Białoruś nie odda skrawka irackiej ziemi
Niemal dwa tysiące osób demonstrowało w sobotę w Mińsku przeciwko wojnie w Iraku. Była to kulminacja wielomiesięcznej białoruskiej akcji poparcia dla Bagdadu. W odpowiedzi, władze Iraku, za pośrednictwem ambasady, zaprosiły Białorusinów do odwiedzenia ich kraju, by "na miejscu wyrazili swoją solidarność z irackim narodem".
15.02.2003 18:01
Sobotnią demonstrację zorganizowała oficjalna Federacja Związków Zawodowych, skupiająca niemal wszystkich pracujących Białorusinów, czyli ok. 4,5 mln osób. Przewodniczący Federacji, do niedawna wiceszef administracji białoruskiego prezydenta, Leanid Kozik zapewnił, że "cała Białoruś solidaryzuje się z Irakiem". Przedstawiciel parlamentu, deputowany Siarhiej Kaścian oświadczył zaś, że "nie wolno oddać ani skrawka irackiej ziemi".
Wcześniej sam białoruski prezydent Aleksandr Łukaszenka wielokrotnie podkreślał, że Bagdad może liczyć na wsparcie i pomoc Białorusi. Według jego słów, Irak jest dla Białorusi "krajem-przyjacielem", a stosunki z nim Mińsk ocenia jako bardzo korzystne i zamierza je rozwijać.
W odpowiedzi ambasada Iraku w Mińsku rozesłała do mediów zaproszenie do odwiedzenia w najbliższych tygodniach Bagdadu. Zaproszenie skierowano też do zwykłych białoruskich obywateli, głównie do młodzieży i studentów, którzy - w zamyśle zapraszających - mogliby na miejscu wyrazić solidarność z irackim narodem.
Wszelkie wydatki związane z przelotem i pobytem chętnych pokrywa Bagdad. Wylot czarterowego samolotu z Mińska do Iraku, na który wydała ponoć zgodę ONZ, zaplanowano na 7 marca.
Przedstawiciele niezależnych białoruskich mediów w tej, jak ją nazywają, masówce nie zamierzają brać udziału. W wydanym przez Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy oświadczeniu zaproszenie Bagdadu nazwano _ "zbrodniczym pomysłem"_. Według tej organizacji, Bagdad może wykorzystać zaproszoną grupę Białorusinów jako żywą tarczę przed amerykańskimi nalotami.(mp)
