Benedykt XVI pokazał klasę, my nie byliśmy wcale gorsi
Komentator "Dziennika" Jan Wróbel pisze, że
teraz, kiedy jest już po wszystkim, chyba może się przyznać, że
czekał na Benedykta XVI pełen obaw, że jego pielgrzymka nie wypali.
29.05.2006 | aktual.: 29.05.2006 11:12
Komentator przyznaje, że gdy czyta katalog własnych lęków sprzed raptem kilku dni, czuje się zawstydzony. Benedykt XVI jest jednym z tych wielkich chrześcijan, dla których wiara jest źródłem nie tylko mocnych przekonań, ale także pogody ducha, szacunku dla ludzi, źródłem tego wszystkiego, co oddajemy czasem, mówiąc o kimś, że ma klasę.
Klasę pokazali także polscy pielgrzymi. Przyjęli nowego Ojca Świętego serdecznie, reagowali skupieniem, kiedy trzeba było i entuzjazmem, kiedy było można. Żaden Kościół nie jest tylko święty, polski nie jest wyjątkiem od tej reguły, ale - uważa komentator - że dopóki utożsamia się z polskim katolicyzmem tak wielu ludzi uśmiechniętych, zahartowanych w trudach i rozumiejących sercem to, czego papież nie zdążył powiedzieć po włosku, dopóty trzeba patrzeć na nasz Kościół z wielkimi nadziejami.
Czas na sakramentalne pytanie, czy Polacy zmienią się na lepsze po pielgrzymce Benedykta XVI? Wystarczy zamienić w tym pytaniu "Polacy", na "ja", by zrozumieć, po co papież przyjechał do Polski - konkluduje komentator "Dziennika". (PAP)