Będą do nich strzelać z dachów, chować się w tunelach. Izrael czeka ciężka operacja w Gazie
- Teren zurbanizowany sprzyja Hamasowi, którzy jest gospodarzem tego obszaru - mówi WP Mariusz Cielma, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".
Sebastian Łupak: Jak trudna operacja czeka armię izraelską w Gazie?
Mariusz Cielma, Nowa Technika Wojskowa: To będzie walka w terenie miejskim, czyli bardzo ciężkim. Izrael już tam był i zawsze sprawiało mu to kłopoty. Teren zurbanizowany sprzyja bowiem obrońcom, którzy są gospodarzem tego obszaru. Oni znają te kwartały i ulice. Mogą strzelać z dachów, okien, rozstawiać miny i zakładać zasadzki czy chować się w tunelach pod miastem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael jest przygotowany na ofiary po swojej stronie?
Na pewno Izrael zdaje sobie sprawę, że po jego stronie te ofiary będą - wśród żołnierzy, ale także wśród zakładników. Część z nich może niestety zginąć. Będą oczywiście próby namierzania, gdzie ci zakładnicy są przetrzymywani. Ale oni są zapewne rozrzuceni po całej Gazie, mogą być trzymani w dziesiątkach miejsc. Patrząc, jak Izrael atakuje Gazę swoim lotnictwem, myślę, że zakłada się, że ceną tej operacji będzie życie żołnierzy Izraela i życie części zakładników.
Czyli Izrael nie ustąpi?
Izrael nie może zamieść tej sprawy pod dywan. Skala ataków Hamasu z 7 października była zbyt duża, ofiar po stronie żydowskiej było około 1400. Sądząc po mobilizacji, nie ma mowy żeby Izrael szukał w tej sprawie kompromisu czy dyplomacji. Raczej możemy się spodziewać dużej operacji wojskowej w celu zapowiadanego zniszczenia Hamasu.
Będzie to jedna duża operacja okupacyjna czy też seria krótkich wypadów do Gazy i z powrotem?
Trudno powiedzieć. Może Izrael podzieli cały obszar Gazy na mniejsze sektory i będzie je kolejno zajmował, pacyfikował i kontrolował.
Izrael ma 360 tysięcy rezerwistów i bardzo nowoczesną armię. Hamas może 40 tysięcy bojowników. Czy to nie starcie Dawida z Goliatem?
Tak. Izrael ma lotnictwo, drony, artylerię i czołgi. Ale – jak wspominałem – Hamas jest tu gospodarzem i jest przygotowany do walki na tym terenie. Jeśli ma się sieć tuneli pod miastem, można w nich manewrować. Nawet jeśli na powierzchni są zniszczone budynki i Izrael kontroluje ulice, to Hamas wie, jak się poruszać pod ziemią i atakować z zaskoczenia. Teren zurbanizowany nie jest przyjazny dla czołgów i ciężkiej broni. To wszystko działa na korzyść Hamasu i sprawia, że siły się wyrównują. Jeśli nawet Izrael ma przewagę w sile ognia, to Hamas może ją niwelować choćby za pomocą zasadzek.
Po co jeszcze może sięgnąć Hamas?
Niestety po ludność cywilną. Hamas robi to od dawna. To spowalnia armię izraelską. Jest coraz więcej głosów krytykujących Izrael, że jego operacja jest za mało chirurgiczna, za mało precyzyjna.
Izrael na pewno stara się, żeby po stronie palestyńskiej zginęło jak najmniej cywilów, bo wie, że ich zabijanie obraca przeciwko niemu opinię światową. Ale co z tego, skoro Hamas celowo umieszcza swoje stanowiska w mieście? To jest ich taktyka: mają zasłonę w postaci budynków i cywilów. Wprowadzają celowy chaos.
Bojownicy Hamasu przypominają z wyglądu cywilów, nie mają mundurów. Gdzieś na plecach skrywają karabiny czy granatniki. Armii izraelskiej trudno będzie w ulicznym boju, gdzie jest zadymienie, kurz i pył, zidentyfikować, kto jest prawdziwym zagrożeniem, a kto nie. Hamas może wprowadzać przeciwnika w błąd, a żołnierz izraelski nie ma dużo czasu, żeby się zorientować, z kim ma do czynienia.
Czy po kilkunastu dniach bombardowań Hamas istnieje i w jakim jest stanie?
Na pewno istnieje. Musi się tylko ukrywać. Wszystkie "oczy" Izraela – czyli środki techniczne i elektroniczne – są skierowane na Strefę Gazy i wykrywają każdą aktywność militarną Palestyńczyków. Jest po stronie izraelskich sił IDF świadomość, że im więcej żołnierzy Hamasu wyeliminują teraz, tym mniej ich będzie w momencie, gdy Izrael już wejdzie na ten teren.
Izraelczycy będą w Gazie chodzić od drzwi do drzwi, próbując ustalić, kto jest bojownikiem Hamasu, a kto nie?
Muszą pukać od drzwi do drzwi, chodzić od domu do domu. Na pewno mają swoje zbiory danych, kartoteki. Będzie próba weryfikacji biometrycznej, czy dana osoba istnieje w bazie i czy jest członkiem Hamasu, czy jedynie mu sprzyja. Może dla mężczyzn, którzy zostaną rozbrojeni, ale uznani za groźnych, powstaną obozy przejściowe na czas weryfikacji i identyfikacji?
Jak ważne jest zlikwidowanie Mohammeda Deifa, dowódcy Hamasu w Gazie?
Na pewno przywódca jest kluczowy dla funkcjonowania Hamasu. Ale z drugiej strony tego typu struktury, aby istnieć, muszą być w dużym stopniu zdecentralizowane. Zabicie dowódcy nie może złamać oporu całej organizacji. Poszczególne komórki muszą walczyć dalej samodzielnie. Likwidacja Deifa nie może przerwać oporu jako takiego.
Ile ta akcja Izraela może potrwać?
Aby faktycznie zniszczyć Hamas, taka operacja musiałaby trwać kilka miesięcy i polegać na czymś więcej niż tylko na zajęciu terenu. Amerykanie szybko zajęli Irak czy Afganistan, a później sytuacja wróciła tam do "normy". Po okupacji trzeba by więc wprowadzić w Gazie nowe, pokojowe stosunki, w co świat wątpi.
Rzeczywiście nie wiadomo, co dalej robić ze Strefą Gazy. Czy ją okupować, czy oddać pod rząd mniej radykalnemu Fatahowi czy może siłom ONZ?
Strefy Gazy nikt nie chce. Ani Izrael, ani Egipt. To już nie są kwestie militarne, ale polityczne. Jeśli operacja pójdzie nie po myśli Izraela, przyniesie dużo ofiar cywilnych i pojawi się presja zagranicy, to może nawet zostać po jakimś czasie przerwana. Myślę, że władze Izraela, z premierem Benjaminem Netanjahu na czele, boją się takiego scenariusza. Premier Izraela na pewno zapłaci wysoką cenę polityczną za potencjalną klęskę tej operacji, tak jak już jest krytykowany za porażkę z 7 października. Czekamy więc na jego decyzję, kiedy tę operację zacząć i kiedy nastąpi jej koniec.
rozmawiał Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski