ŚwiatBarack Obama to showman czy "nowy JFK" ?

Barack Obama to showman czy "nowy JFK" ?

W czwartek o godzinie 20.00 czasu
lokalnego (6 rano czasu polskiego), na stadionie Ivesco Field w
Denver, demokratyczny kandydat na prezydenta USA Barack Obama
wygłosi przemówienie kończące przedwyborczą konwencję Demokratów,
na której otrzymał nominację prezydencką.

Barack Obama to showman czy "nowy JFK" ?
Źródło zdjęć: © AFP

29.08.2008 | aktual.: 29.08.2008 02:06

Oczekuje się, że stadion, obliczony na 76 tysięcy widzów, zapełni się do ostatniego miejsca. Cała Ameryka ma poczucie historycznej doniosłości wydarzenia - Obama jest pierwszym w dziejach Stanów Zjednoczonych czarnoskórym kandydatem głównej partii na prezydenta.

Senator z Illinois swoją mowę wygłosi dokładnie w 25 rocznicę słynnego przemówienia przywódcy ruchu walki Murzynów amerykańskich o prawa obywatelskie Martina Luthera Kinga w Waszyngtonie, zaczynającego się od słów: "I Have a Dream" (Mam marzenie...). Ostatnim kandydatem do Białego Domu, który przemawiał podczas konwencji na stadionie, był w 1960 r. John F.Kennedy.

Obama będzie mówił na proscenium wystylizowanym na starożytną świątynię z greckimi kolumnami. Jego przemówienie zostanie poprzedzone występami słynnych gwiazd rocka - Bruce'a Springsteena, Bon Jovi i Stevie Wondera. Głos zabierze także popularna prezenterka telewizyjnego talk-show, czarnoskóra Oprah Winfrey, która jako jedna z pierwszych amerykańskich znanych osobistości poparła w prawyborach Obamę przeciwko Hillary Clinton. Głos zabierze też były wiceprezydent Al Gore.

Efektowna oprawa wystąpienia Obamy wywołała złośliwe komentarze Republikanów. Konserwatywny komentator "Washington Post", Charles Krauthammer, napisał, że demokratyczny kandydat zostanie koronowany na cesarza, jak Napoleon. Tylko że francuski imperator - przypomniał - miał już wtedy za sobą serię zwycięskich bitew, które zmieniły mapę polityczną Europy.

Republikanie twierdzą, że Barack Obama to inspirujący polityk, ale też głównie showman, pod którym nie kryje się autentyczny przywódca. Wytykają mu skromny dorobek ustawodawczy w Senacie i minimalne doświadczenie w sprawach międzynarodowych.

W obozie Demokratów wzrosły jednak ostatnio nastroje umiarkowanego optymizmu. Głównym wątkiem minionych trzech dni konwencji w Denver były usiłowania zjednoczenia partii podzielonej między zwolenników Obamy a Hillary Clinton, która w walce o nominację uległa mu minimalnie, zyskując poparcie 18 milionów wyborców. Do niedawna część tych wyborców zapowiadała, że w wyborach prezydenckich zagłosuje na republikańskiego kandydata Johna McCaina.

W czasie konwencji Hillary Clinton i jej mąż, były prezydent, wezwali jednak do poparcia Obamy, a Bill Clinton zaapelował wprost do zwolenników byłej Pierwszej Damy, żeby na niego głosowali.

W czasie wywoływania delegacji poszczególnych stanów w środę (tzw. roll call) senator Clinton zwróciła się do delegatów, żeby przestano liczyć głosy (co miało symboliczne znaczenie, bo przypominało o silnym dla niej poparciu) i nominować Obamę przez aklamację, co nastąpiło w atmosferze zbiorowego entuzjazmu.

Są sygnały, że wszystkie te gesty spełniły swoje zadanie i Demokraci zaczynają się jednoczyć wokół Obamy. Według najnowszego sondażu Instytutu Gallupa, jego przewaga na McCainem, niedawno minimalna, w granicach błędu statystycznego, urosła do 6%. (48% do 42%).

Oczekuje się, że po przemówieniu na stadionie demokratyczny kandydat może zyskać jeszcze więcej - zwykle po konwencji następuje skok w sondażach. Dochodzi do tego na fali nagłośnienia postaci kandydata przez media, głównie telewizję, która transmituje konwencję na żywo.

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)