Belgijski książę zamieszany w defraudację państwowych pieniędzy
Z falą bezprecedensowych ataków musi się
zmierzyć młodszy syn panującego w Belgii króla Alberta II, książę
Wawrzyniec, zamieszany w skandal wokół defraudacji pieniędzy z
państwowej kasy.
Od ujawnienia zarzutów kilka tygodni temu książę milczy, tymczasem wizerunek belgijskiej monarchii już został mocno nadszarpnięty.
Czwartkowa prasa belgijska przyniosła nowe rewelacje obciążające księcia, który miał osobiście skorzystać na finansowych malwersacjach w Marynarce Wojennej w latach 90., za czym stali jego doradcy i przyjaciele jeszcze z czasów szkolnych.
Oficerowie oskarżeni są o sprzeniewierzenie dzięki fałszywym fakturom 2 mln euro z publicznej kasy. Z czego co najmniej 175 tys. euro zostało przeznaczonych na urządzenie nowego domu księcia, także służącego w Marynarce Wojennej. W domu nie było podstawowych sprzętów, więc oficerowie kupili wszystko - od tapet i mebli po pralkę, zmywarkę do naczyń i kuchenkę mikrofalową. Książę - zapewniają - nic nie wiedział o pochodzeniu pieniędzy, a urządzenie domu potraktował jako przyjacielską przysługę.
Co innego twierdzi cytowany przez media przedsiębiorca z Limburgii Mark Luypaerts, także oskarżony w procesie. Powiedział, że książę świetnie zdawał sobie sprawę, skąd są pieniądze, o czym miał okazję przekonać się podczas osobistych spotkań, kiedy obaj omawiali sprawę wyboru zasłon. Luypaertes twierdzi zresztą, że koszt prac w domu księcia przekroczył 400 tys. euro.
Te informacje zdają się nie interesować prokuratury, która nie ma zamiaru przesłuchać Wawrzyńca jako świadka w procesie rozpoczynającym się w przyszłym tygodniu, ani tym bardziej go o cokolwiek oskarżać. Prokuratorzy twierdzą, że główni oskarżeni usiłują pomniejszyć swój udział w malwersacjach i dlatego kierują uwagę mediów na członka rodziny królewskiej. Oburzone media belgijskie twierdzą wprost: "prokuratura chroni księcia".
W sprawie zabrał głos premier Guy Verhofstadt, którego zdaniem nikt, nawet syn panującego monarchy, "nie stoi ponad prawem". Przypomniał, że absolutny immunitet przysługuje tylko królowi. To samo powiedział w przemówieniu bożonarodzeniowym sam tata Wawrzyńca - król Albert II. Wymiar sprawiedliwości musi mieć możliwość działania w sposób w pełni niezależny - oświadczył.
Problem w tym, że sam książę nie powiedział w sprawie ani słowa a proszony o komentarze pałac królewski odmawia. Nie możemy wypowiadać się o sprawach wymiaru sprawiedliwości ze względu na zasadę trójpodziału władzy - powiedział rzecznik pałacu agencji Belga.
Sprawa skłoniła dziennik "Le Soir" do zaproponowania cofnięcia Wawrzyńcowi przysługującej mu pensji w wysokości 300 tys. euro rocznie, co miałoby go skłonić do znalezienia "normalnej" pracy. Ponieważ jest dopiero 11. w kolejce do tronu, nie powinno to narazić na szwank jego konstytucyjnych obowiązków.
Michał Kot