PolskaBalicki: nie wiadomo, co z antykoncepcją

Balicki: nie wiadomo, co z antykoncepcją

Minister zdrowia Marek Balicki powiedział, że na razie nie ma odpowiedzi na pytanie, czy środki antykoncepcyjne będą refundowane. Uchwalona w lipcu przez Sejm ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych przyznaje ministrowi zdrowia możliwość ich refundowania.

03.08.2004 15:50

Balicki zaznaczył, że przyjęte przez Sejm zapisy są jednak "niepełne" i w związku z tym, jego zdaniem, do kwestii antykoncepcji powróci Senat.

Obecnie środki antykoncepcyjne nie są refundowane. Zgodnie z ustawą preparaty mogłyby się znaleźć na liście leków z 30% albo 50% odpłatnością. Według Balickiego za ich refundację Narodowy Fundusz Zdrowia musiałby płacić ok. 180 mln zł rocznie (kwota przeznaczona na refundację wszystkich leków w tym roku to ok. 6,1 mld zł). Minister zaznaczył, że ewentualnej refundacji antykoncepcji powinny towarzyszyć inne działania, np. monitoring ordynowania leków.

Nie da się teraz odpowiedzieć na pytanie, czy środki antykoncepcyjne będą refundowane. Jeśli jednak poważnie traktujemy obowiązek władz publicznych do ograniczania zjawiska aborcji, to refundacja środków antykoncepcyjnych jest jednym z instrumentów ograniczania tego zjawiska - powiedział Balicki. Zaznaczył, że w niektórych grupach wiekowych procent bezrobocia to ok. 30-40%, a cena antykoncepcji hormonalnej powoduje, że preparaty te są niedostępne dla ubogich.

Tzw. ustawa antyaborcyjna nakłada na władze publiczne obowiązek zapewnienia obywatelom swobodnego dostępu do metod i środków służących świadomej prokreacji.

Środowiska działające m.in. na rzecz obrony życia w fazie prenatalnej protestują przeciwko refundacji środków antykoncepcyjnych. Według wiceprezesa Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia Antoniego Szymańskiego umieszczenie środków antykoncepcyjnych na liście leków refundowanych jest nadużyciem, ponieważ nie służą leczeniu, tylko uniemożliwiają zajście w ciążę.

Stosowanie środków antykoncepcyjnych jest sprawą osobistego wyboru i poczucia moralności, a nie obowiązkiem państwa, za który muszą płacić wszyscy obywatele - podkreślił Szymański. Odrzucił też argument Balickiego, że wysokie ceny takich środków uniemożliwiają osobom ubogim ich zakup. Dopłaty do środków antykoncepcyjnych nie mogą być czymś w rodzaju zasiłku dla osób ubogich. Ludziom, którzy potrzebują wsparcia finansowego ze strony państwa, należy podnieść zasiłki i dać im prawo wyboru, na co będą wydawać pieniądze - powiedział.

Natomiast zdaniem przewodniczącej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wandy Nowickiej wprowadzenie środków antykoncepcyjnych na listę leków refundowanych wyrówna szanse kobiet. Obecnie wysokość cen tych preparatów stanowi poważną barierę dla kobiet, których nie stać na ich zakup, i to właśnie one najczęściej zachodzą w ciążę - powiedziała.

Ma to również niezwykle istotny aspekt profilaktyczny w polityce społecznej państwa. Jeżeli się nie daje na antykoncepcję - na profilaktykę, to potem trzeba łożyć na opiekę społeczną - podkreśliła Nowicka.

Według organizacji kobiecych w Polsce w ciągu roku nielegalnie dokonuje się od kilkudziesięciu do 200 tys. aborcji. Legalnie wykonanych zabiegów jest natomiast poniżej 200 rocznie.

Możliwość refundowania środków antykoncepcyjnych oraz zapłodnień in vitro (nie znalazły się one w tzw. koszyku negatywnym, czyli wykazie świadczeń, za które pacjent będzie musiał zapłacić sam) zapisaną w nowej ustawie zdrowotnej skrytykował abp Józef Życiński.

Metropolita lubelski podczas mszy świętej na rozpoczęcie 26. Lubelskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę powiedział m.in., że jest to niesprawiedliwe w sytuacji, gdy od dłuższego czasu brakuje funduszy na lekarstwa dla chorych na raka. Dodał, że paradoksalnie wygląda sytuacja, kiedy ustawa przewiduje, że katolicy będą płacić podatki, za które refundować się będzie zabijanie życia poczętego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)