Awaryjne lądowanie Boeinga - nowe szokujące ustalenia
Dlaczego w Boeingu 767, który lądował na warszawskim Okęciu doszło do awarii, których skutkiem było awaryjne lądowanie? Czy pilot Tadeusz Wrona (53 l.) zrobił wszystko, by otworzyć podwozie samolotu? Na te pytania ma odpowiedzieć raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Już teraz jednak pojawiają się nowe hipotezy dotyczące akcji na lotnisku. Według jednej z nich podwozie nie mogło się otworzyć z powodu wyłączonego bezpiecznika elektrycznego.
07.11.2011 | aktual.: 07.11.2011 11:19
Eksperci lotniczy snują wiele domysłów dotyczących Boeinga 767, który awaryjnie lądował na warszawskim lotnisku. Okazuje się bowiem, że oprócz awarii systemu hydraulicznego awarii uległ również system elektryczny odpowiedzialny za wypuszczenie podwozia samolotu.
Jak mówi się nieoficjalnie, bezpiecznik tego systemu był wyłączony, dlatego kapitan Tadeusz Wrona nie był w stanie wypuścić kół samolotu. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie od jednego z ekspertów lotniczych, teoria o wyłączonym systemie jest bardzo prawdopodobna.
– W Boeingach 767 wypuścić można podwozie na dwa sposoby. Albo za pomocą hydrauliki, która okazała się w tym przypadku uszkodzona, albo za pomocą prawa grawitacji – opowiada specjalista. Jednak, żeby koła „wypadły same” trzeba zwolnić ich zabezpieczenie za pomocą awaryjnego systemu, a ten był wyłączony – dodaje.
Ekspert tłumaczy, że by podwozie wypadło, trzeba elektrycznie zwolnić blokadę utrzymującą dwa wózki głównych kół we wnękach kadłuba, a potem dokonać krótkiego nurkowania Boeingiem 767. Przeciążenie, które powstaje, powoduje, że podwozie opada na dół, jak jojo – ale, by nie wróciło, musi zostać zablokowane przez system elektryczny.
Kpt Wrona wyjaśniał po lądowaniu, że ten drugi system nie zadziałał. Jednak – jak przekonuje nasz ekspert – gdy samolot został podniesiony na lotnisku, a system elektryczny uruchomiony, podwozie otworzyło się tak, jak powinno.
Inny specjalista związany z obsługą mechaniczną samolotów wyjaśnia, że wyłączenie bezpiecznika awaryjnego otwierania podwozia mogło być celowym działaniem pilotów.
– Boeing jest specyficzną maszyną. Otwarcie awaryjne podwozia i jego blokowanie jest sterowane elektrycznie. Ale jeśli pilot otworzy podwozie grawitacyjnie, a ono się nie zablokuje, to jest problem – mówi ekspert. – Bo podczas lądowania swobodnie wiszące podwozie może się złożyć, a nie działa już system wciągania podwozia do kadłuba. Doszłoby do tragedii, dlatego lądowanie na brzuchu jest bezpieczniejszym wyjściem z sytuacji.
Zarówno szefostwo Boeinga, lotniska, LOT-u jak i firmy ubezpieczeniowej są bardzo zainteresowani tym, co ustali Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Powód? Od wyniku prac ekspertów Komisji zależy bowiem to, kto pokryje koszty wynikające z następstw awaryjnego lądowania.
– Nie komentujemy żadnych doniesień dotyczących zdarzenia Boeinga 767 – mówi Maciej Lasek, zastępca przewodniczącego PKBWL. – Wstępny raport dotyczący awaryjnego lądowania na Okęciu zostanie opublikowany pod koniec miesiąca.
Ekspert nr 1:
Niewykluczone, że nikt z załogi Boeinga 767 nie zauważył, że bezpiecznik awaryjnego systemu otwierania podwozia jest wyłączony. To właśnie dzięki temu można byłoby wypuszczać koła grawitacyjnie. System, który był wyłączony zwalnia zabezpieczenia podwozia, dzięki czemu koła po prostu „wypadają” na zewnątrz maszyny.
Pewne jest natomiast to, że przez cały lot boeing tracił płyn z systemu hydraulicznego. Działały inne napędzane nim elementy konstrukcji samolotu, ponieważ mają one systemy zapasowe. Natomiast jeśli chodzi o podwozie, nie ma konieczności jego montowania, bo koła otwierać można właśnie grawitacyjnie. Można się również zastanawiać dlaczego, mimo awarii pilot zdecydował się na lot przez Atlantyk. Ale to już będą wyjaśniać władze firmy.
Ekspert nr 2:
Przed każdym startem zarówno pilot jak i mechanik sprawdzają maszynę. Jeśli nie ma żadnych zgłoszeń o awariach systemów, po prostu ogląda się samolot, ewentualnie uzupełnia płyny eksploatacyjne. Jeśli hydraulika nie działa, to koła po prostu nie wyjadą. Wtedy trzeba otwierać podwozie grawitacyjnie.
W tym samolocie służy do tego elektryczny system otwierania podwozia. Jednak on nie zadziałał. Dlatego pilot zdecydował się na lądowanie na brzuchu. Zawsze byłaby możliwość, że koła podczas otwarcia awaryjnego nie zablokowałyby się. Wtedy podczas uderzenia w ziemią mogłyby się rozłożyć. Doszłoby do tragedii. Tu mamy do czynienia tylko z uszkodzeniem samolotu. Na szczęście nikt nie zginął.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Groza w krakowskiej dyskotece. Zobacz zdjęcia