Biedroń: Mężczyźni od dzieciństwa wyrastają w przeświadczeniu, że wiedzą wszystko najlepiej
Specjalnie dla czytelników Wirtualnej Polski przedstawiamy najciekawsze fragmenty najnowszej książki o Robercie Biedroniu zatytułowanej "Pod Prąd". Publikacja będzie dostępna w księgarniach od 26 października nakładem wydawnictwa Edipresse. Wywiad-rzekę z prezydentem Słupska przeprowadziła Magdalena Łyczko.
25.10.2016 | aktual.: 25.10.2016 16:48
Jesteś barwną postacią. Kobiety cię wspierają i doceniają, a nawet nagradzają. Mam na myśli nagrodę różnorodności od Kongresu Kobiet.
Kongres to dla mnie lekcja emancypacji. (...) Mężczyźni od dzieciństwa wyrastają w przeświadczeniu, że wiedzą wszystko najlepiej. Nie miewamy refleksji nad sytuacją kobiet, nad tym, jak je traktujemy, jak wpływamy na ich życie. Oczywiście „całuję rączki”, „ą”, „ę”, przepuszczanie w drzwiach i tak dalej. To wszystko jest, ale czy o to chodzi kobietom? Czy to prawdziwe równouprawnienie, o którym mówi konstytucja? Dzisiaj już wiemy, że nie. A ja to wiem właśnie dzięki Kongresowi Kobiet. (...)
Ta twoja solidarność z kobietami… czy to przypadkiem nie budowanie elektoratu?
Można by tak pomyśleć, gdybym zaangażował się w tę solidarność, zanim zaangażowałem się w politykę. A przecież ja przez wiele lat przed wielką polityką działałem i się solidaryzowałem. I obserwowałem, jak wypychane są z niej kobiety. Kiedy tworzył się klub poselski Ruchu Palikota, na jednym z pierwszych posiedzeń trzeba było zdecydować, do jakiej komisji sejmowej się zapisać. Wszyscy faceci, bez wyjątku, chcieli do komisji spraw wewnętrznych, obronności, spraw zagranicznych, sprawiedliwości, sportu i turystyki – bo były bilety na mecze. A zgadnij, do jakich komisji zapisały się kobiety? Edukacji, kultury, polityki społecznej. Bo kobiety myślą o dobrej przyszłości innych, a widzą ją w mądrym, wykształconym i nowoczesnym społeczeństwie z łatwym dostępem do opieki zdrowotnej, przedszkoli, szkół itd.
Może koszula bliższa ciału?
Nie do końca. W zdrowiu, kulturze też trzeba walczyć. Tam są poważne problemy, ale faceci je bagatelizują. Pieniądze z budżetu w naszym kraju nie płyną szerokim strumieniem na edukację, kulturę, politykę społeczną czy zdrowie. Idą na obronność, sprawy wewnętrzne, na wszystkie te rzeczy, które fascynują facetów. Więc chyba coś jest nie tak z priorytetami, które ustalamy. Tam, gdzie jest władza – władza facetów – tam są pieniądze. Tam, gdzie nie ma facetów – czyli nie ma władzy – tam pieniędzy nie ma. Obserwowałem to w sejmie jak na dłoni.
Mężczyznom zbyt wiele uchodzi płazem: niepłacenie alimentów, przemoc, alkohol…
Tak działa ten system. To bardzo, bardzo niesprawiedliwe, ale tak ten świat został, niestety, ułożony. Tak faceci sobie go urządzili, że mogą dużo więcej: pić, bić, zostawić was z dziećmi i jeszcze nie płacić alimentów.
Domy samotnej matki pękają w szwach, a oprawcy – nie chcę generalizować – najczęściej mają jak u Pana Boga za piecem. Przecież to absurd.
Nadal jest wiele kobiet, którym muszę pomagać, nawet tutaj, w Słupsku. Drażni mnie, że tak wielu facetów wyśmiewa problem przemocy w rodzinie, szczególnie że język ma kluczowe znaczenie dla przeciwdziałania przemocy. A skala problemu jest ogromna. Każdego roku wszczynanych jest przez policję ponad 70 tysięcy procedur niebieskiej karty, a liczba ofiar sięga 100 tysięcy. Ponad 90 procent tych ofiar to kobiety i dzieci. Zaledwie kilka procent ofiar to mężczyźni, a bardzo często, nawet w tych przypadkach, sprawcą przemocy jest drugi mężczyzna. (...)
Nadal jednak nie zostały wprowadzone instytucje wynikające z konwencji stambulskiej, takie jak całodobowy bezpłatny telefon dla ofiar przemocy i policyjny nakaz opuszczenia lokalu. Powoduje to, że kobieta ofiara zmuszona jest najczęściej do opuszczenia własnego domu lub do pozostania z oprawcą pod jednym dachem. To nie jest normalne.
Wiesz, że zaledwie 9 procent młodych Polek po ukończeniu 15. roku życia nie doświadczyło jakiejkolwiek formy przemocy seksualnej? Tak mówi raport Fundacji Ster przełamać tabu.
Dziewczyny i kobiety narażone są na molestowanie i przemoc seksualną na ulicy, w pracy, w szkole. Chamskie zaczepki, powtarzające się niechciane propozycje o charakterze seksualnym i inne zachowania, które w naszej kulturze często uważane są za normalne, mogą wywoływać poczucie zagrożenia i naruszenia godności. I czy jesteśmy tego świadomi, czy nie, mogą być początkiem przemocy seksualnej. Wielu mężczyzn nie rozumie, że „nie” znaczy „nie”. Wciąż wielu gwałcicieli tłumaczy się, że to ona prowokowała, piła alkohol albo miała zbyt krótką spódnicę. Co za absurd! Przecież, do cholery, to nie krótka spódnica gwałci. Gwałci gwałciciel!
Niestety, taki sposób patrzenia na ten problem nie jest powszechny. Kluczowa jest edukacja – od szkoły podstawowej po szkolenia dla policjantów, prokuratorów, sędziów. Ale również dla polityków i polityczek, którzy decydują o stanowionym prawie. Jest już wielu mężczyzn, którzy wspierają kobiety, lecz wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia.
Nie obchodzisz urodzin. A co z Dniem Matki i Dniem Kobiet?
Świętuję, bo wiem, że to dla wielu ważne momenty. Jedno i drugie święto dotyczy kobiet, z którymi, jak mówiłem, bardzo się solidaryzuję i rozumiem, jak ważne jest dla nich. Nie to prymitywne i bezrefleksyjne, z goździkiem i rajstopami w dłoni, ale to z refleksją nad sytuacją kobiet w naszym społeczeństwie. Takie święto jest mi bliskie.
Co jest dzisiaj przejawem szacunku wobec kobiet?
Po pierwsze, partnerstwo. Wspieranie ich w podejmowaniu niezależnych decyzji dotyczących ich życia, pracy, rodziny. Aktywny udział w działaniach na rzecz zmiany prawa, które cały czas dyskryminuje kobiety i ogranicza ich możliwości samorealizacji. W takie działania może włączyć się naprawdę każdy. Z kolei szacunkiem polityków i polityczek dla kobiet byłaby poprawa, a przynajmniej pozostawienie obecnych regulacji dotyczących przerywania ciąży. Wyrazem ich szacunku byłoby wprowadzenie stałego finansowania leczenia niepłodności metodą in vitro. Wyrazem ich szacunku, i dla kobiet, i dla dzieci, byłoby zainwestowanie w sieć żłobków i przedszkoli. Współcześnie okazywanie szacunku kobietom nie może ograniczać się do przepuszczania ich w drzwiach czy całowania w rękę. To muszą być realne działania. Oprócz zmiany prawa ważna jest także zmiana mentalności, języka i zachowań. Refleksja nad tym, w co zostaliśmy wtłoczeni od dzieciństwa. W stosunku do swoich partnerek, matek, sióstr, przyjaciółek powinniśmy na co dzień
zmieniać rzeczywistość naszymi wyborami i zachowaniami: dzielić się obowiązkami domowymi, opieką nad dziećmi, traktować równo z naszymi ambicje kobiet, traktować z szacunkiem ich działania w sferze publicznej. Demokracja bez kobiet nie jest demokracją, tak jak całowanie po rękach nie do końca jest okazywaniem szacunku.
A ty całujesz kobiety po dłoniach?
Nie, nigdy.
Prezydentem Słupska zostałeś dzięki PiS-owi. Najwięcej głosów otrzymałeś właśnie od zwolenników prawicy.
Myślę, że prezydentem zostałem dzięki ciężkiej pracy przez ostatnie kilkanaście lat i zaangażowaniu całego komitetu, także w trakcie kampanii wyborczej. Przyszedłem z konkretnymi pomysłami na miasto, z konkretnymi propozycjami rozwiązań, a teraz je konsekwentnie realizuję. Oczywiście pomógł mi fakt, że scena polityczna została w pewnej chwili tak spolaryzowana przez Kaczyńskiego i Tuska, że ludzie z odrazy dla PO gotowi byli zagłosować na tego wstrętnego geja (śmiech)!
Zakładając, że brak w wyborach kandydata niezależnego, a ty musisz wybierać między PiS-em a PO. Gdzie postawisz krzyżyk na karcie do głosowania?
To jest trochę taki tragiczny konflikt, bo każdy z tych wyborów to klęska. Klęska ostatnich lat naszej transformacji. Doszliśmy do sytuacji, w której osoby o podobnych jak ja poglądach na państwo i społeczeństwo stają przed takim właśnie tragicznym wyborem. Między państwem, które wycofuje się ze swoich obowiązków, zapewniając jedynie ciepłą wodę w kranie, a państwem ingerującym w każdy aspekt naszego życia, zaglądającym nawet pod nasze kołdry. W ostatnich wyborach prezydenckich oddałem głos na Bronisława Komorowskiego, ale – powiedzmy wprost – nie był to głos poparcia.
Mogłeś zagłosować na Andrzeja Dudę…
Wolę ucieczkę do przodu niż karmienie demonów przeszłości, które reprezentowali obaj kandydaci. Niestety, nasze życie publiczne jest uzależnione od języka zakorzenionego w pokoleniu „Solidarności”. Słuchając Komorowskiego czy Kaczyńskiego, można odnieść wrażenie, że grupowo przeżywają dawne emocje, kompletnie nie potrafiąc zdiagnozować teraźniejszości, nie wspominając już nawet o wizji państwa. Zamiast opisywać współczesne realia, angażować młodych w diagnozowanie i rozwiązywanie problemów, uważają, że ci mają spełniać fantazje rodem z tęsknot i mitów ukształtowanych w pokoleniu solidarnościowym. Wprawdzie Andrzej Duda to polityk młodszego pokolenia, ale również mówiący – nie licząc komicznego patetyzmu – językiem dawnych mitów, krzywd i uczynków, realizujący tęsknoty Kaczyńskiego zrodzone za czasów PRL-owskiej opozycji. (...)
A jak ty interpretujesz lewicowość?
Dobre pytanie! Dyskusja na ten temat toczy się w Polsce, od kiedy tylko pamiętam i od kiedy zajmuję się aktywnie polityką. Odbyłem na ten temat setki dyskusji. Pamiętam je szczególnie z drugiej połowy lat 90., a potem w latach 2001–2005 kiedy Sojusz Lewicy Demokratycznej szedł po władzę, wygrywając kolejne wybory. Zadawaliśmy sobie wtedy pytanie, czy lewicowe może być środowisko, które swoje korzenie ma w antydemokratycznym PRL-u? (...)
Najważniejsze dzisiaj jest to, że ostatecznie Jarosław Kaczyński, który dotychczas umiejętnie zagospodarowuje elektorat, dla którego prosocjalna polityka państwa była i jest priorytetem. Mam wrażenie, że tej części Polek i Polaków w większości bliżej nadal jest do Kaczyńskiego niż na przykład do Zandberga. Co nie znaczy, że uważam, iż lewica już na zawsze oddała prawicy polityczny monopol na politykę społeczną. Bo jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Klasycznym przykładem jest 500+. Jak już mówiłem, generalnie jestem zwolennikiem tego programu, ale zobacz, jak on działa w wykonaniu Kaczyńskiego. Celem PiS nie jest wsparcie osób autentycznie wymagających solidarności i pomocy ze strony państwa, ale wspieranie każdej rodziny wielodzietnej bez względu na to, czy takiej pomocy wymaga, czy też nie. (...)
Decydować powinna nie pojmowana ideologicznie czy religijnie rodzinność, ale realna potrzeba pomocy ze strony państwa. Zresztą PiS zrobiło podobnie za czasów Marcinkiewicza z becikowym, które dostają wszyscy, bez względu na ich status materialny. To nie jest działanie lewicowe. To beztroskie rozdawnictwo. Takie podejście do polityki społecznych z jednej strony dyskryminuje np. osoby lub pary z jednym dzieckiem, a z drugiej takie działania przestają być świadomym, planowanym i selektywnym działaniem państwa, a stają się tylko populistycznym rozdawaniem pieniędzy.
Tutaj dzieli nas od prawicy znacznie więcej. Ostatnio Sierakowski powiedział, że papież Franciszek jest przywódcą światowej lewicy. Jak wiesz, jestem fanem Franciszka i popieram go za jego skromność, stosunek do ubogich i solidarność z imigrantami. Ale na lewicę to znacznie za mało… (...)