Bartłomiej Bonk: lekarze zasłaniają się procedurami
- Nie mogę powiedzieć, że los mi tak ułożył życie. Tak zdecydowali ludzie. To jest piekło - mówi w RMF FM Bartłomiej Bonk, sztangista, którego córka urodziła się z poważnym niedotlenieniem mózgu. - Lekarze zasłaniają się procedurami. Dopóki będą stawiali siebie na pierwszym miejscu, a pacjent będzie tylko towarem, nic się nie zmieni - dodaje.
Bonk pytany o zdrowie córki, która urodziła się z poważnym niedotlenieniem mózgu, mówi, że dziewczynka sześć pierwszych miesięcy spędziła w czterech różnych szpitalach.
- Teraz, na szczęście, ona jest już z nami w domu. Jej stan zdrowia nie poprawia się na tyle, na ile byśmy sobie tego życzyli. Cały czas jest w ciężkim stanie, ale stabilnym. Oddycha sama, z oddychaniem nie ma żadnych problemów. My robimy wszystko, żeby jej pomagać, żeby jak najlepiej się czuła w domu - zaznacza Bonk.
Sztangista przyznaje, że nikt w leczeniu córki - ani NFZ, ani szpital - nie pomaga. - Julcia ma zasądzone przez sąd pieniądze na czas trwania procesu i dzięki nim możemy stworzyć jej warunki takie, których ona potrzebuje w domu. Nie oszukujmy się - ani ja, ani żona nie jesteśmy robotami, więc też potrzebujemy pomocy z zewnątrz. Przy takim dziecku trzeba 24 godziny na dobę czuwać - mówi.
Bonk odnosi się również do ostatnich tragicznych sytuacji w szpitalach w Polsce. Jak ta we Włocławku, gdzie bliźniaki przyszły na świat martwe. W ocenie Bonka do takich sytuacji dochodzi przez zaniedbania ludzi.
- Oni sobie, nie wiem, nie zdają sprawy z tego, że to pacjent jest najważniejszy w szpitalu, a nie ordynator czy jakikolwiek lekarz. Dopóki lekarze nie będą stawiali pacjenta na pierwszym miejscu, to do takich sytuacji będzie dochodziło. Trzeba o tym mówić głośno, że takie sytuacje są, się zdarzają. Może lekarze jakieś konsekwencje w końcu będą ponosić - mówi sztangista.
- Lekarze się zasłaniają procedurami. Ale dopóki lekarze będą stawiali siebie na pierwszym miejscu - przyszedł pan ordynator i nam zakomunikował wprost, że to jest jego oddział i to jego zdanie jest najważniejsze - no to się nic nie zmieni. Kompletnie nie słucha tego, co mówi pacjent, stawia siebie na pierwszym miejscu, a pacjent jest po prostu chyba tylko towarem czy rzeczą do zarabiania pieniędzy dla niego, do jego kieszeni. Muszą sobie zdać sprawę z tego, że to pacjent jest najważniejszy w szpitalu - puentuje Bonk.
Źródło: RMF FM