Bakteria mutant zabija - kończą się leki dla zarażonych!
Panika rośnie. W Niemczech liczba chorych zarażonych bakterią EHEC, szczepem Eschericha coli, doszła już do dwóch tysięcy. Zabójcza bakteria, jak ustalili naukowcy, jest mutacją dwóch wyjątkowy groźnych odmian. Co gorsza zaczyna brakować preparatów dla zainfekowanych! Na dodatek, nie wiadomo, skąd się wzięło to paskudztwo!
03.06.2011 | aktual.: 03.06.2011 09:21
Bakteria mutuje i wywołuje coraz groźniejsze objawy. W Niemczech zmarło już 17 osób, a w Szwecji i Holandii. – dwie kobiety. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) za falę zachorowań odpowiada nieznany wcześniej szczep bakterii. Jest on mutacją dwóch różnych bakterii Eschericha coli, zawierającą śmiercionośne geny.
– Jest to unikalny szczep, którego nigdy wcześniej nie wyizolowano u pacjentów. Ma cechy, które czynią go bardziej złośliwym i toksynogennym – ostrzega Hilde Kruse, ekspert WHO ds. bezpieczeństwa żywności.
W niemieckich szpitalach zaczyna już brakować preparatów z osoczem krwi, które podawane są osobom zarażonym EHEC. – Jeden pacjent potrzebuje ich od 12 do 15 – oświadczył Lutz Schmidt, główny lekarz w hamburskiej stacji krwiodawstwa. – Potrzebujemy krwi, potrzebujemy plazmy – apeluje lekarz do rodaków.
Z powodu zarazy w UE Rosja wprowadziła natychmiastowy zakaz importu warzyw i owców z krajów Unii Europejskiej. Dotyczy to także Polski, a to może oznaczać spore finansowe straty dla naszych rolników.
Choć Główny Inspektorat Sanitarny zapewnia, że jest niewielkie ryzyko, by do Polski trafiły skażone bakteriami coli warzywa z zachodniej Europy, to Sanepid w całej Polsce ruszył z kontrolami dużych targowisk, hipermarketów, a nawet warzywniaków. Na razie nie wykryto żadnych skażonych.
W podlaskim sanepidzie kontrole rozpisane są już na najbliższe tygodnie. I chociaż na targowiskach większość ogórków pochodzi już z Polski, inspektorzy codziennie przychodzą do laboratorium z nowymi próbkami. – Badamy warzywa na zawartość niebezpiecznych substancji – wyjaśnia Katarzyna Łuszyńska z białostockiego laboratorium. – Na razie nie ma żadnych niepokojących sygnałów. Nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Ogórki są bezpieczne – zapewnia Andrzej Jarosz z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno–Epidemiologicznej w Białymstoku.
To jednak nie wszystkich uspokaja. Ogórków sprzedaje się znacznie mniej niż jeszcze w zeszłym roku. – O wiele mniej osób kupuje ogórki. Ludzie się po prostu boją. Klienci pytają nas wprawdzie o kraj pochodzenia, ale nawet, kiedy ogórki są polskie, nie zawsze je kupują – mówi Agnieszka Wnorowska, sprzedawczyni na stoisku warzywnym.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Oto skutki nawałnic! ZDJĘCIA