Będzie postępowanie sprawdzające ws. Fundacji "Maciuś"
Gdyńska prokuratura przeprowadzi postępowanie sprawdzające, w którym przyjrzy się działalności Fundacji Pomocy Dzieciom "Maciuś" z Gdyni. Media informowały, że tylko znikoma część pieniędzy wpłacanych dla Fundacji na głodne dzieci wydawana jest zgodnie z przeznaczeniem.
19.03.2013 | aktual.: 19.03.2013 15:07
Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk, decyzję o przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego podjął po doniesieniach medialnych szef reprezentowanej przez nią instytucji.
Wawryniuk dodała, że sprawa trafi do Prokuratury Rejonowej w Gdyni, gdzie swoją siedzibę ma Fundacja. Rzecznik zaznaczyła, że dopiero na bazie informacji zebranych w postępowaniu prokuratorzy podejmą decyzję co do ewentualnego wszczęcia śledztwa.
O działalności Fundacji "Maciuś" napisała "Rzeczpospolita". Z artykułów, które ukazały się w tej gazecie w poniedziałek i wtorek wynika, że Fundacja co roku uzyskuje od darczyńców kilka milionów złotych na pomoc głodnym dzieciom, jednak gros tych pieniędzy wydawanych jest na "koszty działalności operacyjnej" - głównie "zlecenie obsługi wysyłkowej listów z prośbą o pomoc dzieciom prywatnej spółce SAZ Dialog Europe AG z siedzibą w Szwajcarii".
Jak wynika z informacji gazety, na dożywianie dzieci Fundacja przeznacza niewielką część dochodów - w 2009 r. tylko 218 tys. zł, a w 2010 r. - 343 tys. zł.
W rozesłanym mediom oświadczeniu przedstawiciele Fundacji przyznają, że organizacja korzysta z usług firm zewnętrznych, które dzwonią bądź wysyłają listy do przyszłych darczyńców. "Fundacja "Maciuś" w dobrej wierze rozpoczęła współpracę z firmą SAZ, ponieważ posiadając kilkudziesięcioletnie doświadczenie gwarantowała ona pozyskanie środków finansowych na taką skalę, jaka jest konieczna przy dożywianiu dzieci w całej Polsce. Wydatki m.in. na kupno bazy adresowej, która jest własnością Fundacji, traktujemy jak inwestycję. Tylko dzięki niej możemy zbierać odpowiednie fundusze" - napisano m.in. w oświadczeniu.
Jak poinformował rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku Andrzej Bartyska, już przed kilkoma laty UKS zwracał Fundacji uwagę, że środki wpłacone na jej konto przez darczyńców pozyskanych w efekcie kampanii listowej powinny być wykazywane w sprawozdaniach finansowych jako środki uznane w zbiórce publicznej.
Bartyska wyjaśnił PAP, że Fundacja nie zgodziła się z taką interpretacją, rozpoczęła w tej sprawie spór sądowy, ale nadal odmawiała wykazywania wspomnianych środków w sprawozdaniach, w wyniku czego "już kilka lat temu" straciła pozwolenie ówczesnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na przeprowadzanie zbiórek publicznych.
W rozesłanym mediom oświadczeniu przedstawiciele Fundacji poinformowali, że przed rozpoczęciem kampanii listowej w 2007 r. zasięgnęli opinii MSWiA i uzyskali informację, że "wysyłka listów nie jest zbiórką publiczną". "Zarazem koszty te zostały wykazane w publicznie dostępnym sprawozdaniu rocznym, które każda zainteresowana osoba może w każdej chwili przeczytać" - napisali w oświadczeniu przedstawiciele Fundacji.
To na zlecenie Fundacji Pomocy Dzieciom "Maciuś" powstał raport mówiący o tym, że ok. 800 tys. dzieci z klas 1-3 w Polsce jest niedożywionych. Raport stał się przyczynkiem kontrowersyjnej wypowiedzi posła PO Stefana Niesiołowskiego. Odnosząc się 5 marca w TVN24 do tej informacji poseł powiedział, że dane nie mogą być prawdziwe, bo dzisiaj dzieci nie jedzą np. dziko rosnącego szczawiu czy śliwek ulęgałek i mirabelek. - Myśmy grali w piłkę, bo była przerwa, to wyjedliśmy cały szczaw z nasypu i wszystkie śliwki ulęgałki, mirabelki jedliśmy. Dzisiaj te wszystkie gruszki, śliwki leżą i nikt tego nie zbiera - mówił.