Białoruski ekspert zdradza: "Manewry wojsk rosyjskich to straszak dla Zachodu"
Białoruski ekspert ds. bezpieczeństwa Andrej Parotnikau przekonuje, że wspólne manewry wojsk białoruskich i rosyjskich na Białorusi pełnią kilka funkcji, ale najważniejsza z nich to demonstracyjny nacisk na Zachód, by przyjął ultimatum Moskwy.
09.02.2022 | aktual.: 09.02.2022 11:59
- Możemy rozszerzyć linię frontu (potencjalnego konfliktu z Ukrainą dop. red.) jeszcze o tysiąc kilometrów – to jest sygnał, który wysyła Rosja przez manewry na Białorusi – mówi Andrej Parotnikau w rozmowie z PAP.
Jednocześnie analityk ocenia, że na razie "nie wygląda na to, by Rosja przygotowywała się do pełnoskalowego ataku".
- Wygląda to raczej na presję, której elementem są same manewry, przerzut wojsk z Dalekiego Wschodu, demonstracyjne nieudzielanie informacji na temat manewrów, liczebności, miejsc dyslokacji, itd. – zaznacza białoruski analityk.
"Demonstracja gotowości do eskalacji i grania ją"
Zdaniem eksperta, inicjatorem manewrów był Alaksandr Łukaszenka, któremu zależało na tym, by "zabezpieczyć się" na czas lutowego referendum w sprawie zmiany konstytucji. Ekspert ocenił, że obecność rosyjskich wojsk w rozumieniu dyktatora niweluje ryzyko protestów oraz zachodniego ataku, w który on naprawdę wierzy. Rosja "wolała, by te manewry odbyły się w marcu".
- To nie jest blef, a wypowiedzi, które obrazują jego stan psychiczny. On rzeczywiście jest gotowy do konfliktu, a – jak można sądzić z publikacji w mediach oficjalnych, wojskowi przynoszą mu na biurko to, co on chce słyszeć i czytać. Np. informacje o tym, że Zachód i NATO są słabe, a w przypadku konfliktu, Białoruś wraz z Rosją w ciągu czterech dni dojdzie do Kanału La Manche – wyjaśnia Parotnikau.
W przypadku Rosji, jak mówi, chodzi o "demonstrację gotowości do eskalacji" i granie nią.
- Wszystko wskazuje na to, że Mińsk chce, żeby Rosjanie zostawili tutaj jeden z dwóch dywizjonów systemu rakietowego S-400. W tym celu na rotacyjnej zasadzie mógłby tu zostać personel do obsługi. Jeśli zaś chodzi o Rosję, to oczywiście ona jest zainteresowana pozostawieniem tu swoich sił ze względów geopolitycznych – zaznacza ekspert.
Cena, jaką zapłacił Łukaszenko: "Mińsk traci możliwość prowadzenia jakiejś niezależnej polityki"
Parotnikau zwraca uwagę, że w ramach "sprawdzianu sił reagowania Państwa Związkowego" od ponad dwóch tygodni, na Białoruś przerzucane są rosyjskie wojska i sprzęt, głównie ze Wschodniego Okręgu Wojskowego na Dalekim Wschodzie Rosji. Oprócz kilkudziesięciu składów z różnego rodzaju uzbrojeniem na Białoruś dostarczono systemy rakietowe S-400, samoloty szturmowe Su-25, 12 myśliwców Su-35S, systemy artyleryjsko-rakietowe Pancyr-S, a także systemy artylerii rakietowej Uragan i rakiety Iskander.
Drugi etap "sprawdzianu" będą stanowić manewry wojskowe "Związkowa Stanowczość-2022". Manewry odbędą się na poligonach: Obóz-Lesnowski, Osipowicki, Brzeski, Gożski i Domanowski, jak również w wyznaczonych terenach poza poligonami w obwodach grodzieńskim, brzeskim, witebskim i homelskim. Wykorzystane zostaną również lotniska w Baranowiczach, Łunincu, Lidzie i Maczuliszczach.
Ministerstwa obrony w Mińsku i w Moskwie przekonują, że skala ćwiczeń (liczba żołnierzy i sprzętu) nie podlega zapisom Dokumentu Wiedeńskiego OBWE i nie wymaga informowania innych państw. Mińsk uzasadnił przeprowadzenie manewrów "sytuacją wokół granic Białorusi, wzrostem napięcia w Europie i zaostrzeniem się sytuacji polityczno-wojskowej na świecie".
Źródło: PAP