Beger: w moim przekonaniu na taśmach była próba korupcji
Wobec braku cech przestępstwa "obietnicy uzyskania korzyści majątkowej" umorzono śledztwo w sprawie rozmów, które ministrowie w kancelarii premiera Adam Lipiński i Wojciech Mojzesowicz prowadzili w 2006 r. z posłanką Samoobrony Renatą Beger. Rozmowy nagrała i ujawniła telewizja TVN. Renata Beger powiedziała, że akceptuje decyzję prokuratury, ale nie podoba jej się ona. Jak dodała, dopiero od dziennikarzy dowiedziała się, że śledztwo zostało umorzone. Przykro, że się dowiaduję od państwa, a nie od prokuratury o tym fakcie - powiedziała Beger. W moim mniemaniu, to była korupcja - dodała.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/beger-nagrala-pis-6038707820204673g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/beger-nagrala-pis-6038707820204673g )
Beger nagrała PiS
We wrześniu 2006 r. w programie TVN "Teraz My" wyemitowano nagrania z ukrytej kamery, w których Adam Lipiński i Wojciech Mojzesowicz prowadzili rozmowy - zainspirowane przez Renatę Beger - o jej przejściu do PiS i poparciu rządu. Gdy zażądała ona gwarancji premiera na piśmie co do stanowiska sekretarza stanu w resorcie rolnictwa dla siebie, Lipiński mówił, że "sekretarz stanu to nie problem". Potem oświadczył jednak, że premier tego stanowiska dla niej nie akceptuje, ale być może da się coś zrobić z krępującymi posłów Samoobrony wekslami. Lipiński sugerował, że teoretycznie jest możliwość stworzenia przez Sejm specjalnego funduszu, z którego zostałyby one spłacone.
Mojzesowicz tłumaczył zaś posłance, że na stanowisko sekretarza stanu musi poczekać dwa, trzy tygodnie, żeby jej przejście do PiS nie wyglądało na transakcję.
Ujawnione rozmowy wywołały polityczną burzę. Opozycja określiła je jako korupcję polityczną; PO, SLD i Samoobrona chciały dymisji rządu; mówiono o powołaniu komisji śledczej do tej sprawy. PiS mówiło o niej jako o prowokacji Samoobrony i TVN. Premier Jarosław Kaczyński przeprosił za zachowanie Lipińskiego.
Prokuratura nie wszczęła śledztwa w tej sprawie z urzędu. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro tłumaczył, że rozmowy są niesmaczne, ale nie są przestępstwem. Opozycja uznała te wypowiedzi ministra jako wytyczne dla prokuratury. Ziobro replikował, że jako prokurator generalny ma prawo wyrażać swą opinię i nie było to ingerencją w działanie prokuratury.
W październiku 2006 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo po doniesieniu od Beger, która zarzuciła ministrom próbę jej skorumpowania.
Śledztwo wszczęto w sprawie "podejrzenia popełnienia przestępstwa udzielenia obietnicy uzyskania korzyści majątkowej". Kodeks karny stanowi, ze kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną, w związku z pełnieniem tej funkcji, podlega karze więzienia od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Rzeczniczka prokuratury Katarzyna Szeska powiedziała, że śledztwo umorzono "wobec braku znamion czynu zabronionego" jeszcze 23 marca tego roku. Prokuratura sama z siebie o tym jednak nie informowała. Postanowienie o umorzeniu śledztwa jest już prawomocne - prokuratura nie ujawniła żadnych jego szczegółów.
Zarazem umorzono drugie śledztwo, wszczęte po zawiadomieniu Unii Polityki Realnej, według której to Beger żądała dla siebie korzyści majątkowej. To umorzenie jest nieprawomocne. Po "wybuchu" sprawy taśm doszło do publicznej dyskusji o granicach dziennikarskiej prowokacji. Środowisko dziennikarskie podzieliło się w ocenach. Zarząd Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wydał oświadczenie krytykujące dziennikarzy TVN. Jeden z autorów programu Andrzej Morozowski zwrócił wtedy legitymację organizacji.
"Prowokacja i podsłuch w śledztwie dziennikarskim mogą być usprawiedliwione pod bezwzględnym warunkiem działania w interesie społecznym i absolutnie samodzielnie, to znaczy bez ingerencji zewnętrznej" - oświadczyła Rada Etyki Mediów. Prowokacja dziennikarska jest sprzeczna z podstawowym sensem pracy dziennikarskiej, którym jest "gromadzenie informacji o faktach, a nie ich kreowanie" - uznał Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski.
PiS domagało się od zarządu TVN wyjaśnień co do roli w całej sprawie sekretarza programowego Milana Suboticia, o którym media doniosły wkrótce po wybuchu sprawy taśm, że współpracował z WSI, a wcześniej z wojskowymi służbami specjalnymi PRL. Według TVN, Subotić nie miał żadnego wpływu na program "Teraz My".