Bestia ze wschodu powróci? Ekspert: "Mrozy będą łagodniejsze"
Czwartkowe ocieplenie jest chwilowe i od weekendu do Polski znów zawita mróz. Będzie on jednak lżejszy niż ten sprzed tygodnia. W rozmowie z Wirtualną Polską ekspert tłumaczy, czy żyjemy w czasie pogodowych anomalii oraz czy w najbliższych latach zobaczymy jeszcze śnieg.
21.01.2021 15:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jan Rojewski, Wirtualna Polska: Termometr wskazuje sześć stopni Celsjusza na plusie, tymczasem jeszcze przed chwilą mieliśmy w Polsce silne mrozy - i już zapowiadane są następne. Co się dzieje?
Michał Ogórek, synoptyk z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej: Na wstępie mogę uspokoić, nadchodzące mrozy nie będą aż tak silne. W zeszłym tygodniu temperatura w Gołdapi, która była przez chwilę polskim biegunem zimna, sięgnęła -27 stopni. Faktycznie, biorąc pod uwagę łagodne zimy ostatnich lat, była to dawno nienotowana temperatura.
Spowodowała ją masa dużego chłodu z Arktyki. Różnica względem mrozów, do których jesteśmy przyzwyczajeni, była taka, że powietrze nie przypłynęło ze wschodu, a z północy. Stąd opady śniegu i dużo więcej wilgoci. We wtorek wyż, który utrzymywał tę masę, zaczął słabnąć. Teraz pogoda wróciła do swojej normy, a nawet powyżej.
Mówi pan, że to powietrze przyszło z północy. Czy to oznacza, że pisząc o "Bestii ze wschodu" popełniamy błąd?
"Bestia ze wschodu" to termin z Wielkiej Brytanii (ang. Beast from the east), gdzie zdobył popularność choćby przez to, że jest rymowany. Dla Brytyjczyków tego typu mrozy to sytuacja bardzo rzadka i ekstremalna. My jesteśmy do tego bardziej przyzwyczajeni. W tym wypadku nazwa została zaczerpnięta, bo ta masa, która przyniosła ochłodzenie, faktycznie utworzyła się gdzieś nad Uralem - ale zawędrowała nad Skandynawię, gdzie chłonęła wilgoć.
Żyjemy w czasach pogodowych anomalii?
Mamy z nimi do czynienia, ale nie definiują naszej pogody. Dla przykładu powiem, że od soboty wróci chłód i, co nietypowe, napłynie on z północnego zachodu. Tam nabierze cech powietrza morskiego, oznacza to, że czekają nas deszcz, deszcz ze śniegiem oraz śnieg. W sobotę na zachodzie może spaść nawet 15 mm deszczu, a miejscami utworzy się pokrywa śnieżna o grubości 5 cm. Później ten chłód będzie postępować na wschód.
Można powiedzieć, że mamy do czynienia z pewną anomalią. Zazwyczaj jest tak, że zimą ze wschodu przychodzi mróz, a z zachodu ocieplenie. Latem jest odwrotnie i wtedy to powietrze znad Atlantyku chłodzi Polskę. Jeśli jednak mamy do czynienia ze zdarzeniem niemieszczącym się w tym schemacie, to nie jest to powód do paniki. Atmosfera jest jak żywy organizm, na który wpływa mnóstwo czynników.
Czy takie zdarzenia jak wspomniana "Bestia ze wschodu" będą się zdarzać w przyszłości? A jeśli tak, to czy będziemy na nie przygotowani?
Z roku na rok przyzwyczajamy się do tego, że zimy są łagodne i w związku z tym mamy pewne oczekiwania względem pogody. Widząc, że sypie śnieg, zżymamy się mówiąc, że drogi powinny być czarne. A przecież śnieg sięgający kolan był zupełnie normalną sytuacją jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Dlatego – poniekąd ze względu na nasze wygodnictwo – w przyszłości do różnych zaskoczeń może dochodzić.
Myślę, że póki co dla mieszkańców strefy klimatu umiarkowanego, intensywne opady śniegu o tej porze roku nie są niczym wyjątkowym. W przeciwieństwie np. do mieszkańców Madrytu, gdzie nie tak dawno intensywne opady śniegu doprowadziły do paraliżu miasta.
Nie jest tajemnicą, że zimy mają być z roku na rok lżejsze. Czy w takim razie istnieje ryzyko, że czeka nas scenariusz, w którym śnieg pozostanie jedynie mglistym wspomnieniem z przeszłości?
Mamy do czynienia z ociepleniem, a średnia temperatura z roku na rok się podnosi. Jednak zważywszy na zmienność pogody w klimacie umiarkowanym myślę, że scenariusz, w którym mieszkańcy nizin będą musieli jeździć w góry, żeby zobaczyć śnieg, jest wyjątkowo odległy.