Beata Szydło: politycy nie powinni ingerować w wolność słowa, również w internecie
- Nie można godzić się na mowę nienawiści, agresję, czy różnego rodzaju próby zastraszania innych osób w mediach społecznościowych, jednak stosowana ostatnio polityczna cenzura niektórych profili jest zdumiewająca - stwierdziła w wywiadzie dla "Tygodnika Solidarność" premier Beata Szydło odnosząc się do blokowania niektórych stron przez serwisy społecznościowe. W rozmowie z Cezarym Krysztopą i Krzysztofem Świątkiem wyjawiła, że minister cyfryzacji Anna Streżyńska podjęła się przygotować pewną propozycję, która ma rozwiązać ten problem.
- Media społecznościowe do tej pory były oazą wolności - stwierdziła premier Szydło. Dodała też, że jest "zwolenniczką wolności słowa również w internecie".
Pytana o to, czy jeżeli mediacje nie przyniosą rezultatu, rząd przygotuje jakieś zmiany legislacyjne w tym zakresie odparła, że trzeba "to bardzo dobrze przeanalizować". Dodała jednak, że generalnie jest zdania, "aby państwo i politycy nie ingerowali w wolność słowa i wolności wypowiedzi, również tej w internecie".
Na początku listopada z Facebooka zniknęły profile m.in. Marszu Niepodległości, Ruchu Narodowego, Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej. Administratorzy strony zablokowali też profile samych działaczy. Narodowcy winą za usuwanie stron obarczyli przede wszystkim pracowników polskiego oddziału Facebooka, których oskarżają o powiązania z Komitetem Obrony Demokracji i sprzyjanie liberalnym ideom.
Richard Allan, odpowiedzialny za politykę publiczną Facebooka tłumacząc, dlaczego strona Marszu Niepodległości zniknęła z serwisu podkreślił, że na plakatach promujących na Facebooku Marsz Niepodległości umieszczono symbol Falangi, który jest zakazany na platformie "z powodu historycznych odniesień do mowy nienawiści". Ponieważ jednak - jak wskazał - Marsz Niepodległości jest legalnym, zarejestrowanym wydarzeniem, "zdecydowaliśmy się zezwolić" na udostępnianie plakatów mimo tego, że zawierały symbol Falangi.
Oprac.: Violetta Baran