Berlin wziął się za bezdomnych. "90 procent osób, które legitymujemy, to Polacy"

Strategia Berlina zaczyna przynosić owoce. Okazuje się, że na słynnym placu Hansy "nie latają już butelki po piwie”. Bo władze w końcu wzięły się za bezdomnych, w tym głównie Polaków. "Trzeba uważać, żeby mała grupa nie rzutowała na wizerunek całego kraju. Jest to grupa, o którą musimy się zatroszczyć" - wyjaśnił burmistrz dzielnicy Mitte, Stephan von Dassel.

Berlin wziął się za bezdomnych. "90 procent osób, które legitymujemy, to Polacy"
Źródło zdjęć: © iStock.com

20.11.2017 | aktual.: 20.11.2017 16:41

Kilka tygodni temu polityk Zielonych zaczął wywierać presję na władze miasta, by te wzięły się za narastający problem bezdomnych. Ludzie bez dachu nad głową już od lat przyjeżdżają do Berlina, ale nigdy nie zachowywali się tak agresywnie, jak ostatnio. Ich zachowanie boleśnie odczuli mieszkańcy.

Stołeczne władze zareagowały. Zgodnie z zapowiedziami służby porządkowe i policja rozpoczęły usuwanie nielegalnych obozowisk bezdomnych. Zniknęły one z centralnego parku Tiergarten, z łuku S-Bahn w pobliżu Urzędu Kanclerskiego i dworca głównego.

Nie ma ich już na Placu Hansy (Hansaplatz). To tam bezdomni publicznie załatwiali swoje potrzeby, rzucali butelkami o ściany budynków. Teraz przenieśli się w podziemia placu. "Problem tylko został przemieszczony" - uważa "Der Tagesspiegel". Mimo to von Dassel uważa to za mały sukces. "Chodzi o poczucie bezpieczeństwa mieszkańców" - tłumaczy burmistrz.

Policja i służby porządkowe zaczęły też legitymować bezdomnych. "Chcemy wiedzieć, z kim mamy do czynienia" - cytuje polityka gazeta. Nie chodzi tylko o personalia, ale też o to, czy dane osoby tylko raz przebywają w określonym miejscu, czy ulokowały się w nim na stałe, czy są cudzoziemcami, czy nie, czy mają prawo do świadczeń socjalnych.

"Żadne antypolskie resentymenty"

Efekt pierwszych kontroli zaskoczył burmistrza. "90 procent osób, które legitymujemy, to Polacy. Tego nikt się nie spodziewał. Jest to grupa, o którą musimy się zatroszczyć" - powiedział burmistrz.

Ale część partyjnych kolegów zaczęła już patrzeć na niego nieufnie. Dlatego Stephan von Dassel podkreślił, że "nie chodzi o żadne antypolskie resentymenty, ale trzeba uważać, żeby mała grupa nie rzutowała na wizerunek całego kraju".

"Der Tagesspiegel" przypomina, że pomoc zapowiedział polski rząd. Von Dassel cieszy się, bo po pierwsze oferta ta pokazuje, że "podejmujemy jakiś kroki", po drugie pieniądze są pilnie potrzebne, głównie na pracowników socjalnych, czy miejsca noclegowe. "Tyle, że pomoc z Polski jest jeszcze tylko zapowiadana" komentuje gazeta.

Autor: DW/opr. Elżbieta Stasik

Przeczytaj także:

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Zobacz także
Komentarze (299)