PolskaBarcikowski o okolicznościach zatrzymania Marcina Tylickiego

Barcikowski o okolicznościach zatrzymania Marcina Tylickiego

To, co było pomiędzy obcą służbą specjalną i Marcinem Tylickim, było typową formą współczesnej działalności tych służb - powiedział dziennikarzom szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski, który został przesłuchany przez komisję śledczą ds. PKN Orlen. Zapewnił, że działania ABW wobec Tylickiego były słuszne.

06.05.2005 | aktual.: 06.05.2005 17:32

Wyjaśnienia Barcikowskiego nie przekonały jednak wszystkich posłów. Pytali oni szefa ABW o okoliczności zatrzymania Tylickiego - b. asystenta byłego szefa komisji Józefa Gruszki. Część posłów uważa, że Tylickiego zatrzymano, by uderzyć w komisję.

Działania wobec Tylickiego były profesjonalne, skierowane na ujawnienie jego kontaktów z jedną z zagranicznych służb specjalnych - podkreślił Barcikowski. Jak dodał, sam Tylicki "zresztą przyznał się do tych kontaktów". Pytany, czy Tylicki przekazywał informacje mogące szkodzić państwu polskiemu, odpowiedział: "uczestniczenie w obcej służbie, określonej w art. 130 Kodeksu karnego nie budzi wątpliwości".

Dziennikarze chcieli też wiedzieć, dlaczego do zatrzymania Tylickiego doszło kilka miesięcy po tym, jak służby przeprowadziły z Tylickim rozmowy ostrzegawcze. Rozmowy były w październiku 2004 roku, a Tylickiego aresztowano w marcu. Barcikowski tłumaczył jednak, że udokumentowanie dla celów śledczych i procesowych działania na rzecz obcego wywiadu wymaga czasu. To nie jest kwestia jednego dnia, ale tygodni - dodał.

Barcikowski odpierał także zarzuty części posłów komisji, których zdaniem zatrzymanie i przetrzymywanie w areszcie Tylickiego nie ma żadnego prawnego uzasadnienia. Skoro służby specjalne, prokuratura i sąd stwierdzają, że są podstawy do uznania działalności Marcina Tylickiego na rzecz obcych służb, to są to argumenty mocne - zaznaczył.

Konstanty Miodowicz (PO) nie jest usatysfakcjonowany wyjaśnieniami Barcikowskiego. Jego zdaniem, działania ABW były niezwykle kontrowersyjne. Nie posiadam wszystkich informacji, by autorytatywnie stwierdzić, czy procedury nie nastręczają zasadniczych uwag. Na pewno natomiast popełniono błędy polegające na zmasowanym użyciu środków operacyjnych i dochodzeniowo- śledczych wobec osoby, która nie tyle popełniła przestępstwo, lecz stała na progu jego popełnienia. Odnosiłem wrażenie, że strzelono z armaty do wróbla - ocenił.

Dodał, że być może sprawa Tylickiego była sprawą, którą można było odłożyć na półkę i zastanawiać się, co z nią zrobić. Dopiero rozwój wydarzeń politycznych stworzył pokusę wykorzystania sprawy, w celach których kontrwywiad nie planował - dodał.

Powiedział też, że jako ostatni uwierzy, że upublicznienie sprawy w Radiu Zet przez zastępcę prokuratora generalnego Kazimierza Olejnika było dziełem przypadku lub emocji. Tak się złożyło, że ta informacja nastąpiła tuż po odmowie składania zeznań przed komisją przez prezydenta i rozładowywała negatywne zainteresowanie prezydentem - wszyscy zwrócili się wówczas w stronę komisji - podkreślił.

Pytany przez kogo wywiad mógł zostać wykorzystany Miodowicz odpowiedział: przez tych, którzy dysponują służbami i tych, którzy są systematycznie informowani o tym, co się w służbach dzieje i mogą przekazywać swoje sugestie funkcjonariuszom służb lub jej szefom. Na uwagę, że takie informacje są przekazywane premierowi i prezydentowi, odparł: "jeśli sprawa jest tak oczywista, to niech pan zwolni mnie z odpowiedzi".

Dla Zbigniewa Wassermanna (PiS) zastanawiające jest to, że ABW sama nie wszczęła śledztwa, nie przedstawiła zarzutów, ale wolała żeby zrobiła to prokuratura. Prokurator prowadzący śledztwo i prokurator nadzorujący powiedział, że nie ma podstaw do aresztu, ale prokurator dyżurny Zbigniew Ordanik zdecydował o areszcie. Powiedział też, że gdyby Tylicki się nie przyznał, nie byłoby innych dowodów - mówił Wassermann.

Jego zdaniem, Tylicki nie popełnił przestępstwa, bo nic niebezpiecznego dla Polski nie dostarczał. Także on zwrócił uwagę, że cała sprawa wpisuje się w niekorzystne dla prezydenta okoliczności. W związku z odmową stawienia się przed komisją prezydent miał kłopot z opinią publiczną i nagle pojawił się sensacyjny wątek" - dodał.

Szef komisji Andrzej Aumiller (UP) uważa, że wypowiedź Olejnika przyniosła krzywdę działaniu prokuratury i ABW i samemu prezydentowi. Media zaczęły niekorzystnie kojarzyć wszystkie fakty. Kto ma za długi język, może przeszkodzić - skonstatował.

Według Andrzeja Różańskiego (SLD), ABW słusznie uczyniła kierując do prokuratury wniosek w sprawie Tylickiego, a prokuratura i sąd podjęły stosowne decyzje dotyczące jego aresztowania.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)