PublicystykaBeata Szydło już nie chce rozmawiać z Polakami

Beata Szydło już nie chce rozmawiać z Polakami

„To była dobra rozmowa o Polsce” – napisała premier po wizycie w Bochni. Niestety pani premier się myli. I to bardzo. Nie dość, że nie była to dobra rozmowa, to właściwie w ogóle nie była to rozmowa.

Beata Szydło już nie chce rozmawiać z Polakami
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY-SA
Marek Kacprzak

10.06.2018 18:15

Dobra rozmowa to nie spijanie sobie z dziubków. Dobra rozmowa to nie powtarzanie tych zdań, które chce się usłyszeć. Dobra rozmowa to nie odpowiadanie na pytania, na które odpowiedzi udzielało się wielokrotnie i za każdym razem powtarzało to, co mówiło się wcześniej. Dobra rozmowa to taka, która ubogaca obie „rozmawiające” strony.

Nie ma znaczenia, czy mówimy o politykach i wyborcach, rodzicach i ich dzieciach czy na przykład o nauczycielach i uczniach. Dobra rozmowa dopuszcza pytanie o rzeczy, które nas nurtują, których nie rozumiemy, które nas wręcz bolą. Dobra rozmowa jest wtedy, gdy ktoś na te wątpliwości próbuje odpowiedzieć szczerze, ze zrozumieniem, że ktoś ma prawo te kłopotliwe pytania zadawać.

Wzorem na dobrą rozmowę od wielu miesięcy, zarówno dla Beaty Szydło, jaki i dla wielu ludzi władzy, jest nieustające powtarzanie, jak to świetnie działa program 500+. Działa, wiemy. Wprowadził go rząd PiS. Też wiemy. Chwała za to. Ale idźmy wreszcie dalej.

Premier Szydło zgubiła ten instynkt, który doprowadził ją do podwójnych zwycięskich wyborów. W czasie poprzedniej kampanii naprawdę chętnie spotykała się z Polakami i słuchając ich, wiedziała, co ludzi naprawdę boli, czego im potrzeba, co ich złości we władzy. Spotykała się wtedy z tymi, którzy władzą czuli się rozczarowani. Tymi, których wściekała ciągle powtarzana narracja o tym, jak to statystycznie się Polakom poprawia, jak to jesteśmy zieloną wyspą czy ile to pięknych autostrad władza nam zapewniła. Powtarzanie o tych pasmach sukcesów ludzi tylko drażniło. Dlatego tak chętne mówili do tych, którzy starali się ich wysłuchać.

Beata Szydło teraz też ruszyła w Polskę. Chce znów wysłuchać Polaków. Niestety nie chce rozmawiać. Chce się umocnić w przekonaniu, że to co robi, ludzi uszczęśliwia, że ludzie są jej wdzięczni, zarówno za to, co zrobiła, jak i za to, co dopiero chciałaby zrobić. Tych, którym się nie podoba to, co robi i co mówi, słuchać nie chce. Ci ludzie nie mają prawa wstępu na spotkania. Próba zadania pytania kończy się agresją, napiętnowaniem, spisywaniem przez policję. A to tych ludzi trzeba teraz słuchać. To oni mają władzy do powiedzenia najwięcej.

Jeden z uczestników spotkania pytał wprost: „czego się pani boi, pani premier?”. I ja pytam? Czego się pani boi, pani premier? Gdy była pani jeszcze politykiem opozycji, chętnie przyjmowała pani moje zaproszenia. Pamiętam naszą rozmowę w Polsat News w Starachowicach, kilka godzin przed ciszą wyborczą. Tak, wtedy odpowiadała pani na każde pytanie. Od marca zapraszam panią do programu Tłit. Nie chce pani skorzystać z tego zaproszenia. Czemu? Bo dużą część stanowią tu pytania od internautów? Bo trzeba się będzie zmierzyć z opiniami ludzi, których władza boli?

Obiecała pani w kampanii, że zawsze będzie pani słuchała ludzi. Tylko na Boga - czemu chce pani słuchać ciągle tych samych. To teraz pani jest u władzy. Role się odwróciły. Pora zacząć słuchać tych, którzy nie są z rządów zadowoleni. Wtedy będą to dobre rozmowy o Polsce. Bo dla takich ludzi, których pani słuchać nie chce, tu też jest miejsce. Pora zadbać o wszystkich Polaków. Tak, jak obiecała pani, zanim okazało się, że PiS przejął władzę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (0)