PolskaBez nich partie przestałyby istnieć

Bez nich partie przestałyby istnieć

Wyrobiec, Kostrzewski, Aleksandrzak, Mleczko - te nazwiska niewiele mówią wyborcom, ale są doskonale znane członkom partii. Liderzy liczą się z ich zdaniem, albo zlecają najbardziej poufne zadania - ujawnia "Rzeczpospolita".

09.08.2011 | aktual.: 13.09.2011 11:40

- Gdyby nie Stanisław Kostrzewski, PiS od dawna nie miałby dotacji budżetowych - mówi o skarbniku swej partii jeden z jej posłów. Skarbnik PiS, związany z braćmi Kaczyńskimi od wielu lat, to człowiek o trudnym charakterze. - Potrafi trzasnąć papierami, grozić dymisją, ale Jarosław mu ufa. I nie znajdzie nikogo lepszego - opowiada polityk PiS.

W PO odpowiednikiem Kostrzewskiego jest Andrzej Wyrobiec. Niegdyś zastępca byłego skarbnika partii Mirosława Drzewieckiego. - Mirek nie zajmował się papierami. Cała robota była na głowie Andrzeja - mówi informator "Rzeczpospolitej". - Formalista, małomówny, trochę zbyt szorstki, ale organizacyjnie bardzo sprawny - opowiada znający go poseł PO.

Szarymi eminencjami bywają także posłowie. W Sojuszu Lewicy Demokratycznej tak mówi się o Leszku Aleksandrzaku, który w Sejmie jest pierwszy raz i już został wiceszefem Klubu SLD. - Nie czuję się szarą eminencją. Przewodniczący zleca mi pewne zadania, a ja staram się je wykonać - opowiada. Obowiązki są dosyć ważne: m.in. układanie list wyborczych i weryfikacja kandydatów.

- My w PSL nie mamy żadnej szarej eminencji. U nas wszystko wykłada się na stół - deklaruje poseł tej partii Janusz Piechociński. Po cichu jednak, wśród ludowców na hasło "szara eminencja" wymienia się nazwisko prof. Franciszka Mleczki, emerytowanego socjologa wsi z SGGW który doradzał Waldemarowi Pawlakowi już początku lat 90.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)