"Białoruś nadal odczuwa skutki awarii w Czarnobylu"
W 25. rocznicę katastrofy czarnobylskiej główny białoruski dziennik oficjalny "SB. Biełaruś Siegodnia" pozytywnie ocenia obecną sytuację w poszkodowanych regionach kraju. Opozycyjna "Narodnaja Wola" uważa, że negatywne skutki awarii dla Białorusi wzmagają się.
"Państwo, szczególnie w najnowszej historii, nie uchylało się od ograniczania do minimum skutków awarii i robiło wszystko, by pomóc ludziom poszkodowanym" - pisze "SB" w rocznicowym materiale.
Dziennik relacjonuje trwającą od niedzieli, tradycyjną - jak podkreśla - wizytę prezydenta Aleksandra Łukaszenki w regionach na południu kraju, które ucierpiały w wyniku katastrofy. Zauważa, że szefa państwa interesują kwestie rozwijania tam produkcji rolnej, zagospodarowania miast i wsi oraz poprawy sfery socjalnej. Łukaszenka ocenił, że w ostatnich latach wiele zrobiono w celu odrodzenia skażonych po awarii regionów kraju, ale trzeba jeszcze wiele pracy, by przywrócić je do życia.
Opisując odwiedziny prezydenta w lokalnym sklepie w obwodzie brzeskim, dziennik odnotowuje, że sprzedawano tam w umiarkowanych cenach kaszę gryczaną i olej słonecznikowy, czyli najszybciej drożejące ostatnio towary na Białorusi. Cytuje sprzedawców, którzy zapewnili, że cenniki w sklepie nie miały związku z wizytą szefa państwa.
"Nie będzie pomyłką stwierdzenie, że psychologicznie przezwyciężyliśmy już skutki katastrofy. Życie w czarnobylskich rejonach płynie zwykłym nurtem" - podsumowuje "SB".
Opozycyjna "Narodnaja Wola" inaczej ocenia politykę państwa na terenach skażonych w wyniku katastrofy. "Do dziś nie przesiedlono części ludności, nadal prowadzona jest produkcja żywności na obszarach skażonych, nie stworzono niezawodnego systemu zapobiegania rozprzestrzenianiu się radionuklidów na Białorusi. Kontynuowane są mało efektywne sposoby tzw. odrodzenia skażonych terenów, choć już w 1990 roku naukowcy białoruscy ostrzegali, że całkowita likwidacja skutków katastrofy - czyli doprowadzenie tych obszarów do stanu sprzed awarii - nie powiedzie się" - wylicza gazeta.
Jest ona zdania, że choć "katastrofa czarnobylska oddala się w czasie, to jej tragiczne skutki dla Białorusi wzmagają się. "Kurs na 'odrodzenie życia na skażonych terenach', obrany w połowie lat 90., pomaga zwiększyć produkcję, ale raczej nie sprzyja polepszeniu zdrowia narodu. Nie wiemy, co i w jakiej ilości produkuje się na terytoriach skażonych" - dodaje. Opozycyjna gazeta zarzuca też władzom ograniczenia w udzielaniu pomocy humanitarnej ludności ze skażonych terenów przez organizacje z zagranicy.
" W "Komsomolskiej Prawdzie" wydarzenia sprzed 25 lat wspomina poeta Hienadź Buraukin, w 1986 roku szef radia i telewizji Białoruskiej Republiki Radzieckiej. Mówi on, że o katastrofie elektrowni w Czarnobylu dowiedział się z mediów zagranicznych, w tym Polskiego Radia. To ono powiadomiło o wydostaniu się substancji radioaktywnych po awarii i zaleciło ludności, by kupowała w aptekach preparaty jodowe.
Buraukin wspomina o nielicznych osobach z ówczesnej elity białoruskiej, które zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, próbowały zmusić władze do działania. "Wydaje mi się, że otwarcie o skali tragedii czarnobylskiej nie powiedziano do dziś" - ocenia poeta.