Białystok: nie było gwałtu w radiowozie
Białostocka prokuratura umorzyła w poniedziałek postępowanie w sprawie domniemanego gwałtu w radiowozie, bo nie było w tym przypadku znamion przestępstwa - dowiedziała się PAP z wiarygodnych źródeł w prokuraturze.
08.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Oceniła ona, że do stosunku seksualnego dwóch policjantów z kobietą, która zgłosiła gwałt, doszło bez użycia przemocy ze strony funkcjonariuszy. Już po pierwszych przesłuchaniach prowadzący śledztwo mieli takie podejrzenia, nikomu nie stawiając zarzutów.
Policjanci zostali jednak ukarani dyscyplinarnie: przez 2,5 roku nie mają szans na awans i premie finansowe. Bardziej surową karą jest już tylko wydalenie ze służby.
Do zdarzenia doszło na początku lutego. Podstawą zatrzymania policjantów było zawiadomienie, które złożyła sama kobieta. Wcześniej zgłosiła policji, że ktoś dobija się do jej mieszkania. Do komisariatu została przywieziona, by złożyć w tej sprawie wyjaśnienia. Po nich, dwaj funkcjonariusze w wieku 25 i 27 lat, odwieźli ją do domu służbowym samochodem. Do stosunku seksualnego doszło w drodze.
Zawiadamiając policję o tym, 40-letnia kobieta była nietrzeźwa, dlatego przesłuchiwana była dopiero następnego dnia. Już w nocy funkcjonariuszy jednak zatrzymano. Po złożeniu wyjaśnień, następnego dnia zostali zwolnieni.
Badając sprawę, prokuratura doszła do wniosku, że w tym przypadku nie można mówić o gwałcie, bo nie było zdecydowanego oporu kobiety.
Zdarzenie miało jednak miejsce na służbie policjantów, którzy byli w mundurach i w policyjnym samochodzie, dlatego komendant miejski wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec tych funkcjonariuszy. (aka)