Białoruskie MSZ krytkuje polskie władze za dopuszczenie do "akcji propagandowych"
Białoruskie MSZ wyjaśniło, że
przedstawiciel ambasady RP w Mińsku został wezwany poprzedniego
dnia do ministerstwa w powodu "akcji propagandowych" przed
ambasadą Białorusi w Warszawie oraz na przejściu granicznym w
Kuźnicy Białostockiej.
Rzecznik białoruskiego MSZ Andrej Papou powiedział na konferencji prasowej, że strona polska nie zapewnia bezpieczeństwa i normalnego funkcjonowania zagranicznych przedstawicielstw Białorusi w Polsce, a także dostępu białoruskich obywateli do ambasady w Warszawie.
Podkreślił, że doprowadziło to 14 marca do nieusankcjonowanego przeniknięciana teren białoruskiej ambasady zorganizowanej grupy osób przy faktycznej bezczynności polskich organów ochrony porządku publicznego. Według niego, niepodejmowanie działań przez polską stronę "zagroziło możliwości wyrażenia woli" przez osoby, które chciały zagłosować w białoruskich wyborach prezydenckich.
Papou zaznaczył, że Polska nie podjęła również 14 marca żadnych działań, by zapewnić niezakłócony przejazd obywateli białoruskich z Polski na Białoruś na przejściu granicznym Kuźnica Białostocka- Bruzhi.
Podkreślił, że to też było następstwem zgody polskiej strony na przeprowadzenie akcji propagandowych w bezpośredniej bliskości białorusko-polskiej granicy.
Według Papoua, dopuszczenie do tych sytuacji stanowi "poważne świadome naruszenie" konwencji wiedeńskich oraz umów dwustronnych między obu krajami.
Mińsk zażądał - jak powiedział Papou - "oficjalnych wyjaśnień, wstrzymania podobnych działań i zapewnienia w przyszłości pełnego bezpieczeństwa białoruskich placówek w Polsce" oraz przestrzegania porozumień i umów.
We wtorek przed przejściem granicznym w Kuźnicy Białostockiej rozpoczęła się kilkudniowa akcja informowania obywateli Białorusi o opozycyjnym kandydacie na prezydenta tego kraju Aleksandrze Milinkiewiczu, polegająca przede wszystkim na rozdawaniu jego ulotek wyborczych. W Warszawie zaś pod ambasadą Białorusi zorganizowano wyborczy punkt informacyjny.