PublicystykaBartłomiej Biskup: Przerwa w obradach Sejmu. Słoń w sejmowym składzie porcelany (Opinia)

Bartłomiej Biskup: Przerwa w obradach Sejmu. Słoń w sejmowym składzie porcelany (Opinia)

Fanów polskiego życia politycznego rozpaliła informacja o przerwaniu posiedzenia Sejmu do 15 października, czyli już po wyborach parlamentarnych. Mnożą się spekulacje co do celu takiego ruchu partii rządzącej. Politycy opozycji wieszczą koniec demokracji, a rządzący tłumaczą się jednozdaniowo. O co w tym wszystkim chodzi?

Bartłomiej Biskup: Przerwa w obradach Sejmu. Słoń w sejmowym składzie porcelany (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Bartłomiej Biskup

Pierwotnie mogłoby się wydawać, że chodzi o ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Wniosek o wotum nieufności i dyskusja nad nim przywołuje temat niejasnego postępowania sędziów związanych z Ministerstwem Sprawiedliwości. Nie jest to temat dla polityków rządzących łatwy i trudno się do niego wraca, ale jednak sporo czasu już minęło od tamtych wydarzeń. Dziennikarze co i rusz powracają do niego tego, ale nie budzi on już większego zainteresowani opinii publicznej.

Badania nie wykazały również znaczącego spadku notowań dla PiS. Oczywiście może się okazać, że to afera warta kilku mandatów poselskich potrzebnych do uzyskania większości, ale na dzisiaj niewiele na to wskazuje. No i chyba o tego ministra raczej nie chodzi, bo ten punkt znalazł się w porządku obrad przed miesięczną przerwą i został sprawnie przegłosowany – minister Ziobro utrzymał swoje stanowisko, a politycy partii rządzącej zaciekle go, z sukcesem, bronili. Czyli tę trudną sprawę rozstrzygnięto przed wyborami.

"Trudno doszukiwać się prawidłowości"

Podobnie rzecz ma się z innymi punktami porządku obrad. Zostały one podzielone w zasadzie równoważnie. Sprawozdanie komisji ds. wyłudzeń podatku VAT zostało w porządku obrad pierwszego dnia, a już sprawozdanie komisji ds. Amber Gold jest w części przeniesionej. Sprawozdania dotyczące działalności rzecznika Praw Obywatelskich i Krajowej Rady Sądownictwa są pierwszego dnia, ale głosowania nad nimi w kolejnej części.

Trudno doszukiwać się jakichś prawidłowości w innych punktach dotyczących choćby dochodów samorządów, prawa zamówień publicznych, ratyfikacji umów międzynarodowych czy okazjonalnych uchwał Sejmu poświęconych pamięci wybitnych Polaków. Są one rozłożone na trzy dni posiedzenia, jakby ktoś po prostu w pewnym momencie odciął program nożyczkami.

Mało przekonująco brzmi również argument, że Zjednoczona Prawica chce coś wprowadzić "bocznymi drzwiami", nagle, gdyby przegrała wybory parlamentarne. Po pierwsze, scenariusz przegrania wyborów dużą liczba głosów jest mało prawdopodobny. A jeśli nawet zabrakłoby kilku głosów do uzyskania większości, to bardziej prawdopodobne jest utworzenie koalicji rządzącej przez PiS, niż przez inne ugrupowania (o tym, dlaczego tak jest, pisałem niedawno na łamach Wirtualnej Polski).

Po drugie, nawet mając większość w tej kadencji, rządzący niejednokrotnie wycofywali się z kontrowersyjnych pomysłów, nie chcąc być oskarżanym o działania antydemokratyczne lub narażać się niektórym środowiskom (vide część pomysłów na zmiany w ordynacji wyborczej, nacjonalizacja mediów itp.). Mało prawdopodobne jest zatem, aby uczyniono taki ruch już po wyborach, na technicznym de facto posiedzeniu Sejmu, zwłaszcza mając w perspektywie kolejną kadencję.

Przypadek?

Wszystko to prowadzi do wniosku, że przesunięcie części obrad na czas po wyborach jest, jak to często bywa w polityce, rezultatem jakiegoś przypadku, czyjejś wolnej myśli podchwyconej w niewłaściwą stronę, może bardziej czy mniej wiarygodnych plotek lub innych czynników, o których zapewne prędko się nie dowiemy. Dla partii rządzącej nie wygląda to jednak dobrze, bo daje powody do oskarżeń i wątpliwości. Tu, podobnie jak w przypadku zmian w edukacji i wymiarze sprawiedliwości (przy których nie wykorzystano społecznego poparcia dla zmian, a wprowadzono je szybko i wręcz brutalnie bez odpowiedniego przygotowania i komunikacji), powinna raczej działać zasada powolnego wprowadzania zmian, bez wstrząsów dla obywateli, która dałaby taki sam efekt bez robienia wrażenia rewolucji. A rządząca prawica musi pamiętać, że właśnie przez atmosferę rewolucji przegrała wybory w 2007 roku.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)