Belgijski książę zamieszany w defraudację państwowych pieniędzy
Z falą bezprecedensowych ataków musi się
zmierzyć młodszy syn panującego w Belgii króla Alberta II, książę
Wawrzyniec, zamieszany w skandal wokół defraudacji pieniędzy z
państwowej kasy.
04.01.2007 16:05
Od ujawnienia zarzutów kilka tygodni temu książę milczy, tymczasem wizerunek belgijskiej monarchii już został mocno nadszarpnięty.
Czwartkowa prasa belgijska przyniosła nowe rewelacje obciążające księcia, który miał osobiście skorzystać na finansowych malwersacjach w Marynarce Wojennej w latach 90., za czym stali jego doradcy i przyjaciele jeszcze z czasów szkolnych.
Oficerowie oskarżeni są o sprzeniewierzenie dzięki fałszywym fakturom 2 mln euro z publicznej kasy. Z czego co najmniej 175 tys. euro zostało przeznaczonych na urządzenie nowego domu księcia, także służącego w Marynarce Wojennej. W domu nie było podstawowych sprzętów, więc oficerowie kupili wszystko - od tapet i mebli po pralkę, zmywarkę do naczyń i kuchenkę mikrofalową. Książę - zapewniają - nic nie wiedział o pochodzeniu pieniędzy, a urządzenie domu potraktował jako przyjacielską przysługę.
Co innego twierdzi cytowany przez media przedsiębiorca z Limburgii Mark Luypaerts, także oskarżony w procesie. Powiedział, że książę świetnie zdawał sobie sprawę, skąd są pieniądze, o czym miał okazję przekonać się podczas osobistych spotkań, kiedy obaj omawiali sprawę wyboru zasłon. Luypaertes twierdzi zresztą, że koszt prac w domu księcia przekroczył 400 tys. euro.
Te informacje zdają się nie interesować prokuratury, która nie ma zamiaru przesłuchać Wawrzyńca jako świadka w procesie rozpoczynającym się w przyszłym tygodniu, ani tym bardziej go o cokolwiek oskarżać. Prokuratorzy twierdzą, że główni oskarżeni usiłują pomniejszyć swój udział w malwersacjach i dlatego kierują uwagę mediów na członka rodziny królewskiej. Oburzone media belgijskie twierdzą wprost: "prokuratura chroni księcia".
W sprawie zabrał głos premier Guy Verhofstadt, którego zdaniem nikt, nawet syn panującego monarchy, "nie stoi ponad prawem". Przypomniał, że absolutny immunitet przysługuje tylko królowi. To samo powiedział w przemówieniu bożonarodzeniowym sam tata Wawrzyńca - król Albert II. Wymiar sprawiedliwości musi mieć możliwość działania w sposób w pełni niezależny - oświadczył.
Problem w tym, że sam książę nie powiedział w sprawie ani słowa a proszony o komentarze pałac królewski odmawia. Nie możemy wypowiadać się o sprawach wymiaru sprawiedliwości ze względu na zasadę trójpodziału władzy - powiedział rzecznik pałacu agencji Belga.
Sprawa skłoniła dziennik "Le Soir" do zaproponowania cofnięcia Wawrzyńcowi przysługującej mu pensji w wysokości 300 tys. euro rocznie, co miałoby go skłonić do znalezienia "normalnej" pracy. Ponieważ jest dopiero 11. w kolejce do tronu, nie powinno to narazić na szwank jego konstytucyjnych obowiązków.
Michał Kot