PO wraca do sprawy Misiewicza w nocnym klubie. Jest pismo do premiera
PO żąda odpowiedzi na pytania, co stało się z nagraniami monitoringu klubu nocnego, w którym rok temu bawił się ówczesny rzecznik MON. Posłowie podejrzewają, że przejęła je Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
"Czy prawdą jest, iż zastępca szefa SKW Marek Utracki polecił kierownikowi Ekspozytury SKW w Białymstoku podjęcie działań zmierzających do zabezpieczenia nagrań z monitoringu nocnego klubu w Białymstoku, w którym bawił się Pan Bartłomiej Misiewicz?" - pyta w piśmie do Morawieckiego poseł Olszewski.
W czwartek 17 stycznia 2017 roku Misiewicz podjechał pod klub ekskluzywną limuzyną, w towarzystwie ochroniarza. Jak ustalił "Fakt" na imprezie bawił się znakomicie. Nagabywał DJ-a, zaczepiał studentki. Niektórym przy barze stawiał kolejki. Osobom, które przysiadały się do stolika, miał proponować pracę w MON.
"Po tym incydencie słowa takie jak limuzyna, ochroniarz z Żandarmerii Wojskowej, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna kim jest stało się znakiem rozpoznawczym ówczesnego rzecznika MON" - piszą w piśmie do premiera posłowie Olszewski i Tomczyk.
Politycy PO chcą wiedzieć, czy wiceszef SKW Marek Utracki nie polecił podwładnym w białostockiej delegaturze zabezpieczenia nagrań z monitoringu klubu nocnego. Pytają też, czy właściciel klubu nagrania przekazał z własnej woli, czy ktoś na niego naciskał.
Lista pytań kończy się zapytaniem o to, czy wszystko odbyło się na polecenie ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: Twitter / wiadomosci.dziennik.pl / Fakt