ŚwiatBiałoruś. "Chcą nam zabrać Grodno". Łukaszenka straszy Zachód. "Kreuje wroga i manipuluje Polską"

Białoruś. "Chcą nam zabrać Grodno". Łukaszenka straszy Zachód. "Kreuje wroga i manipuluje Polską"

Białoruś. - Nie da się wykluczyć, że Łukaszenka w panice przed utratą władzy mógłby podjąć irracjonalne działania, nawet wojskowe, na granicach z Litwą czy Polską. Teraz sugeruje, że Polska ma złe zamiary. Chce w ten sposób napuścić Białorusinów na polskie mniejszości - mówi w rozmowie z WP Marek Menkiszak, kierownik Zespołu Rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.

Białoruś. "Łukaszenka sugeruje, że Polska ma złe zamiary. Chce w ten sposób napuścić Białorusinów na polskie mniejszości" (Photo by Natalia Fedosenko\TASS via Getty Images)
Białoruś. "Łukaszenka sugeruje, że Polska ma złe zamiary. Chce w ten sposób napuścić Białorusinów na polskie mniejszości" (Photo by Natalia Fedosenko\TASS via Getty Images)
Źródło zdjęć: © GETTY, Natalia Fedosenko/TASS | Natalia Fedosenko

Julia Theus, Wirtualna Polska: Co się dzieje na Białorusi? Czy to już rewolucja?

Marek Menkiszak, kierownik Zespołu Rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich: Jesteśmy świadkami bardzo dużej zmiany. Wydarzenia na Białorusi mają cechy społecznej rewolucji. Nie oznacza to jednak, że cały proces skończy się pozytywnie, a Aleksander Łukaszenka zostanie odsunięty od władzy.

Reżim białoruski nadal jest spójny, a Łukaszenka - mimo pojedynczych przypadków dezercji przedstawicieli systemu, struktur siłowych czy służb dyplomatycznych - utrzymuje nad nim kontrolę i cieszy się poparciem Rosji.

Sytuacja na Białorusi jest w dużym stopniu zależna od wpływów rosyjskich.

Tak. Białoruś jest ważnym strategicznym terytorium dla Rosji, która traktuje je jako ważny element ewentualnego konfliktu z NATO w Europie. Białoruś i Rosja tworzą jednolitą przestrzeń wojskowo-strategiczną.

Białoruś jest traktowana przez Rosję coraz bardziej jako protektorat, który oficjalnie ma atrybuty niezależności, ale realnie nie jest państwem samodzielnym. To uzależnienie Rosja chce pogłębiać.

Uzależnienie Białorusi od Rosji to z jednej strony konsekwencja spuścizny ZSRR. Wpływy rosyjskie pogłębiła także systemowa polityka Łukaszenki.

Minister Spraw Zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow stwierdził kilka dni temu, że opozycją kierują "partnerzy zachodni". Miał na myśli też Polskę.

Te słowa mają na celu odstraszenie państw zachodnich - przede wszystkim tych sąsiednich, czyli Litwy i Polski - od angażowania się politycznie w sprawy Białorusi. Chodzi szczególnie o zaprzestanie poparcia dla ruchu społecznego.

Za takimi publicznymi oskarżeniami idą działania dyplomatyczne czy ćwiczenia wojskowe z agresywnymi scenariuszami na granicach Litwy i Polski. Mają one na celu skłonić kraje europejskie do tego, aby zaczęły się bać negatywnych konsekwencji wsparcia dla białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego.

Chodzi też o pewien polityczno-propagandowy schemat. W pewnym stopniu zarówno władze białoruskie, jak i rosyjskie mają skłonność do wiary w teorie spiskowe. Nie uznają spontanicznych procesów społecznych. Według nich każda rewolucja jest operacją specjalną, która ma swoich ukrytych reżyserów i tych, którzy pociągają za sznurki.

Do takiej teorii pasuje chociażby białoruski bloger działający pod pseudonimem NEXTA na terytorium Polski. Realnie nie kieruje nikim i nie spowodował protestów, ale jest pretekstem do propagandy i tworzenia fałszywego wizerunku.

Aleksander Łukaszenka wielokrotnie wspominał, że do protestów na Białorusi podżegają Polacy. Teraz stwierdził, że Polska Białorusi chce odebrać Grodno.

Grodno znajduje się w pobliżu granicy z Polską, mieszkają tam.in. Polacy, a jednocześnie jest jednym z głównych ośrodków ruchu protestów. Użycie tego typu haseł ma dzielić społeczeństwo.

Łukaszenka chce napuścić Białorusinów na mniejszość polską sugerując, że ta ma wrogie zamiary. Niestety w sposób nieodpowiedzialny wykorzystują je również pojawiające się na terenie Polski głosy.

Aktywna postawa Polski wobec Białorusi spotyka się z nieprzyjazną polityczną odpowiedzią, pomaga Łukaszence kreować wizerunek wroga. To manipulacja, która ma zastraszyć i osłabić protestujących.

Czy ma szansę się urealnić? Zagrozić bezpieczeństwu Polski?

Myśląc o represji na terytorium Białorusi, niestety tak. Jeżeli Łukaszenka utrzyma się przy władzy, będzie tępił struktury, środowiska, wszystkie osoby, które ujawniły swój opozycyjny charakter i wystąpiły przeciwko niemu, bo stanowią zagrożenie polityczne.

Teraz ze strony reżimu białoruskiego mamy masowe zatrzymania, brutalne aresztowania, tortury, pobicia i ostrą propagandę, w skład której wchodzą groźby wyrzucenia ludzi z pracy. Niestety, należy się spodziewać, w scenariuszu negatywnym, że Łukaszenka będzie się mścił na protestujących i usuwał zagrożenie, które się wobec niego ujawniło. Może to dotknąć również przedstawicieli mniejszości polskiej.

Mówimy o tym, co może dojść do skutku na terenie Białorusi. A jeżeli chodzi o Zachód?

W tej kwestii byłbym ostrożny, jednak nie da się wykluczyć, że gdyby Łukaszenka poczuł się realnie zagrożony i byłby w panice przed utratą władzy, to podjąłby nieracjonalne działania. Mógłby doprowadzić do pewnych incydentów - nawet o charakterze wojskowym - na granicach Białorusi z Litwą czy Polską.

Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. Łukaszenka zdaje sobie sprawę z możliwych groźnych konsekwencji eskalacji konfliktu. Poza tym Rosji nie podobałby się taki rozwój sytuacji. Jakikolwiek konflikt o charakterze wojskowym zmusiłby ją do zaangażowania się.

Tymczasem Rosja chce tworzyć pozory, że jest stroną bezpośrednio niezaangażowaną. Utwierdzić w przekonaniu, że Białoruś pozostaje w rosyjskiej strefie wpływów, a Zachód ma na jej temat rozmawiać z Moskwą. Rosja chce wyznaczać granice tego, co jest możliwe, a co jest niemożliwe na Białorusi.

Jaki ma to wpływ na obecną sytuację?

Rosja wiedziała, że wybory zostaną sfałszowane, ale zachowywała względną neutralność podczas kampanii wyborczej i była przekonana, że protesty powyborcze zostaną szybko stłumione przez Łukaszenkę. To, co się stało, wykroczyło poza scenariusz. Skala protestów była na tyle duża i powszechna, że postawiła znak zapytania nad utrzymaniem się u władzy Łukaszenki.

Putin zagroził w czwartek, że jeżeli protesty przybiorą na sile, to w Rosji znajdują się gotowe pododdziały organów porządku publicznego OMON-u czy innych struktur rosyjskiej Gwardii Narodowej, które będą reagować.

To zdecydowane poparcie dla Łukaszenki i sygnał dla protestujących, aby nie próbowali radykalizować demonstracji. Także do Zachodu, aby nie liczył na sukces ruchu protestu i rozmawiał o Białorusi z Moskwą.

Białorusini mają jednak dość.

Skala protestów na Białorusi zaskoczyła wszystkich, zarówno reżim, Rosję, jak i białoruskich sąsiadów. Nikt się tego nie spodziewał.

Przyczyn protestów jest kilka. Łukaszenka na Białorusi rządzi 26 lat, a w tym czasie wyrosło całe pokolenie zmęczone systemem, które widzi, że jest on anachroniczny.

Społeczeństwo jest niezadowolone z pogarszających się warunków socjalnych, ale również z tego, jak władze Białorusi bagatelizowały pandemię koronawirusa. Sam Łukaszenka wyśmiewał COVID-19 i mówił, że najlepszym sposobem na jego zwalczenie są gorące kąpiele i wódka. Białorusini odbierali to bardzo negatywnie. Zobaczyli też brutalność sił porządkowych, a to wzbudziło ogromne emocje.

Gniew zaczął przeważać nad strachem, pojawiła się alternatywa opozycji, która zyskała dużą popularność. Kandydaci tacy, jak bankier Wiktor Babaryka czy bloger-aktywista Siergiej Ciechanowski, wzbudzili nadzieje. Ludzie uwierzyli w to, że możliwa jest zmiana, że jest ich dużo. Przestali się bać.

Represje nabiorą na sile, a protesty się zakończą? Czy może Białorusini będą wychodzić na ulice dalej, a Łukaszenka zacznie tracić kontrolę nad aparatem władzy?

Sytuacja jest dynamiczna, dlatego prognozowanie jest trudne, jednak możemy mówić o dwóch scenariuszach. Pierwszy jest pesymistyczny - protesty zaczną stopniowo wygasać, a Łukaszenka przez punktowe represje doprowadzi do zmęczenia Białorusinów i ponownie ich zastraszy. Nie oznacza to jednak, że będzie mógł czuć się bezpiecznie. Przyczyny wybuchu protestu nie znikną.

Drugi scenariusz jest pozytywny. Mimo działań reżimu protesty nie wygasną i zmienią jedynie swoją formę. Wewnątrz białoruskiej elity pojawią się podziały, które mogą być też podsycone przez Moskwę. Jedni i drudzy dojdą do wniosku, że trzeba z Łukaszenką coś zrobić, bo jest człowiekiem niezapewniającym efektywnego funkcjonowania aparatu władzy i to otworzy drogę do zmian personalnych i politycznych.

Marek Menkiszak - kierownik Zespołu Rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, zajmuje się polityką wewnętrzną, zagraniczną i bezpieczeństwa Rosji, sytuacją na obszarze WNP, bezpieczeństwem europejskim i studiami strategicznymi.

Decydujące dni na Białorusi. "To wygląda teraz na taką wojnę pozycyjną"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
białoruśgrodnoaleksander łukaszenka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (492)