Będą mandaty za dokarmianie dzikich ptaków?
Spółdzielnia mieszkaniowa straszy grzywną opiekunów gołębi. Ptaki niszczą nowe elewacje i roznoszą zarazki. Jeden gołąb miejski wytwarza rocznie 12 kg odchodów. A Wrocław ma 80 tys. tych ptaków
- Wydajemy ogromne pieniądze na elewacje, a ptaki je niszczą - wyjaśnia wiceprezes Katarzyna Bobińska.
Samo dokarmianie nie jest wykroczeniem, ale zaśmiecanie miejsc publicznych owszem, więc teoretycznie interwencja straży miejskiej na podstawie art. 145 kodeksu wykroczeń jest możliwa. Do tej pory podobne zgłoszenia zdarzały się jednak na Dolnym Śląsku sporadycznie.
- Nie mieliśmy takich interwencji - mówi wprost Sławomir Chełchowski ze Straży Miejskiej we Wrocławiu. - Mieszkanka poprosiła nas o pomoc, bo dokarmiane przez sąsiadkę ptaszki zanieczyszczały jej balkon. Nie interweniowaliśmy, bo nie było to miejsce publiczne - dodaje Andrzej Srzedziński, komendant legnickiej Straży Miejskiej. Stada dzikich gołębi bywają turystyczną atrakcją, dodają kolorytu starym rynkom, regulują populację owadów. Ale też przenoszą pasożyty czy choroby i - przede wszystkim - brudzą. Administratorzy budynków bronią się przed nimi na różne sposoby: sprowadzają drapieżniki, odpalają petardy, montują kolczatki uniemożliwiające ptakom odpoczynek na parapecie i urządzenia emitujące pokrzykiwanie jastrzębi lub przestraszonych piskląt.
Sami lokatorzy uciekają się czasem do sadystycznych metod. Najokrutniejsi sypią zatrute ziarno lub ścielą na parapecie nitki, by zaplątanym w nie gołębiom odpadły nóżki.
Wałbrzyska Spółdzielnia Mieszkaniowa "Górnik" na wniosek właścicieli na dachach montuje specjalne kolce. Ciągle otrzymuje jednak wiele skarg na sąsiadów dokarmiających gołębie na balkonach i emerytów, którzy sypią ptakom chleb na placach. - Próbujemy temu przeciwdziałać. Umieszczamy tabliczki mówiące o zakazie karmienia ptaków - wyjaśnia prezes Zbigniew Pankiewicz.
Wojciech Wiszniowski, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Lubi-nie, dokarmia ptaki. Przed jego blok na Przylesiu zlatują się nie tylko gołębie, ale też wróble, sikorki, turkawki czy kosy, bo wiedzą, że zawsze znajdą tu pożywienie i świeżą wodę.
Według Wiszniowskiego, gdyby lokatorzy chcieli ściśle respektować zalecenia spółdzielni, to tylko zwiększą zagrożenie epidemiologiczne, bo ptactwo przeniesie się na śmietniki. SM "Przylesie", która rozważa postawienie dużych karmników z dala od budynków, żeby ptactwo przeniosło się w tamte rejony. Miłośnicy gołębi mogliby tam sypać im chleb do woli, nie ryzykując utarczek ze strażnikami miejskimi.
Co siedemnasty gołąb we Wrocławiu choruje
W latach 2002-2003 dr Tomasz Piasecki przebadał wrocławskie gołębie miejskie pod kątem zagrożenia dla zdrowia ludzi. Szacuje się, że we Wrocławiu żyje ok. 80 tys. gołębi. Z przebadanych przez dr. Piaseckiego, 94,1% stanowiły ptaki kliniczne zdrowe, czyli statystycznie zaledwie co 17. gołąb we Wrocławiu wykazuje objawy choroby.
Spośród stwierdzonych patogenów tylko trzy (pałeczki Salomonella, Chlamydophila psittaci oraz Toxoplasma gondii) mogą być zagrożeniem dla ludzi. Ryzyko zarażenia się nimi od gołębi dr Piasecki określa jako średnie.
Salomonella może pojawić się w ludzkim organizmie po przypadkowym spożyciu kału chorego ptaka. Z kolei niebezpieczeństwo zarażenia się chlamydofilozą występuje u ludzi z osłabionym układem immunologicznym, którzy głaszczą i karmią gołębie. W latach 2000-2003 w Polsce odnotowywano rocznie od 1 do 6 przypadków tej choroby, alem zdaniem dr. Piaseckiegom mogła tu zawodzić diagnostyka.
Piotr Kanikowski
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Wrocław: Będą mandaty za dokarmianie dzikich ptaków?