Bartosz Marczuk: zabrali rodzicom do bidula ośmioro dzieci. Proszę o pomoc Andrzeja Dudę
Gdy bada i opisuje się tego rodzaju historie nie tylko włosy jeżą się na głowie. Ma się wręcz wrażenie, że oprócz bezmyślności naszego państwa, może tu chodzić o handel dziećmi.
09.09.2015 | aktual.: 12.11.2015 10:25
Bo jak inaczej wytłumaczyć odebranie ośmiorga dzieci państwu Olejarzom z podkarpackiego Pruchnika, pod zarzutem braku pracy, łazienki i niskich dochodów? Czy urzędnicy, którzy rozdzielili rodzeństwo i umieścili je w dwóch domach dziecka (oddalone kilkadziesiąt kilometrów od domu) oraz rodzinie zastępczej, nie wiedzą, że utrzymanie każdego z nich kosztuje 3,7 tys. zł miesięcznie? Przecież od kwietnia, odkąd Elżbieta, Iwona, Natalia, Kamila, Bartłomiej, Sabina, Jarosław i Julia znajdują się poza domem, państwo kosztowało to już 110 tys. zł. Czy za te pieniądze nie można rodzinie zbudować łazienki i pomóc w znalezieniu pracy? Czy głupota i bezmyślność naszych urzędników i sądów jest aż tak straszna? Gdzie refleksja o wartości rodziny, branie pod uwagę przerażenia i cierpienia odbieranych rodzicom dzieci?
Dziś, w środę, kolejna rozprawa w ich sprawie. Może tym razem sąd okaże więcej empatii i refleksji. Tym bardziej, że osoby, które stykają się z tą rodziną mówią, że warunki mieszkalne wymagają poprawy, ale nie są katastrofalne. Małżeństwo cieszy się dobrą opinią wśród sąsiadów, może liczyć na pomoc wielu osób, w tym dyrektora lokalnego gimnazjum. Co więcej, dobre, czułe i pełne miłości relacje między rodzicami a dziećmi widać podczas ich spotkań w domu dziecka. Potwierdzają to także dokumenty. Widziałem postanowienie sądu w tej sprawie - główne zarzuty dotyczą sytuacji materialnej rodziny.
To kolejny odcinek w tym samym serialu - terroru państwa wobec rodzin. Zetknąłem się z tym osobiście, gdy jeszcze jako dziennikarz "Rzeczpospolitej" nagłośniłem sprawę rodziny państwa Bajkowskich. Sąd odebrał im trzech synów i umieścił w domu dziecka. Jak później się okazało - nie dając im nawet prawa do obrony. Ostatecznie sprawa skończyła się pomyślnie - Bajkowscy mieszkają dzisiaj z dziećmi. Mniej szczęśliwe skończyła się za to opisywana przeze mnie sprawa pani Zdańskiej, której zabrano dwie córki. Kobieta straciła siłę do walki z bezduszną urzędniczą machiną.
Mnożą się przypadki kolejnych bezmyślnych interwencji państwa. Ich szczytem jest odbieranie dzieci rodzicom ze względu na trudne warunki materialne. Tak dzieje się właśnie w przypadku państwa Olejarzy.
Takie działanie państwa nie tylko oburza, ale także dramatycznie obnaża jego fatalną organizację. Nie powinniśmy się z tym godzić. Pytanie, gdzie jest minister sprawiedliwości, rzecznik praw dziecka czy praw obywatelskich?
Gdy opisałem historię rodziny państwa Bajkowskich, w sprawę, całkowicie bezinteresownie, zaangażował się, wówczas poseł, Andrzej Duda. Współpracowaliśmy przy niej przez blisko rok. Może tym razem, panie prezydencie, także zechce Pan pochylić się nad niedolą tych ludzi. W ich imieniu bardzo o to Pana proszę.
Bartosz Marczuk, z-ca red. nacz. "Wprost", społecznie ekspert Związku Dużych Rodzin 3+, autor książki "Nie daj sobie wmówić"