"Bezzasadny". Konstytucjonalista krytycznie o wniosku premiera do TK ws. Traktatu o UE
Istotne i daleko idące wątpliwości konstytucyjne budzą przepisy prawa unijnego, które umożliwiają m.in. odstąpienie od stosowania polskiej Konstytucji i kontrolę przez sądy niezawisłości sędziów - wynika z wniosku premiera Mateusza Morawieckiego skierowanego do Trybunału Konstytucyjnego. - Wniosek premiera nie jest zasadny - uważa konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski.
Na stronie Trybunału Konstytucyjnego w piątek 16 kwietnia opublikowano wniosek premiera Mateusza Morawieckiego "o zbadanie zgodności z konstytucją trzech przepisów Traktatu o Unii Europejskiej".
Jak czytamy, "chodzi o przepisy, które m.in. uprawniają lub zobowiązują organ do odstąpienia od stosowania polskiej Konstytucji, lub nakazują stosować przepisy prawa w sposób niezgodny nią".
Jak podkreślono we wniosku, "takie rozumienie przepisu budzi daleko idące i uzasadnione wątpliwości konstytucyjne, nie znajdując żadnego potwierdzenia w tekście traktatów, będących przedmiotem kontroli TK".
Wątpliwości premiera budzi też zaskarżony przez niego przepis prawa unijnego w rozumieniu, które uprawnia sąd do kontroli niezawisłości sędziów powołanych przez prezydenta oraz uchwał Krajowej Rady Sądownictwa ws. powołania sędziów.
Wyrok TK ws. RPO Adama Bodnara. Ostry komentarz Patryka Jakiego
Jak ocenia wniosek konstytucjonalista? - Wniosek premiera oczywiście nie jest zasadny. Chodzi w nim o to, żeby spowodować, aby Naczelny Sąd Administracyjny stosował, wbrew stanowisku TSUE, ustawy niezgodne z Konstytucją - w tym przypadku konkretnie jedną ustawę, dotyczącą procedury powoływania sędziów. Wniosek premiera zmierza do tego, by stwierdzić, że Traktat o Unii Europejskiej ma być tak rozumiany, że wtedy, kiedy ten Traktat nakazuje stosować polską Konstytucję przed ustawami niezgodnymi z Konstytucją, to nie należy tego Traktatu stosować - tłumaczy w rozmowie z WP prof. dr hab. Ryszard Piotrowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
- Czy spodziewa się pan, że TK może wydać orzeczenie zgodnie z wolą premiera? - pytamy. - Oczywiście - odpowiada krótko nasz rozmówca.
- Co wtedy?
- Wtedy będzie podstawa do tego, żeby Naczelny Sąd Administracyjny lub inny sąd zignorował orzeczenie TSUE. A czy TSUE może zignorować TK? Może. Sytuacja, na skutek wniosku premiera, może doprowadzić do pogłębienia chaosu prawnego - przekonuje prof. Piotrowski.
- Czy możliwe jest, żeby państwo członkowskie UE nie respektowało orzeczeń TSUE? - pytamy konstytucjonalistę. - Przecież w tej chwili nie respektuje - odpowiada prof. Piotrowski.
- TSUE wielokrotnie krytycznie wypowiadał się na temat Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, a Izba spokojnie dalej orzeka. Komisja Europejska, o ile mnie pamięć nie myli, sugerowała, że w tej sprawie wystąpi, ale żadnych konkretnych rozstrzygnięć nie ma, zwłaszcza dotyczących sankcji wobec Polski, i zapewne nie będzie. Bo Europa ma ważniejsze zmartwienia niż nasza Izba Dyscyplinarna SN. I na tym korzysta obecna władza. Działa zgodnie ze swoimi interesami - konkluduje prof. Piotrowski.
Przypomnijmy: wniosek premiera to efekt odpowiedzi Trybunału Sprawiedliwości UE na pytania Naczelnego Sądu Administracyjnego, w których orzekł, że "kolejne nowelizacje ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa - które doprowadziły do zniesienia skutecznej kontroli sądowej rozstrzygnięć Rady o przedstawieniu prezydentowi wniosków o powołanie kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego - mogą naruszać prawo UE".
Tym samym, według TSUE, jeżeli sąd krajowy uzna, że te zmiany naruszają prawo UE, to ma obowiązek odstąpić od zastosowania tych przepisów. Chodzi o kolejne nowelizacje ustawy o KRS, które modyfikują m.in. możliwość odwołań od uchwał KRS ws. powołań sędziów Sądu Najwyższego.