Będą kłopoty z krwią na Dolnym Śląsku
W części dolnośląskich szpitali w sierpniu
może zabraknąć krwi. Lekarze będą zmuszeni przekładać operację,
zmieniać plany szpitali, a przede wszystkim nie otrzymają
pieniędzy od Narodowego Funduszu Zdrowia za wykonane świadczenia.
Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu alarmuje, że długi blisko 50 dolnośląskich szpitali sięgają już ponad 20 mln zł. Dyrektor placówki Ryszard Kozłowski ostrzega, że jeśli szpitale nie dokonają przedpłat na poczet dostaw krwi w sierpniu i nie określą zapotrzebowania na ten "życiodajny płyn", będą kłopoty m.in. z planowymi operacjami.
W połowie lipca do dolnośląskich szpitala trafiło pismo od Centrum z wezwaniem do określenia sposobu płatności za krew. Dokument zawiera też określone terminy dokonywania przedpłat na krew począwszy od przyszłego miesiąca.
Dyrektorzy szpitali nazwali apel Centrum Krwiodawstwa "szantażem" oraz "handlem ludzkim życiem". Do tej pory (termin upływa w poniedziałek, 4 sierpnia) na apel odpowiedziało zaledwie kilka szpitali spoza Wrocławia.
"To nie szantaż, a poważne ostrzeżenie. Na swojej liście mamy szpitale, które nie płacą od 18 miesięcy, a rekordziści nawet kilka lat" - powiedział Kozłowski.
Dyrektor dodał, że przez długi szpitali jego placówka również ma kłopoty. "My również musimy kupować m.in. niezbędne testy laboratoryjne do badania krwi. Ponadto mamy zobowiązania wobec krwiodawców. Zwracamy koszty podróży i mamy umowę z firmą cukierniczą na dostawy czekolad dla dawców. Oni też czekają na pieniądze" - zaznaczył Kozłowski.
Kozłowski zapewnił, że krew do szpitali będzie dostarczana niezależnie od postawy władz szpitali. Mogą natomiast być kłopoty z planowymi operacjami.
Dolnośląska służba zdrowia ma ponad 1 mld zł długów. To największe zadłużenie w kraju. Zdaniem związków zawodowych pracowników szpitali, jeśli Ministerstwo Zdrowia nie przedstawi konkretnego planu ratowania służby zdrowia, we wrześniu dojdzie do zamykania szpitali w tym regionie.(iza)