prawie i nowoczesnym patriotyzmie. - Problem w tym, że Bronisław Komorowski w swoich wystąpieniach zazwyczaj mówi o rzeczach, które leżą poza jego kompetencjami - mówi WP politolog dr Jarosław Flis. Piotr Tymochowicz wystąpienie prezydenta określa jako "biesiadne".
15.04.2015 | aktual.: 15.04.2015 12:20
- Prezydent pokazał przede wszystkim, że jest z siebie zadowolony. To jednak puste zadowolenie, bo nie bierze się stąd, że patrzy w przyszłość i na niej się koncentruje. Komorowski jest prezydentem trwania a nie przyszłości - mówi WP Piotr Tymochowicz, specjalista ds. marketingu politycznego.
Wielu Polaków ceni sobie obecnego prezydenta, bo gwarantuje on spokój i bezpieczeństwo. - Chcą prezydentury bez szaleństw i rewolucji, ale, trzeba uczciwie powiedzieć, że oznacza to też pewien marazm i stagnację, bo wiele mechanizmów prezydenckich nie zostało wykorzystanych. Nie widać, żeby prezydent aktywnie uczestniczył np. w ożywieniu gospodarczym - wskazuje Tymochowicz. - Jest dosyć autystycznym prezydentem - stwierdza.
Tymochowicz przyznaje, że trudno Komorowskiego krytykować w czambuł, bo "nie jest złym prezydentem", natomiast to nie jest prezydent na niespokojne czasy. - To prezydent statyczny, przewidywalny na "nudny" czas - wskazuje.
Prezydent skupił się na pięciu priorytetach swojej prezydentury. Poza bezpieczeństwem, rodziną, dobrym prawem i nowoczesnym patriotyzmem wymienił dialog. - W momencie, gdy Bronisław Komorowski unika debaty z kontrkandydatami na urząd głowy państwa daje to poczucie rozdźwięku. Ale prawda jest taka, że debata nie jest mu potrzebna, a i Andrzej Duda więcej by stracił, gdyby urzędujący prezydent na debatę przyszedł - mówi Jarosław Flis.
Podsumowanie pięcioletniej kadencji Bronisław Komorowski czytał z kartki. - To ewidentna słabość prezydenta i istotny problem, który powinien zostać jakoś rozwiązany. Nie może dochodzić do sytuacji - jak w czasie tego przemówienia - że nawet podziękowania dla żony są odczytywane z kartki. W takich sytuacjach niezbędna jest naturalność i spontaniczność - mówi dr Flis. I dodaje, że pomocny mógłby być prompter, czyli urządzenie, które wyświetla tekst przemówienia, a osoba przemawiająca nie sprawia wrażenia, że czyta. Zwrócenie się do żony bardzo dobrze ocenia Tymochowicz. - Kandydat na prezydenta bez rozpoznawalnej żony nie jest pełnym kandydatem. To było rozsądne PR-owo, nawet jeśli wydaje nam się niepotrzebne czy śmieszne. Anna Komorowska jest dobrze kojarzona, dlatego każde odwołanie od niej budzi pozytywne emocje - wskazuje.
Politolog zwraca uwagę, że w przemówieniu Bronisław Komorowski głownie mówił o rzeczach, które nie leżą w jego kompetencjach. - To niestety problem wyborów prezydenckich. Ludzie nie chcą słuchać o tym, co leży w gestii głowy państwa. Ordery i ambasadorowie to mało ciekawy temat. Dlatego kandydaci na ten urząd wchodzą w kompetencje rządu - ocenia dr Flis. - Wszyscy kandydaci tak zafałszowują rzeczywistość. Prezentują się w taki sposób, jakby to były wybory dyktatora - przyznaje mu rację Tymochowicz.
Bronisław Komorowski po pięciu latach prezydentury jest liderem rankingów zaufania oraz przedwyborczych sondaży. Niektóre dają mu nawet zwycięstwo w pierwszej turze. W ostatnim badaniu Millward Brown dla Faktów TVN kandydat PO może liczyć na 45 proc. głosów. Jego największego rywala Andrzeja Dudę z PiS popiera 28 proc. ankietowanych.
Joanna Stanisławska, Magda Kazikiewicz, Wirtualna Polska