Bartłomiej Misiewicz założył firmę udzielającą pożyczek? Odpowiedział na nasze doniesienia
Były szef gabinetu politycznego ministra obrony narodowej i rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz był jednym z najbardziej medialnych nazwisk. Do tej pory słuch o nim nie ginie. Choć opuścił politykę, nie odpoczywa. Założył firmę. Jak dowiedziało się WP, jej działalność polegałaby też na udzielaniu pożyczek. Na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać.
WP ustaliła, że działalność firmy Misiewicza związana jest z "przyjmowaniem depozytów i udzielaniem kredytów, w takich formach jak: pożyczki zastawy hipoteczne, karty kredytowe itp. przez instytucje finansowe inne niż bank centralny, np. banki, kasy oszczędnościowe, towarzystwa kredytowe". Co więcej, Misiewicz miałby prowadzić "agencję bankową i punkty pobierania opłat".
Wynika to z wpisanych do rejestru działalności gospodarczej kodów PKD. Dwa dotyczą pośrednictwa pieniężnego i finansowej działalności usługowej.
"Super Express" wcześniej podał, że w 15 maja były szef gabinetu politycznego ministra obrony narodowej i rzecznik MON założył firmę BBM, która ma zajmować się m.in. doradztwem, realizowaniem kampanii reklamowych oraz organizacją uroczystości. Jej siedziba mieści w prestiżowej kamienicy Wedla przy ul. Puławskiej, w której mieszkali kiedyś m.in. Magdalena Cielecka i Robert Gonera.
Choć dwa dni później główne miejsce wykonywania działalności przeniesiono do Łomianek, adres do doręczeń pozostał ten sam.
Co na to Misiewicz?
Były rzecznik MON do podanych przez nas informacji odniósł się w Telewizji Republika. Przyznał, że jego firma BBM będzie realizowała się w segmencie doradztwa, bezpieczeństwa czy mediów.
- To kłamstwo. Nie będę udzielał żadnych pożyczek - tak z kolei odpowiedział na informacje WP.
Kontrowersje wokół Misiewicza
Po raz pierwszy Misiewicz zwrócił na siebie uwagę mediów w grudniu 2015 roku, kiedy w nocy wszedł do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie. Zmieniono wówczas współtworzone ze Słowakami kierownictwo CEK.
Później media rozpisywały się o jego wizycie w klubie w Białymstoku. Miał tam stawiać kolejki wszystkim w barze, podrywać studentki, a nawet oferować pracę w MON. Co więcej, miał mu towarzyszyć ochroniarz, który twierdził, że jest członkiem Żandarmerii Wojskowej.
Następnie został członkiem rady nadzorczej jednej ze spółek Skarbu Państwa. Nie przeszkadzało w tym to, że Misiewicz nie przeszedł kursu dla członków rad i nie ukończył studiów. W końcu pożegnał się z MON-em. W kwietniu pojawiła się informacja, że rozpoczął pracę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, a jego wypłata miała wynosić nawet 50 tys. zł.
Ostatecznie z polityki Misiewicz odszedł w kwietniu. Jego członkostwo w PiS zawiesił lider ugrupowania Jarosław Kaczyński, który powołał w tej sprawie specjalną komisję. 13 kwietnia Marek Suski, Karol Karski i Mariusz Kamiński przesłuchali Misiewicza i orzekli, że brakowało mu odpowiednich kwalifikacji, by pełnić funkcje administracji publicznej i działać w sferze publicznej.
Przypomnijmy, że Misiewicz otrzymał Złoty Medal "Za Zasługi dla Obronności Kraju". Salutowali mu też żołnierze.
Opozycja "misiewiczami" nazywa ludzi, którzy dostali prace nie ze względu na kompetencje, ale powiązania polityczne w PiS.
Misiewicz miał też rozpocząć pracę w Telewizji Republika i zajmować się tam pozyskiwaniem reklamodawców. Informacja została potwierdzona, jednak zadaniem byłego rzecznika MON miałaby być nie praca w biurze reklamy, ale przygotowywanie programu o obronności kraju.
Źródło: WP/"Super Express"/telewizjarepublika.pl