Banki biją się o lokaty mimo niskich stóp
Średnie oprocentowanie lokat bankowych nie
przekracza 3,5% rocznie. Ale jest kilka banków, w których
można ulokować pieniądze nawet na 4,5-5%. Banki dopłacają do
interesu, by przyciągnąć nasze zaskórniaki - podaje "Gazeta
Wyborcza".
22.05.2006 | aktual.: 23.05.2006 15:52
Stopy procentowe są najniższe w historii, ale bankowy bój o lokaty trwa w najlepsze. W piątek grecki EFG Polbank, który jest "nowa siłą" na polskim rynku (pierwszą placówkę otworzył dwa miesiące temu), ogłosił podwyżkę oprocentowania. Na Koncie Samooszczędzającym klienci dostaną teraz aż 4,5% odsetek. To prawie 2% więcej, niż płacą za roczną lokatę największe banki - Pekao czy państwowy PKO BP.
Polbank rzucił rękawicę dotychczasowemu liderowi w walce o lokaty - ING Bankowi Śląskiemu. Ten w reklamach z Markiem Kondratem w roli głównej ostro promuje swoje Otwarte Konto Oszczędnościowe (OKO), obiecując nawet 5% zysk. Przed promocją oprocentowanie wynosiło tylko 3,25% Co prawda dodatkowe 1,75% będzie naliczane tylko do 23 czerwca, ale wcześniej podobne promocje ING odnosiły sukces.
Ekstrawysokie odsetki można też wytargować w Banku Millennium, który pół roku temu wprowadził internetowe aukcje lokat. Klienci sami deklarują, na jaki procent są gotowi złożyć w banku pieniądze. Wygrywają ci najmniej "chciwi", ale wynegocjowane oprocentowanie i tak jest znacznie wyższe od rynkowego. W ostatniej aukcji, zakończonej 18 maja, wyniosło średnio aż 4,8% - pisze gazeta.
Banki, które oferują oprocentowanie rzędu 4,5 czy 5% rocznie, sporo dopłacają do interesu.
Dlaczego banki przepłacają? Prezes ING Brunon Bartkiewicz twierdzi, że chodzi o pozyskiwanie klientów. Duża część osób, które udaje nam się przyciągnąć atrakcyjnymi lokatami, zakłada w ING konto osobiste lub staje się klientami naszych funduszy inwestycyjnych - mówi "Gazecie Wyborczej". Stały klient to dla każdego banku żyła złota - płaci prowizje, można mu oferować karty kredytowe, debety czy ubezpieczenia. (PAP)