Bartłomiej Misiewicz deklaruje gotowość powrotu do polityki. "Teraz i w każdym momencie"
Były rzecznik MON za czasów Antoniego Macierewicza nie daje o sobie zapomnieć, a z jego słów wynika, że liczy też na powrót do grona osób rządzących państwem. Po tym, jak obronił licencjat, zdradza swoje plany na przyszłość i ogłasza "gotowość pracy dla Polski".
Misiewicz ma prawo do zadowolenia, bo kilkanaście dni temu obronił licencjat w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Napisał pracę pod tytułem: "Szczyt NATO 2016 w Warszawie i jego wpływ na bezpieczeństwo Polski", za którą otrzymał ocenę 4 plus.
Misiewicz za "gratulacje, trzymanie kciuków i wsparcie" dziękował w mediach społecznościowych, a w rozmowie z "Super Expressem", po pytaniu o powrót do polityki, stwierdził wprost, że jest na to przygotowany. - Jeśli chodzi o pracę dla Polski, jestem gotów podjąć ją teraz i w każdym momencie - stwierdził Bartłomiej Misiewicz.
Zapowiedział też coś, co może przekonać ewentualnego pracodawcę: nauki nie zamierza przerywać. - Podejmuję studia magisterskie na kierunku politologia - stwierdził i sprecyzował, że chodzi już o jesienny semestr w toruńskiej uczelni ojca Tadeusza Rydzyka.
Kariera przy Macierewiczu
Misiewicz ma 28 lat, a do Prawa i Sprawiedliwości wstąpił w 2010 r. Jego kariera polityczna nabrała rozpędu pod skrzydłami Antoniego Macierewicza. Był początkowo jego współpracownikiem i szefem biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, a później szefem gabinetu politycznego oraz rzecznikiem prasowym szefa MON.
Misiewicz zasłynął chociażby z wizyty w pewnym białostockim klubie nocnym oraz przyjmowaniu honorów od wysokich rangą wojskowych. Już kiedy urzędował w resorcie obrony, jego wykształcenie wzbudzało liczne kontrowersje. Z kolei po tym, jak na dwa dni - w kwietniu 2017 r. - został pełnomocnikiem zarządu państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji, specjalna komisja PiS orzekła, że nie posiada on kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze publicznej i spółkach Skarbu Państwa.
Od razu "Misiewiczami" zaczęto nazywać osoby, które mimo braku kompetencji zostały zatrudnione przez polityków Prawa i Sprawiedliwości w instytucjach publicznych.
Sam Misiewicz wycofał się z polityki, mówiąc o "niesamowitej nagonce na PiS przy użyciu jego nazwiska" i "brudnej kampanii, która miała przykryć sukcesu rządu". W maju 2017 r. założył firmę doradczą i marketingową.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl