Baza w Redzikowie otwarta. Rosja straszy czy szykuje "reakcję odwetową"?
Po tym, jak w Redzikowie otwarto amerykańską bazę antyrakietową, Rosja zapowiedziała "reakcję odwetową". - Deklaracje Kremla wyglądają na straszenie. To bardzo podobna narracja, do tej która miała miejsce podczas wstąpienia Finlandii i Szwecji do NATO - mówi WP Bartłomiej Wypartowicz, ekspert ds. militarnych portalu Defence24.
14.11.2024 | aktual.: 14.11.2024 17:59
"Otwarcie amerykańskiej bazy obrony przeciwrakietowej w polskim Redzikowie to próba powstrzymywania potencjału militarnego Rosji" – oświadczył w środę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, cytowany przez agencję Interfax. I zapowiedział, że zastosuje środki odwetowe w celu "zagwarantowania parytetu". "Jest to przesunięcie amerykańskiej infrastruktury wojskowej na terytorium Europy w stronę naszych granic, (...) oczywiście prowadzi to do zastosowania odpowiednich działań" - zapewniał Pieskow.
W środę po ośmiu latach budowy, a po 16 od podjęcia decyzji o powstaniu bazy w pomorskim Redzikowie, amerykański obiekt wojskowy w końcu został otwarty. Formalnie zarządcą bazy jest amerykańska marynarka wojenna US Navy, której żołnierze stacjonują już na miejscu w Redzikowie.
Wyposażona w system przeciwrakietowy Aegis Ashore baza stanowi część amerykańskiej tzw. tarczy antyrakietowej, zaprojektowanej przede wszystkim do przeciwdziałania zagrożeniu atakami balistycznymi z Iranu. W skład tarczy wchodzi m.in. analogiczna baza w rumuńskim Deveselu, radar w Turcji i centrum dowodzenia w Niemczech.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kreml straszy Polskę i NATO czy faktycznie podejmie "działania odwetowe"?
- O tym, że w Redzikowie powstanie amerykańska baza, Putin wie już od dawna. I Rosja de facto podjęła już działania w tej sprawie w 2016 r. Przekazano wtedy, że wyrzutnie rakiet balistycznych Iskander-M zostały rozmieszczone w obwodzie kaliningradzkim na stałe. Moskwa mówiła wówczas oficjalnie, że jest to odpowiedź na działania NATO, a przede wszystkim na budowany w Redzikowie lądowy komponent amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie - mówi Wirtualnej Polsce Bartłomiej Wypartowicz, ekspert ds. Militarnych portalu Defence 24.
I jak przypomina, dodatkowo na przełomie 2022 i 2023 r. rozmieszczono Iskandery i broń jądrową na Białorusi.
- To również kolejny element odpowiedzi. Co więc Rosja mogłaby ewentualnie jeszcze więcej zrobić? Trudno obiektywnie powiedzieć. Dzisiejsze deklaracje Kremla wyglądają na straszenie. To bardzo podobna narracja, do tej która miała miejsce podczas wstąpienia Finlandii i Szwecji do NATO. Wtedy również te same groźby były artykułowane. A w rzeczywistości żadne środki zaradcze nie zostały wdrożone, ani żadna mocna odpowiedź w stosunku do skandynawskich państw nie została skierowana - podkreśla Wypartowicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jego zdaniem, rosyjska reakcja jest podobna do odpowiedzi Kremla na przekraczanie wszystkich czerwonych linii wytyczanych przez Moskwę.
- Tak jak podczas wojny w Ukrainie, kiedy USA przekazały systemy HIMARS, a Rosja straszyła "środkami zaradczymi". Podobnie w stosunku do Polski i naszej modernizacji sił zbrojnych, również grożono nam w podobnym tonie. A jak wiadomo to, że jesteśmy pokazywani w propagandowych rosyjskich mediach jako zagrożenie, jest widoczne od dawna – komentuje ekspert portalu Defence24.
Przypomnijmy, że bazie w Redzikowie stawia się praktycznie jedno zadanie: zwalczanie rakiet balistycznych krótkiego zasięgu (do 1000 km) i średniego zasięgu (od 1000 do 3000 km) w środkowej i końcowej fazie lotu. Co więcej, to zwalczanie ma się odbywać w przestrzeni kosmicznej. Arsenał bazy ma więc potencjał wyłącznie obronny, niechroniący przed uderzeniem w terytorium Europy Wschodniej.
- Jeśli chodzi o przeciwdziałanie Iskanderom z obwodu kaliningradzkiego system nie zadziała. Opinie rosyjskie o naruszeniu bazą w Redzikowie atomowego ładu w regionie nie są więc prawdziwe. Gdyby faktycznie miało przyjść zagrożenie z Kaliningradu, musielibyśmy stawiać na swoje zdolności obronne, a nie liczyć na bazę w Redzikowie. Rakiety SM-3, które umieszczono w bazie są jednak gwarancją bezpieczeństwa w przypadku ataku pojedynczych pocisków, które mogą nadlecieć z takich, nieobliczalnych państw jak Korea Północna czy Iran - mówi nam Bartłomiej Wypartowicz z portalu Defence 24.
Według polskiego ministerstwa obrony narodowej rozszerzenie działania bazy w Redzikowie jest jednak możliwe. Na razie jest wyposażona tylko w pociski typu SM-3, ale już sama wyrzutnia jest zdolna do wystrzeliwania także rakiet typu SM-6 mogących dosięgnąć obiektów lecących na niższym pułapie (w tym dronów), a także ofensywnych rakiet manewrujących Tomahawk.
"Trzeba rozszerzyć zakres działania tarczy antyrakietowej. O tym będziemy rozmawiać na pewno z sekretarzem generalnym NATO, z naszymi przyjaciółmi w Stanach Zjednoczonych" – deklarował kilka dni temu Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski