Koronawirus. Białoruski lekarz chce ratować Polaków. Dostał zgodę ministra. Decyzję wstrzymała izba lekarska
Ośmiu anestezjologów i chirurg z Białorusi oraz jeszcze kilku innych zagranicznych lekarzy chce zająć się chorymi na COVID-19 ze szpitala tymczasowego w Siedlcach. Jednak nie mogą uzyskać pozwolenia na pracę w Polsce. Okoniem stanął samorząd lekarski, mimo że wcześniej zgodę na wykonywanie zawodu dał im minister zdrowia.
- Jest epidemia i sądziłem, że każda pomoc zostanie przyjęta. Jak ja się czuję? No właściwie to czuję się trochę oszukany. W styczniu pan minister Adam Niedzielski wręczał mi zgodę na pracę w Polsce w eleganckiej okładce. Jak potem pojechałem do izby lekarskiej, to powiedzieli, że to się liczy. Ostatecznie nie wydano mi prawa wykonywania zawodu w Polsce - mówi Wirtualnej Polsce dr Hleb Lukhanin, chirurg z 12-letnim stażem pracy, pochodzący z miasta Homel.
Kilka miesięcy temu przyjechał do pracy na oddział covidowy w szpitalu wojewódzkim w Siedlcach.
- Mogę opiekować się chorymi z oddziału, ale nie mogę formalnie wykonać żadnej czynności na własną odpowiedzialność jak np. przyjąć pacjenta czy wypisać kogoś do domu. Pan chyba wie lepiej, o co tutaj chodzi - skarży się białoruski lekarz (płynnie mówi po polsku, choć ze wschodnim akcentem).
Dr Lukhanin dodaje, że według jego informacji żaden z lekarzy, którzy byli na uroczystości w Ministerstwie Zdrowia, nie dostał pozwolenia na pracę. W jego sprawie Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie uznała, że "wniosek nie spełnia kryteriów".
Koronawirus. Lekarze z zagranicy wpuszczeni przez ministra
Tymczasem przyjęta z końcem w 2020 roku ustawa miała ułatwić podjęcie pracy w Polsce lekarzom spoza terytorium UE. Ministerstwo Zdrowia wprowadziło szybką ścieżkę uznawania kompetencji medyków. Po decyzji ministra zdrowia okręgowa rada lekarska miała zaś siedem dni, by potwierdzić prawo wykonywania zawodu.
Do 21 marca MZ otrzymało 218 wniosków od lekarzy, 56 od pielęgniarek i 5 od ratowników. Medycy pochodzą głównie z Białorusi i Ukrainy. Minister wydał w sumie 60 pozwoleń na pracę. Samorząd lekarzy sprzeciwił się jednak ich zatrudnianiu. Przekonuje, że nie weźmie odpowiedzialności za kompetencje lekarzy.
Marcin Kulicki, prezes szpitala w Siedlcach, nazywa sprawę skandalem. - Nie sądziłem, że w imię fałszywie pojmowanej troski o pacjentów, samorząd lekarski będzie torpedował plany zatrudnienia lekarzy z zagranicy. Czy tak boją się konkurencji? Utoniemy w tej biurokracji. Mam ośmiu anestezjologów z Białorusi z potwierdzonymi kwalifikacjami. Izba lekarska nie chce dopuścić ich do pracy - mówi Marcin Kulicki.
Podkreśla, że zatrudnieni w jego szpitalu lekarze z zagranicy mają pomóc w walce z epidemią. Po otwarciu szpitala tymczasowego dla chorych z COVID brakuje rąk do pracy.
- Przy fali zachorowań, z jaką mamy do czynienia, pacjentami i chorymi zajmuje się kto żyw. Mamy 100 procent zajętych łóżek oraz kolejkę na SOR. I tak będę zmuszony kierować na dyżury ortopedów i laryngologów. To ja jestem najważniejszą osoba, która ponosi odpowiedzialność za zagranicznych lekarzy - tłumaczy prezes Kulicki.
Samorząd lekarski mówi "nie"
Samorząd lekarski nie zamierza bezkrytycznie dopuszczać do zawodu medyków spoza UE. Prof. Andrzej Matyja, szef samorządu lekarskiego, uznał że zatrudnianie lekarzy z zagranicy zagrozi bezpieczeństwu pacjentów. "To eksperyment, na który ani środowiska medyczne, ani obywatele nie powinni się godzić" - napisał w liście otwartym tuż po uchwaleniu wspomnianej ustawy.
"Władze publiczne powinny przede wszystkim skupić się na zatrzymaniu w Polsce polskich lekarzy, lekarzy dentystów i innych pracowników medycznych zapewniając im lepsze warunki wykonywania ich zawodów. W dalszej kolejności należy zabiegać o powrót do kraju tych medyków, którzy nasz kraj opuścili, a dopiero po tych działaniach określać kryteria i tryb dostępu do zawodów medycznych osobom z dyplomami uzyskanymi poza granicami UE. Pod warunkiem jednak, że ich kwalifikacje zawodowe nie będą niższe niż u polskiego lekarza i zostaną rzetelnie zweryfikowane przed dopuszczeniem do leczenia pacjentów" - napisał prof. Matyja.
Ministerstwo Zdrowia komentuje sprawę nie mniej stanowczo:
"Gdy okręgowa rada lekarska nie przyzna prawa wykonywania zawodu w terminie 14 dni lub gdy odmówi przyznania prawa wykonywania zawodu, do dnia prawomocnego zakończenia postępowania w sprawie przyznania prawa wykonywania zawodu lekarz może wykonywać zawód na podstawie decyzji wydanej przez Ministra Zdrowia. Jest w tym okresie uznawany za lekarza albo lekarza dentystę posiadającego odpowiednie prawo wykonywania zawodu" - czytamy w wyjaśnieniu skierowanym do redakcji WP.